Borneo. Ostatni taki raj…

Autor tekstu: , Data publikacji:

Orangutan – człowiek lasu

Inteligentne, rude, podobne w zachowaniu do człowieka – orangutany żyją tylko na Borneo i Sumatrze. Są jednymi z najbliższych krewnych człowieka, obok szympansów i goryli, dzieląc z ludźmi 97 procent wspólnych genów. Większość życia spędzają na drzewach, żywiąc się owocami, liśćmi, termitami, owadami oraz jajami ptaków. Na wyspie jest ich już niespełna 60 tysięcy, a populacja spada w zastraszającym tempie – do 10 procent rocznie! Jeśli to tempo nie zmniejszy się, za 20 lat orangutany będziemy mogli oglądać tylko w zoo i na obrazkach. Na razie możemy je obserwować w naturze, a także w tzw. centrach rehabilitacji i małpich „sierocińcach”.

Fot. Fotolia.com

Fot. Fotolia.com

Jednym z najczęściej odwiedzanych jest Sepilok, oddalony o 25 km od położonego na północnym wschodzie wyspy Sandakanu. W miejsce to trafiają orangutany znalezione poza ich naturalnym środowiskiem. Zdarza się również, że zostały one odebrane ludziom, którzy więzili je w klatkach lub próbowali sprzedać. Można je oglądać dwa razy dziennie podczas karmienia, obserwując z bezpiecznej odległości jak bawią się lub wędrują po linach rozpiętych między drzewami.

Czółnem po rzece

By zobaczyć dżunglę, nie ma lepszej możliwości niż obserwacja od strony wody. Warto dotrzeć nad rzekę Kinabatangan (Chińską), zamieszkać w jednym z prymitywnych lodge’ów, aby rano i po południu wyprawiać się czółnem w poszukiwaniu zwierząt: słoni pigmejskich, białych krokodyli, orangutanów, waranów, latających wiewiórek, węży i egzotycznych ptaków. Woda w rzece ma kolor rdzy i płynie dość leniwie. Rodzina mojego przewodnika po tym terenie – Mahometa – mieszka nad Kinabatangan od ponad 100 lat. On nauczył się praw dżungli od przodków. To od nich dowiedział się, że nie ma lepszego lekarstwa na malarię, niż wywar z liści papai. Kiedy trzy lata temu zachorował, na sobie przetestował metodę babci. Wyzdrowiał. Nikt tak jak on nie tropi w okolicy małp, węży i skorpionów.

Zobaczyć raflezję

Borneo wciąż jest rajem dla amatorów tropikalnych kwiatów. Tu można zobaczyć najmniejszą orchideę świata, która nie jest większa od ziarnka ryżu. Szczególną atrakcją jest możliwość wytropienia raflezji – uznawanej za największy, pojedynczy kwiat na Ziemi. Ta niezwykła roślina nie posiada łodygi, liści ani korzenia. Za to jej okazały kwiat w kolorze czerwono-brązowym osiąga blisko metr średnicy i waży do 10 kg. Pozostała część rośliny to długie, nitkowate komórki, przerastające tkanki lian. Służą one raflezji do wysysania soków ze swojego żywiciela, gdyż jest ona obligatoryjnym pasożytem. Rafflesia keithii Meijer można spotkać na Borneo w rejonie Sabah.

RAFLESIA

Występuje w wilgotnych lasach deszczowych, głównie nizinnych i na wzgórzach, w pobliżu strumieni i rzek, na wysokości 250–940 m. Coraz trudniej ją zobaczyć, ponieważ kwitnie raz na 5 lat, aby po 7 dniach obumrzeć, wydając przy tym nieprzyjemny zapach zgniłego mięsa. Jak znaleźć raflezję? Jeżeli właśnie zakwitła w pobliżu, właściciele terenu, na którym rośnie wywieszają przy drodze napisane odręcznie na płótnie ogłoszenie. Widząc je, trzeba jeszcze pokonać trud dotarcia po wertepach do „raflezia garden”, ale naprawdę warto.

Zdjęcia dzięki portalowi fotolia-logo-white