Nasz raport. Ile minut na lotniskową przesiadkę?

Autor tekstu: , Data publikacji:

Nasz brytyjski korespondent Alex McWhirter przekonuje, że walka między lotniskami o ruch przesiadkowy doprowadziła do radykalnego skrócenia minimalnych czasów przesiadek.

Minimalne czasy przesiadek to temat rzeka, który interesuje zwłaszcza osoby często podróżujące samolotami. Aby dobrze zrozumieć o czym mowa, warto najpierw wyjaśnić, co dokładnie kryje się pod terminem „minimalny czas przesiadki” (MCT).

Złożona definicja

Większość pasażerów zakłada, że określenie to oznacza po prostu standardowy czas pomiędzy przesiadkami, a wielu tkwi w błędnym przekonaniu, że kiedy pierwszy rejs ma opóźnienie, samolot, na który się przesiadają, będzie musiał zaczekać. Niektórzy podróżni sądzą, że MCT to czas potrzebny na przesiadkę z jednego lotu na drugi, nawet w przypadku, gdy podróżujemy z dwoma osobnymi biletami. Są wreszcie i tacy, według których MCT oznacza gwarantowany przez linię lotniczą czas na przesiadkę między dwoma rejsami.

W rzeczywistości wszystkie powyższe definicje są błędne. Według Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) minimalny czas przesiadki to „najkrótszy odstęp czasu, wymagany do tego, by przetransferować pasażera i jego bagaż z jednego lotu na drugi”. Interwały MCT zwane są także „oficjalnymi” lub „standardowymi”. IATA wyjaśnia, że minimalne czasy przesiadek powinny być przestrzegane przez wszystkie punkty sprzedaży i rezerwacji biletów na świecie. Jednak na niektórych lotniskach daje przewoźnikom prawo do ignorowania standardowych MCT.

Podróż optymalna

Wszystko to brzmi pięknie i dość zrozumiale, ale dlaczego tak często zdarza się, że samolot odlatuje bez nas lub naszego bagażu? Problem tkwi w tym, że MCT opracowano dla optymalnych warunków podróży. Jeśli jednak wydarzy się coś nieoczekiwanego, wtedy pojawiają się problemy.
Typowym tego przykładem mogą być złe warunki pogodowe, przez które dochodzi do opóźnień w przylotach i wylotach samolotów, w rezultacie czego dziesiątki tysięcy pasażerów nie są w stanie zdążyć na kolejne połączenie.

Skoro takie wypadki nie należą do rzadkości, to dlaczego przewoźnicy i lotniska upierają się przy relatywnie krótkich MCT? Odpowiedź jest zaskakująco prosta: dzieje się tak dlatego, ponieważ linie lotnicze, sojusze, a także lotniska regionalne i przesiadkowe agresywnie walczą o pasażerów.
Dawniej, kiedy rywalizacja na tym gruncie była znacznie mniej zacięta, przewoźnicy, tacy jak na przykład KLM lub SWISS, ustalali czas swoich połączeń w taki sposób, aby pasażerowie dysponowali dużo większym czasem na przesiadkę. Jednak obecnie linie i porty lotnicze chcą oferować korzystającym z ich usług jak najszybsze połączenia i jak najkrótsze całkowite czasy podróży. Lotnisko London-Heathrow, które jest portem przesiadkowym sojuszu Oneworld, rywalizuje zatem o pasażerów z lotniskiem Schiphol w Amsterdamie i paryskim Charles de Gaulle (sojusz Skyteam), a także z portem we Frankfurcie (Star Alliance).

Walka o pasażera

Dzięki krótkim czasom przesiadek lotniska i linie mogą zaoferować pasażerom najkrótsze trasy lotu, a także uplasować się wyżej na stronach przewoźników i w globalnych systemach rezerwacyjnych, takich jak Amadeus i Galileo. Tym samym MCT staje się swego rodzaju narzędziem marketingowym w walce o pasażerów.
Ale nie jest to jedyny powód. Dawniej rywalizacja o pasażerów toczyła się wyłącznie między portami europejskimi, natomiast obecnie cała Europa konkuruje z Zatoką Perską. Porty przesiadkowe, takie jak te w Abu Zabi, Dosze i Dubaju, przyciągają coraz więcej pasażerów długodystansowych, do których jeszcze nie tak dawno temu prawo rościły sobie wyłącznie lotniska zlokalizowane na Starym Kontynencie.

Europa próbuje oczywiście podbijać nowe rynki, oferując bardzo szybkie przesiadki podróżnym z Indii udającym się z Delhi do Ameryki Północnej, obywatelom Chin podróżującym z Pekinu do Ameryki Łacińskiej i pasażerom z Azji Południowo-Wschodniej wylatującym z Singapuru lub Bangkoku na wschodnie wybrzeże USA. Jednak w ostatnich latach dało się zauważyć, że przewoźnicy znad Zatoki, tacy jak Emirates, Etihad i Qatar Airways, wyrobili sobie mocną pozycję w tamtejszych regionach. Rezultatem tego stanu rzeczy są wyjątkowo krótkie, minimalne czasy przesiadek. W najbardziej ekstremalnych przypadkach dozwolone opóźnienie może wynieść zaledwie kilka minut.

