Paryż stolicą startupów. Nasz raport

Autor tekstu: , Data publikacji:

Paryż to już dziś nie tylko stolica mody, stylu i szyku. To coraz bardziej atrakcyjne miejsce dla małych firm i osób ze zmysłem innowacyjności.

Jeszcze do niedawna na ulicach Paryża królowały rowery. Dziś w centrum widać przede wszystkim liczne trottinettes – elektryczne hulajnogi, którymi dosłownie wyścielone są bulwary miasta. Szacuje się, że w Stolicy Światła jest około 40 tysięcy takich pojazdów wypożyczanych na minuty przez serwisy takie jak Bird. To tylko jeden z wielu sygnałów świadczących o tym, że miasto zaczyna nowy rozdział w swojej historii, tym razem jako stolica start-upów. Według serwisu Startup Genome, obecnie Paryż plasuje się na dziewiątej pozycji w rankingu światowych ośrodków start-upowych, choć jeszcze rok temu znajdował się dwa miejsca niżej.

Uważaj, Londynie!

Wszystko zaczęło się w 2017 roku, kiedy na konferencji Viva Technology w sali pełnej przedstawicieli start-upów i specjalistów w dziedzinie technologii cyfrowych, nowo wybrany prezydent Emmanuel Macron nakreślił swoją wizję nowoczesnej Francji. Macron stwierdził wtedy, że chce, aby jego ojczyzna „myślała i działała niczym start-up”, kończąc swoją przemowę słowami: „nowa Francja należeć będzie do osób przedsiębiorczych”. Tegoroczna edycja Viva Technology przyciągnęła do Paryża ponad 124 tysięcy osób, 450 prelegentów i niemal 13 tysięcy start-upów, co stanowiło 24-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Aby odebrać tytuł europejskiej stolicy nowoczesnych technologii Londynowi, Paryż chce przyciągnąć do siebie utalentowanych młodych ludzi z zagranicy co, nie da się ukryć, znacznie ułatwi mu wyjście Wielkiej Brytanii z UE, czyli słynny „Brexit”. Julie Ranty, organizatorka konferencji Viva Technology, mówi, że Brexit nie będzie dla tutejszej sceny start-upowej wydarzeniem przełomowym, ale może pomóc jej w dążeniu o palmę pierwszeństwa na Starym Kontynencie w tej branży.

W paryskich inkubatorach start-upów już teraz odnotowuje się wzrost zainteresowania Francją ze strony brytyjskich małych firm, po części za sprawą procedury French Tech Visa, która umożliwia szybkie otwarcie działalności na terenie Francji zagranicznym podmiotom. Ważną rolę odgrywa także kampania promocyjna „Join the Game” skierowana do brytyjskich firm technologicznych, przedstawiająca im w prosty i przystępny sposób obowiązujące przepisy dotyczące zakładania i działalności firm oraz prawa stałego pobytu. Zainteresowani przedsiębiorcy mogą także uzyskać w ten sposób informacje na temat stawek podatkowych i dostępnego dofinansowania działalności.

Jednak to nie prezydent Macron sprawił, że francuski sektor technologiczny przeżywa obecnie rozkwit. Wielu ekspertów zasługi te przypisuje raczej publicznemu bankowi inwestycyjnemu Bpifrance. Na początku 2019 roku bank uruchomił 25 programów akceleracyjnych dla małych i średnich przedsiębiorstw, a do 2021 zamierza wspomóc w ten sposób niemal 4 tysiące firm.

– Programy akceleracyjne zachęciły ludzi do podjęcia ryzyka i zapewniły im dostęp do kapitału na rozwój. To właśnie dzięki temu bodźcowi udało się zbudować dynamicznie rozwijający się ekosystem start-upów – twierdzi Ranty.

Nie ulega jednak wątpliwości, że dzięki prezydentowi Macronowi udało się poprawić wizerunek Francji na całym świecie, co przyczyniło się do sukcesu Paryża jako żyznego gruntu dla start-upów. Ukraiński przedsiębiorca Leonid Gonczarow był kiedyś przekonany, że Francja nie jest krajem przyjaznym początkującym firmom z branży nowych technologii. Dziewięć lat temu Gonczarow założył w Paryżu swoje pierwsze centrum co-workingowe o nazwie Anticafé, co było przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Obecnie w różnych zakątkach stolicy znajduje się osiem oddziałów Anticafé. Co więcej, firma użycza chętnym franczyzy na swoją markę, dzięki czemu z Anticafé można skorzystać na przykład w Rzymie i kilku innych miastach w Europie.
– Moim zdaniem, to dzięki Macronowi udało się wypromować tak korzystny wizerunek Francji jako raju dla początkujących przedsiębiorców – przekonuje Gonczarow. Według wyników ankiety przeprowadzonej w ubiegłym roku przez paryski kampus start-upów Station F, aż 86 procent rezydentów jest przekonanych, że prezydent Francji całkowicie odmienił wizerunek kraju nad Loarą. Według Gonczarowa, obecnie bycie przedsiębiorczym „jest czymś pozytywnym, do czego ludzie dążą i czego uczą w najlepszych szkołach i uczelniach”.

