Maso Corto. W poszukiwaniu wiosennego śniegu

Autor tekstu: , Data publikacji:

Zatopiona w końcu doliny Val Senales we włoskim Południowym Tyrolu maleńka narciarska osada Maso Corto to wymarzone miejsce na iście królewskie zakończenie sezonu narciarskiego.

Każdy, kto choć raz posmakował wczesnowiosennego narciarstwa w otoczeniu alpejskich lodowców, zostaje ich koneserem do końca życia. Długi słoneczny dzień, nieprzebrane ilości śniegu z całej zimy i pustki na bezkresnych, doskonale przygotowanych stokach i ciepła wiosna w dolinach – to przepis na doskonały finisz sezonu narciarskiego.
Lodowców z doskonałą infrastrukturą – śpieszmy się je kochać, bo niestety tak szybko znikają – jest w Alpach kilkanaście, a ich zagłębie to austriacki Tyrol. Jeśli jednak pojedziemy nieco dalej na południe, do włoskiego Południowego Tyrolu, trafimy jeden z najbardziej urokliwych i kameralnych w Maso Corto, w końcu doliny Val Senales/Schnalstal.

Nieśpieszne życie w centrum Maso Corto

Maso Corto na końcu świata

Ta niewielka osada, położona na wysokości ponad 2000 m n.p.m. ma za sobą długą i obfitującą w nieoczekiwane zwroty wydarzeń historię. Już w latach 50-tych ubiegłego wieku powstał tutaj pierwszy klub narciarski, a jeszcze wcześniej lokalne gospodarstwo rolne Kurzhof dostało licencję na dom gościnny. Jego właściciel wybudował wkrótce działające do dziś górskie schroniska – słynną Bella Vistę oraz Grawand. Powstała także pierwsza droga do siedliska w Maso Corto.
Spiritus movens tego, czy dziś możemy zachwycać się w Val Senales był Leo Gurschler, który zbudował dwa pierwsze wyciągi oraz zainicjował budowę działającej do dzisiaj kolei linowej na lodowiec Hochjoch. Jej otwarcie miało miejsce w 1975 roku. Inwestycja zakończyła się jednak finansową klapą, projekt zamarł, a Maso Corto dostało swoją szansę dopiero pod koniec lat 90-tych, gdy rząd prowincji Alto Adige w Bolzano oraz lokalni przedsiębiorcy wzięli się poważnie do roboty. Nie bez wpływu było wydarzenie z 1991 roku, gdy na tutejszej przełęczy znaleziono słynnego Ötzi’ego, zmumifikowanego w lodzie człowieka sprzed 5 tysięcy lat.

40 kilometrów słońca i śniegu

Wspomniana kolej linowa wywozi nas z centrum Maso Corto (2011 m n.p.m.) na szczyt lodowca (3212 m). Tutaj wąskim trawersem przedostajemy się na jego główną część, typową dla alpejskich terenów na tych wysokościach. Jest szeroko i dosyć łagodnie.

Rano – jako, że ta część Hochjoch jest zacieniona, również bardzo twardo. Wzdłuż czteroosobowego krzesła wytrwale ćwiczą kluby narciarskie na slalomowych tyczkach. Łagodny środek lodowcowego pleteau to z kolei raj dla narciarzy biegowych – ratraki codziennie przygotowują tutaj trasy dla miłośników zarówno łyżwy jak i klasyka.
Obowiązkowym terenem dla miłośników carvingu są dwie trasy wzdłuż podwójnego orczyka pod Finailjoch (3125 m). To typowe i szerokie trasy pokryte tylko naturalnym śniegiem.

Idealne trasy do carvingu wzdłuż orczyków

Widok na trasy po przeciwnej stronie lodowca

Połowa kwietnia. Widok na lodowcowe plateau. Po lewej orczyki, w środku trasa dla biegaczy. Po prawej rzadka na lodowcach czarna „ścianka”. Fot. Filip Gawryś

Wiosenna zabawa na lodowcu. Potrafi być ciepło.

Druga strona lodowca pokazuje nam inne oblicze. Jest stromiej i ciekawiej. Czarną trasą S3 możemy dostać się do wyciągu krzesełkowego, który wywiezie nas pod szczyt Im Hinteres Eis (3289 m). Dwa warianty cudownej i nasłonecznionej czerwonej trasy pokierują nas do prawdziwej perełki Maso Corto, czyli schroniska Bella Vista (Schone Aussicht). To wyjątkowe miejsce – mamy stąd przepiękny widok na całą lodowcową dolinę. Kilkudziesięcioletnia chata słynie z przytulnych noclegów, wyśmienitego jedzenia, łączącego południwotyrolską i włoską kuchnię.