Zbyt dużo niewiadomych

Prawdą jest, że europejskie linie biorą pod uwagę potencjalne opóźnienia. Na przykład 35 lat temu czas lotu z Paryża do Londynu wynosił 50 minut. Obecnie może to być nawet 1,5 godziny. Jednak podróże lotnicze są na tyle nieprzewidywalne, że rezerwowanie dodatkowego czasu na przesiadkę nie zawsze wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

Lotniska twierdzą, że konsultują z przewoźnikami minimalne czasy połączeń. Dodatkowo duże porty zamieszczają na swoich stronach internetowych przewodniki dla pasażerów przesiadkowych. Linie lotnicze również stosują podobną metodę, ale żaden port ani przewoźnik nie jest w stanie zagwarantować udanej przesiadki, ponieważ w branży istnieje zbyt dużo niewiadomych.

Lotniska w Europie

Lotnisko w Wiedniu szczyci się 25-minutowym minimalnym czasem przesiadki dla przewoźników należących do sojuszu Star Alliance. Można się domyślić, że przy tak wyśrubowanym czasie przesiadka możliwa jest tylko wtedy, gdy wszystko zadziała jak w zegarku. Jeden z naszych czytelników doświadczył na własnej skórze tego, jak działa tak krótki MCT, kiedy leciał linią Austrian Airlines z Londynu do Bangkoku z przesiadką w Wiedniu. Wcześniej trzykrotnie udało mu się z powodzeniem zdążyć na kolejny lot, ale tym razem lot z Londynu miał opóźnienie, w rezultacie czego nasz czytelnik musiał spędzić noc w hotelu lotniskowym i wylecieć do Bangkoku następnego dnia z dodatkową przesiadką we Frankfurcie. Do tej pory austriacki przewoźnik nie wydłużył tego rekordowo krótkiego czasu na przesiadkę na trasie Londyn – Wiedeń – Bangkok.

Na lotnisku Schiphol w Amsterdamie MCT dla połączeń krótkodystansowych wynosi 40 minut, a dla lotów na długim dystansie 50. Takie wartości sprawdzały się w czasach, gdy Schiphol było mniejszym portem, ale obecnie jego pojedynczy terminal jest dużo większy i odległości między pirsami znacznie wzrosły.

Tym samym przesiadka w stolicy Holandii z rejsu startującego w strefie Schengen wymusza na pasażerach długą przechadzkę z bramek D do T, która zajmuje co najmniej 20 minut. Co prawda minimalny czas przesiadki wynosi tu 50 minut, ale wędrówka w kierunku właściwej bramki może kosztować nas sporo nerwów, zwłaszcza gdy niechcący pomylimy drogę.
Linia KLM jest świadoma tego, iż pasażerowie, których lot obejmuje obszar Schengen, muszą liczyć się z dłuższym czasem przesiadki. Dlatego od niedawna uczula na to pasażerów na swojej stronie: „Podróżując z lub do krajów obszaru Schengen, należy liczyć się z koniecznością przejścia dodatkowej kontroli celnej i bezpieczeństwa. Może to znacznie wydłużyć procedurę transferu z jednego lotu na kolejny”.
Wśród europejskich lotnisk z krótkimi, a niekiedy wręcz nierealistycznymi czasami przesiadek znajdują się m.in. porty w Helsinkach i Monachium. Na pierwszym z nich MCT wynosi 35-40 minut, natomiast na drugim 30 minut w T2 i 35 minut w T1.

Reguły znad Zatoki

Główne porty przesiadkowe linii Emirates, Etihad i Qatar Airways również zmagają się z podobnym problemem. W ich przypadku jednym z czynników powodujących opóźnienia jest ogromny ruch pasażerski, ale nierzadko również złe warunki pogodowe, zwłaszcza mgła.
Jednak bliskowschodnie lotniska dysponują także niezaprzeczalnymi atutami. W przeciwieństwie do wielu europejskich odpowiedników obsługują znacznie mniej lotów krótkodystansowych. W przypadku opóźnionego startu rejsu na długim dystansie stratę tę można łatwo nadrobić w trakcie samego lotu, ponieważ jest na to więcej czasu. Poza tym porty znad Zatoki Perskiej są czynne przez całą dobę.

Bezpieczne trzy godziny

Jeśli rezerwujemy dwa osobne bilety na danej trasie, powinniśmy dla bezpieczeństwa upewnić się, że czas przesiadki z jednego lotu na drugi wynosi co najmniej dwie godziny. Warto to zrobić choćby dlatego, że przy dwóch odrębnych biletach przewoźnicy nie mają obowiązku automatycznej odprawy pasażera i jego bagażu, więc nierzadko musi on ponownie przejść procedurę odprawy, kontroli celnej i bezpieczeństwa. W przypadku tanich przewoźników nie mamy innego wyboru, ponieważ linie te nie korzystają z procedury interliningu, czyli systemu wzajemnej akceptacji biletów.
Dlaczego różne czasy?
Minimalne czasy przesiadek zależą m.in. od:
● rozmiaru i układu lotniska,
● tego, czy korzystamy z usług tylko jednego przewoźnika lub sojuszu,
● tego, czy kolejny lot odlatuje z innego terminalu,
● tego, czy musimy przejść przez dodatkową kontrolę bezpieczeństwa,
● tego, czy pierwszy lot jest rejsem krajowym, czy też międzynarodowym.