Przyszłość aut ekologicznych w Polsce

Autor tekstu: , Data publikacji:

Aż 88% Polaków uważa, że samochody elektryczne to przyszłość motoryzacji, a 74% nie ma obaw związanych z takimi pojazdami. Polacy twierdzą też, że na rozwój aut elektrycznych na naszym rynku ma wpływ zaangażowanie instytucji państwowych: dotacje do zakupu (59%), ulga podatkowa (29%) czy bezpłatne parkowanie w mieście (15%). Dane pochodzą z badania przeprowadzonego przez firmę TNS Polska.

Proekologiczne rozwiązania proponowane wśród aut to temat na topie. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę strategię Europa 2020, której głównym założeniem miało być zniwelowanie negatywnego wpływu transportu drogowego na środowisko. Strategia dotyczy różnego rodzaju pojazdów, zarówno tych zasilanych silnikiem spalinowym, jak i tych wykorzystujących alternatywne paliwa oraz silniki hybrydowe.

Rozwiązania proekologiczne rosną w siłę na całym świecie. Już dziś szacuje się, że za kilkadziesiąt lat to paliwa kopalniane będą głównym źródłem napędowym aut. Z paliw alternatywnych będziemy korzystać przy okazji produktów gazowych, tak jak do tej pory jest to już wykorzystywane przy instalacjach LPG lub CNG, która w swoim składzie ma znacznie niższą zawartość węgla.

A może silnik elektryczny?

Auta elektryczne są bezsprzecznie najkorzystniejszym rozwiązaniem dla środowiska. Teoretycznie auto zasilane elektrycznie nie emituje żadnych spalin. Teoretycznie. W praktyce bowiem, przynajmniej w polskich warunkach, wiadome jest, że wytwarzanie energii elektrycznej wiąże się ze spalaniem węgla. To główny zarzut „proekologicznych” aut elektrycznych.

A szkoda, bo auto zasilane elektrycznie miało w założeniu następujące zalety: uniezależnić jego właściciela od cen, a także dostaw paliw. Samochód taki miał być przede wszystkim niedrogi w eksploatacji. Koszt przejechania 100 km wyliczono na kilka złotych. Trzeba jednak pamiętać, że po przebyciu 200 km wymaga naładowania baterii (nie w każdym miejscu mamy ku temu możliwość).

Samochody elektryczne  to teraźniejszość?

W 2014 roku przewidywano, że w niedługim czasie na drogach pojawi się nawet 250 milionów elektrycznych aut. Dzisiaj wiemy, że tak się jednak nie stało. Prawdopodobnie dużą przeszkodą w osiągnięciu takiego wyniku jest wciąż wysoka cena zakupu aut zasilanych właśnie w ten sposób. Problemem jest ponadto zużywająca się bateria, której koszt wymiany ocenia się jako bardzo wysoki. Do tego dochodzi jeszcze konieczność jej ładowania, zwykle tak, jak wspomnieliśmy,  już po przebyciu 200 km.

Naukowcy z Argonie National Laboratory sugerują, że używanie samochodu na prąd może powodować emisję CO2 porównywalną z pojazdem napędzanym benzyną. Samochód elektryczny byłby bardziej ekologiczny, gdyby zasilany był energią ze źródeł odnawialnych. To kolejny problem, któremu polskie warunki nie potrafią się przeciwstawić.

Przeciwnicy elektrycznych samochodów uważają nawet, że auta zasilane energią elektryczną nie są niczym szczególnym, a dużo lepsze rezultaty przyniosłoby unowocześnienie i rozwijanie obecnych technologii diesla czy napędu benzynowego. Ponadto jak szacują badacze, tylko jedna czwarta energii wytwarzanej w  elektrowni dociera do auta zasilanego energią elektryczną, cała reszta marnuje się na etapie jej dostawy.

A zatem? Czy auta elektryczne w ogóle zaczną być produkowane na masową skalę? O tym zadecydują ceny paliw oraz rozwój miast. Prawdopodobnie za kilkadziesiąt lat będziemy żyli w mega-miastach, gdzie użycie aut spalinowych nie będzie już możliwe. Ich wykorzystanie prawdopodobnie zahamują rygorystyczne normy emisji CO2.

– W przyszłości samochód będzie gadżetem, dodatkiem do telefonu komórkowego. Dlatego my zaprojektowaliśmy od podstaw auto przeznaczone do poruszania się po wielkim mieście przez nowoczesnego człowieka – mówi niemiecki menedżer BMW (za natemat.pl).

Czy ten model auta wreszcie przyjmie się także w polskich warunkach? Nie wiadomo. A tymczasem wszystkich zainteresowanych autami ekologicznymi i ekologiczną jazdą zapraszamy również na http://teamtotal.pl/blog/eco-driving-moda-czy-koniecznosc