Myśląc podobnie, w 2016 roku miliarder Xavier Niel, założyciel operatora komórkowego Free, założył bezpłatną uczelnię informatyczną Ecole 42. Mieści się ona w okazałym budynku w 17 dzielnicy Paryża i w ciągu trzech lat udało się jej odnieść tak ogromny sukces, że obecnie posiada ona swoje kampusy w Dolinie Krzemowej, Madrycie i Lyonie, a także umowy partnerskie z uniwersytetami w Belgii, Maroku, Finlandii, Holandii i Rosji. Przewiduje się, że do końca tego roku Ecole 42 będzie posiadać 18 kampusów na całym świecie.

Impuls do działania

Największym wyzwaniem dla miasta jest finansowanie nowych przedsięwzięć.  – Naszym celem jest tworzenie cyfrowych gigantów i tak zwanych „jednorożców” (firm prywatnych z branży nowej technologii, których wartość wynosi co najmniej miliard dolarów) – mówi Ranty. Początkowo fundusze wspomagające rozwój start-upów pochodziły z sektora publicznego, jednak niedawno Macronowi udało się pozyskać na kolejne trzy lata ponad 5 miliardów euro od prywatnych inwestorów. Cel jest jasny. Do 2025 roku we Francji ma działać co najmniej 25 firm-jednorożców.

Aby tak się stało, pierwsze skrzypce w programie muszą odgrywać niezależne przedsięwzięcia, takie jak choćby uruchomiony w ubiegłym roku przez Xaviera Niela kampus Station F. Ośrodek ten oferuje programy akceleracyjne (rozwojowe) dla kiełkujących firm: zarówno własne „Founders” i „Fighters”, jak i 29 innych, w tym programy autorstwa Facebooka i Microsoftu. Główny obiekt kampusu znajduje się w 13 dzielnicy Paryża i dysponuje powierzchnią 34 tysięcy mkw. Mieszczą się tu siedziby 1200 start-upów, 3 tysiące stanowisk pracy, 8 sal funkcyjnych i 60 salek do spotkań.

Aby lepiej docenić ogrom tego obiektu, najlepiej dotrzeć do niego od jego tylnej strony, a następnie pokonać 310 metrów jego długości, czyli tyle, ile wynosi wysokość Wieży Eiffla. Aby ułatwić nieco życie użytkownikom Station F, do każdej z trzech głównych stref obiektu („Share”, „Create” i „Chill”) dochodzą osobne uliczki. Wystrój recepcji nadaje ton temu, co czeka nas dalej, a główną jej atrakcją jest ogromny hologram „lewitujący” nad głowami gości. Cały obiekt jest bajecznie futurystyczny i pilnie strzeżony. Aby zyskać dostęp do wszystkich stref oprócz „Chill” należy posiadać ważną przepustkę. W „Chill” mieści się także La Felicità, strefa gastronomiczna na tysiąc miejsc należąca do Big Mamma Group, dynamicznie rozwijającego się start-upu, który niedawno zawitał także do Londynu z restauracjami Gloria w dzielnicy Shoreditch i Circolo Popolare we Fitzrovii. Na miejscu znajdują się również takie udogodnienia, jak laboratorium z drukarkami 3D i wycinarkami laserowymi, a także przedstawicielstwa ponad 40 firm typu venture capital (oferujących kapitał inwestycyjny), którym właściciele start-upów mogą przedstawiać swoje pomysły.

Podczas mojej wizyty w Station F widziałam młodych przedsiębiorców intensywnie pracujących nad nowymi projektami w niewielkich salkach spotkań przypominających nieco futurystyczne kapsuły. Według danych Station F, 42 procent z nich przychodzi tu w weekendy, natomiast 18 procent co jakiś czas nocuje na terenie kampusu. Można odnieść wrażenie, że ta etyka pracy przynosi efekty: od czerwca 2018 do czerwca tego roku, w start-upy działające pod egidą Station F inwestorzy włożyli łącznie 317 milionów euro.
Po zapisaniu się do programu głównego, można także ubiegać się o miejsce i dofinansowanie w dodatkowych projektach. Dobrym przykładem może być Wilov, pierwsza aplikacja ubezpieczeniowa działająca na zasadzie „płać kiedy jeździsz”. Początkowo, rozwijano ją dzięki własnemu programowi Station F o nazwie „Founders”, a następnie trafiła ona do półrocznego programu Facebooka „Startup Garage”. Prezes Wilov Pierre Stanislas oraz dyrektor technologicznych Philippe Breuils nie ukrywają, że są zachwyceni tym, jak rozwija się ich „dziecko”. – Dzięki Station F zyskaliśmy dostęp do ludzi, do których sami nigdy nie bylibyśmy w stanie dotrzeć – mówi Breuils, jako przykład podając wyższą kadrę kierowniczą firm z Doliny Krzemowej. Dość powiedzieć, że dzięki uczestnictwu w „Startup Garage”, aplikacja Wilov trafiła do prestiżowej sekcji „Wybór redakcji” sklepu App Store.