Bella Vista, jedno z najlepszych schronisk w Południowym Tyrolu w pełnej krasie. Jedzenie tutaj to „must have”. Fot. Peter Santer

Ciekawostką jest to, że tuż obok schroniska, na wysokości 2842 m, wybudowana została w podłużnej megabeczce sauna i niewielki basen.. Fot. Filip Gawryś

Zjeżdżając z Bella Visty warto spróbować dwóch wariantów czarnych tras R1 i R2, które obsługuje wygodne krzesło, startujące spod schroniska Teufelsegghutte (2444 m). Całości dopełnia nowa oddana w zeszłym roku, kolej gondolowa z centrum Maso Corto na Laznaun (2430 m). To idealna alternatywa w przypadku, gdy na szczycie lodowca jest gorsza pogoda.

„Von Sepp mit Liebe”

Maso Corto, oprócz pewnego śniegu, oferuje też coś, czego nie oferują inne lodowce – prawdziwy ski-in, ski -out. Stacja gondoli jest w samym centrum miejscowości, zewsząd dochodzi się tutaj w butach narciarskich w ciągu kilku minut. Doskonale zaopatrzony sklep, czynny w sezonie nawet do 20tej pozwala zadbać o zakupy, w szczególności południowotyrolskie specjały i wina, w szczególności lokalny gewurtztraminer.
W Maso Corto znajdziemy jedynie kilka hoteli, a najbardziej charakterystycznym jest Top Residenz Kurz, leżący nieco ponad stacją kolei linowej. Prowadzi go od kilkudziesięciu już lat tutejszy człowiek legenda, Sepp Platzgummer wraz z dwójka dorosłych już dzieci.
Seppa, przeraźliwie jasnego blondyna (niektórzy żartobliwie nazywają go Dieter ze względu na podobieństwo do lidera popularnego niegdyś niemieckiego zespołu Modern Talking) w sile wieku w Maso Corto znają wszyscy – od hotelarzy po personel kolejki. Jest go pełno wszędzie – jest alpejskim przewodnikiem, instruktorem narciarskim, prowadzi wypożyczalnię nart i e-bików. To on stoi także za popularyzacją Maso Corto wśród polskich narciarzy: Polaków przyjeżdża tu co roku więcej niż Włochów, Austriaków czy Niemców.
Sepp pracuje na to od ponad kilkunastu lat – pojawia się co roku na targach Snow Expo na warszawskim Stadionie Narodowym, osobiście krojąc specka i nalewając prosecco. To on był też prekursorem Polskich dni w Maso Corto, w których brało udział wiele polskich „celebs”.

Nie bez powodu, żartobliwie, widząc uśmiechniętego Seppa, mówi się tutaj: „von Sepp mit Liebe”, czyli „od Seppa z miłością”. Fot. Filip Gawryś

Rodzina Seppa przed laty na lodowcu

Nie tylko narty

Wiosenne narty w Maso Corto to nie tylko …narty.
Dolina Val Senales to idealne miejsce na rowerowe wycieczki. Szczególnie wartym polecenia jest zjazd w dół, wizyta w parku linowym Otzi oraz wjazd (polecamy e-bike) do schroniska Finailhof, znajdującego się na wysokości niemal 2000 m. z przepięknym widokiem na lazurowy sztuczny zalew w dolinie. Menu, w którym króluje świeża jagnięcina, to prawdziwa rozpusta kulinarna.

W dolinie Val Senales warto też odwiedzić Certosę z jej klasztorem i wybitnymi restauracjami.
Punktem obowiązkowym jest też wizyta w Merano, drugim największym mieście Południowego Tyrolu.
Szczególnie wosną i późną jesienią możemy wśród Alp poczyć śródziemnomorski klimat – miejskie palmy i rozgrzewające słońce. Wizyta w supernowoczesnych Terme di Merano (architektoniczna perełka) to „must have”.

Tak w kwietniu wygląda dojazd do Merano po pracowitym dniu na lodowcu. Fot. Filip Gawryś

A tak wyglądają Terme di Merano. Palce lizać. Fot. Tappeiner