Miesięczna opłata za stanowisko pracy wynosi 195 euro (bezpłatnie dla członków programu „Fighters”), co jest niezwykle atrakcyjną ceną, zważywszy na to, iż przeciętnie w Paryżu za stanowisko pracy płaci się aż 703 euro.

W czerwcu w Station F uruchomiono skrzydło o nazwie „Flatmates”, gdzie mieści się 100 pokoi i mieszkań. Czynsz zaczyna się od 399 euro miesięcznie za pokój standardowy ze współdzieloną łazienką. – Zakwaterowanie jest jednym z największych problemów dla osób przyjeżdżających do Paryża z innych części kraju – mówi Grégoire Martinez, dyrektor ds. komunikacji, dodając że co trzeci start-up w Station F zaczynał swoją działalność poza stolicą. Zarząd kampusu ma także w planach wybudowanie pięciogwiazdkowego hotelu dla inwestorów odwiedzających Station F, ponieważ w dzielnicy brakuje odpowiednich obiektów tego typu.

Czynnik kobiecy

W całym mieście kładzie się również duży nacisk na promowanie kobiet w dziedzinie nowych technologii, zwłaszcza że według danych serwisu Startup Genome na całym świecie odsetek kobiet będących właścicielkami start-upów wynosi zaledwie 14,1 procent. Według wyników sondy przeprowadzonej przez instytut Ipsos dla Viva Technology, 63 procent młodych kobiet chciałoby pracować w start-upie. W przypadku mężczyzn odsetek ten jest podobny i wynosi 64 procent. Na tegoroczną konferencję prezes Ranty postanowiła wprowadzić parytet wśród prelegentów, tak aby 40 procent mówców stanowiły kobiety. Kolejnym ciekawym punktem było wydarzenie o nazwie „Female Founder Challenge” przeznaczone dla start-upów założonych przez kobiety, podczas którego właścicielki firm prezentowały swoje projekty potencjalnym inwestorom. Warto odnotować, że niemal 45 procent wszystkich start-upów działających pod patronatem Station F to firmy założone przez kobiety, a samym kampusem również zarządza kobieta, Roxanne Varza. W czerwcu na terenie Station F odbyła się konferencja tylko dla pań, a przez cały miesiąc kampus promował jedynie wydarzenia i panele dyskusyjne z kobietami w roli głównej.

Inkubator Willa (niegdyś znany pod nazwą Paris Pionnières), poszedł o krok dalej. Pozycjonując się jako „accélérateur de mixité” (inkubator równości), Willa przeznaczony jest przede wszystkim dla firm założonych przez kobiety. Panowie mają tu co prawda wstęp, ale w każdej firmie będącej członkiem tego inkubatora musi znajdować się choćby jedna kobieta-właścicielka. Dlaczego „Willa”? – „Will” to angielskie słowo odnoszące się do przyszłości, natomiast przyrostek „-a” dodaje nazwie kobiecego akcentu. „W” to także „women” czyli „kobiety”, „winners” czyli „zwycięzcy” i tak dalej – mówi prezes Willa, Erwan Peron-Kergourlay. Willa zajmuje trzy piętra kamienicy w ruchliwej 2 dzielnicy Paryża. Tutejsze sale konferencyjne nazwano imionami kobiet sukcesu. Znajdziemy tu więc m.in. salę Sheryl (Sandberg, dyrektor operacyjnej Facebooka) i Oprah (Winfrey). Jednak przed inkubatorami takimi jak Willa i Station F jeszcze wiele pracy, ponieważ obecnie jedynie 8 procent francuskich start-upów to firmy założone przez kobiety. To najniższy wynik wśród 15 największych ekosystemów start-upów na świecie.

Walka z biurokracją

Jedną z największych przeszkód dla dynamicznego rozwoju małych firm we Francji jest tutejsza biurokracja. To po części dlatego kraj nad Loarą może pochwalić się jedynie pięcioma „jednorożcami”. Według Gonczarowa, mimo wysiłków Macrona, problem ten wynika z tego, jak we Francji postrzega się firmy typu start-up. – Francuzi przyzwyczaili się do wygód w pracy, szerokiej ochrony praw pracowniczych i wielu przywilejów. Dlatego nie bardzo chcą podejmować ryzyko. To się zmienia, ale wolniej niż powinno – wyjaśnia.

Być może sytuację tę odmienią takie firmy jak Unkle, pełniąca rolę gwaranta finansowego dla start-upów. Dzięki jej pomocy nowe firmy mogą wynająć lokum pod działalność, ponieważ Unkle gwarantuje właścicielowi budynku, że w przypadku niewypłacalności najemcy, przejmie na siebie jego zobowiązanie. Chcąc wynająć mieszkanie lub lokal we Francji, należy posiadać stałą umowę o pracę, żyranta (gwaranta), konto bankowe oraz pensję wynoszącą co najmniej trzykrotność wysokości czynszu. – Te wymagania są całkowicie niedorzeczne – mówi Matthieu Luneau, współzałożyciel Unkle.
– Paryski rynek nieruchomości jest bardzo konkurencyjny, więc najlepsze mieszkania szybko znajdują najemców – mówi Luneau. – Dzięki Unkle szanse na tym konkurencyjnym rynku stają się nieco bardziej wyrównane – dodaje. Użytkownicy serwisu muszą przedstawić ważny dokument tożsamości oraz umowę o pracę (w przypadku studentów wystarczy numer konta), a także zapłacić Unkle comiesięczną opłatę wynoszącą 3,5 procent wysokości czynszu. W zamian otrzymują pewnego gwaranta.

Kampus Station F również oferuje szerokie wsparcie dla swoich członków. Przedsiębiorcy mogą tu liczyć na indywidualne porady przedstawicieli ponad 30 urzędów, natomiast firmy Amazon Web Services, Google i OVH oferują warsztaty na temat rozwoju i planowania działalności. Macron obiecał zreformować przepisy prawa pracy i obniżyć podatki w celu pobudzenia innowacji.

Choć to Paryż uznawany jest za siłę napędową zmian, to według Breuilsa – pozostałe miasta pełnią równie ważną rolę. – Odnoszę wrażenie, że to, co dzieje się w Paryżu, przyćmiewa pozytywne inicjatywy, które mają miejsce w innych regionach. Paryskie start-upy są ważne, jednak bez licznych inicjatyw w innych regionach, Francja nie będzie w stanie przekształcić się w europejskiego lidera w dziedzinie nowych technologii – wyjaśnia. Wartość paryskiego ekosystemu start-upów szacuje się na około 19 miliardów dolarów, czyli nadal o wiele mniej niż w przypadku miast ze światowej czołówki, gdzie suma ta przekracza 30 miliardów.

Mimo to, niemal nikt we Francji nie wątpi, że Paryż znajduje się na najlepszej drodze do spektakularnego sukcesu w tej dziedzinie.

START-UPY NA PIĄTKĘ

Doctolib
Doctolib jest największym w Europie cyfrowym start-upem medycznym i niedawno, po zapewnieniu dodatkowego finansowania ze strony koncernu General Electric stał się jednym z pięciu francuskich jednorożców. Główną sferą działalności Doctolib jest umawianie pacjentów na wirtualne, a więc internetowe wizyty z lekarzami. Miesięcznie odbywa się niemal 30 milionów takich wizyt online. doctolib.fr

Meero
Meero to istniejąca od 2016 roku platforma internetowa dla fotografów freelancerów, na której mogą oni oferować swoje usługi. Z portalu tego korzystają także firmy, którym zależy na profesjonalnym poziomie usług i krótkim czasie realizacji (zdjęcia są zwykle gotowe w ciągu 24 godzin). Meero posiada 58 tysięcy członków i na początku tego roku dołączyła do grona jednorożców. meero.com

Alan
Alan to pierwsza od 1986 roku licencjonowana internetowa firma ubezpieczeniowa. Głównym założeniem tego serwisu posiadającego ponad 27 tysięcy klientów, jest wyszukiwanie dla użytkowników lekarzy specjalistów i rezerwacja wizyt. alan.com

Deezer
Ten francuski serwis streamingowy posiada w swojej ofercie ponad 56 milionów piosenek do ściągnięcia i wysłuchania online. Deezer dostępny jest w 180 krajach, ma 14 milionów użytkowników i w ubiegłym roku zyskał miano jednorożca. deezer.com

BlaBlaCar
BlaBlaCar to istniejąca od 2006 roku platforma dla zwolenników carpoolingu (wspólnych dojazdów w dane miejsce jednym pojazdem), dzięki czemu można znacznie zaoszczędzić na paliwie, dbając przy tym o środowisko poprzez generowanie mniejszej ilości zanieczyszczeń. Obecnie w bazie serwisu znajduje się 80 milionów kierowców i pasażerów z 22 krajów. Blablacar należy także do zaszczytnego grona francuskich firm-jednorożców. blablacar.pl