I tak, niemal wszędzie, a więc niezależnie od tego, którą ze stacji wybierze się na bazę, można wybrać się na wędrówkę na rakietach śnieżnych. To coraz popularniejsza forma aktywności, czemu zresztą trudno się dziwić, bo nie wymaga ani specjalnych umiejętności (by sprawnie się poruszać, wystarczy krótka lekcja), ani skomplikowanego sprzętu (rakiety i kije niemal wszędzie można wypożyczyć). Wrażenia daje zaś niebywałe – łatwo można dotrzeć w miejsca w inny sposób trudno dostępne, a więc tyleż dzikie, co urokliwe. Nie mówiąc już o dobroczynnych skutkach dla poprawy wydolności organizmu!
Górna Austria ma jednak w tej materii dodatkowe atuty. Jej góry, po pierwsze, wciąż są nieskażone turystycznym przemysłem (z monstrualnymi instalacjami narciarskimi włącznie). Łatwo więc znaleźć zaciszne i nieprzetarte szlaki – a o to przecież przede wszystkim w wyprawach na rakietach chodzi. Po drugie, ich wysokości są odpowiednie praktycznie na każdy poziom zaawansowania i przygotowania kondycyjnego. Także zagrożenie lawinowe w większości przypadków jest umiarkowane (choć naturalnie uważać trzeba zawsze!). Region słynie wreszcie z wielkich widoków – a one też są ważnym celem rakietowych wyryp. Choć jednak punktem startu może być praktycznie każdy z kurortów, to niektóre miejsca mają specjalne walory.
Najbardziej pewnie ekscytujące wycieczki można odbywać w okolicach Krippenstein. Miejsce to słynie wprawdzie przede wszystkim jako świetny teren do jazdy freerideowej, bo układ masywów w rejonie zwanym Freesports Arena Dachstein Krippenstein powoduje, że średnia opadów jest wyższa niż w większości innych miejsc Alp. Ale przecież głęboki puch może dodawać smaczku także marszowi na rakietach! Na dodatek można tu wyjechać kolejką na 2100 m n.p.m. i dopiero stamtąd ruszyć dalej. Swoje robi i to, że ratraki ubijają tam ledwie 14 km tras, więc trasę wędrówki można wytyczyć tak, by jak najrzadziej stykać się w górach nawet z tym przejawem cywilizacji i udogodnień. Obowiązkowym punktem na trasie powinna być jednak „Five Fingers” – jedna z najbardziej znanych w Alpach platform widokowych. Oto na 2108 m n.p.m. ze skały wystaje pięć metalowych pomostów w kształcie dłoni. Jeden z nich dla większego efektu ma przeszkloną podłogę, inny – otwór, przez który można bezpośrednio zajrzeć w przepaść. Kolejny oferuje „ramkę” do pamiątkowych zdjęć, czwarty – teleskop, a ostatni służy jako stanowisko do skoków bungee. Z każdej z platform rozpościera się fantastyczny widok na lodowiec Dachstein.
Mniej ekstremalny charakter będzie miała pewnie wycieczka na rakietach po zboczach górującego nad wioską Grünau w dolinie Almtal Kasbergu. Na co dzień jest to stacja narciarska o rodzinnym charakterze – nie bez przyczyny szczyci się certyfikatem „Welcome begginers” i jedną z najlepszych w całej Austrii szkół narciarskich. I to właśnie ona proponuje także asystę w rakietowych wyprawach po okolicznych – naturalnie dzikich – lasach i zboczach. Co ważne, gospodarze zapewniają, że rakiet próbować u nich mogą nawet już ośmioletnie dzieci, bo nachylenie ścieżki na żadnym ze szlaków nie przekracza 25°. Do tego dochodzą oczywiście widoki: na najwyższy szczyt Górnej Austrii, czyli lodowiec Dachstein oraz charakterystyczne z racji niemal całkowitego braku roślinności pasmo Totes Gebirge (czyli w dosłownym tłumaczeniu „góry martwe”).
Podobnie zaciszne będą wycieczki w rejonie Hochficht, stacji wyjątkowo nie alepejskiej, bo położonej niemal na samej granicy z Bawarią i Czechami, lecz słynącej za to z mikroklimatu pobliskiego Lasu Bawarskiego/Szumawy. Co jednak ważne: tamtejszych tras zjazdowych ze względów bezpieczeństwa nie można używać do podchodzenia!
Górna Austria – smaki jak w domu
Innego rodzaju, lecz też nadzwyczajne, przyjemności mogą czekać w górskich chatach i schroniskach. Mowa naturalnie o kuchni i napitkach. Dobrych miejsc z lokalnymi specjałami najlepiej poszukać samemu, każdy ma przecież inne gusta smakowe. Jednak już sam fakt, że zimowe stacje Górnej Austrii mają mocno kameralny charakter, daje pewność, że kuchnia będzie miała domowy, a więc najlepszy w tym wypadku, smak.
Górna Austria – Alpy, a tak blisko!
Z punktu widzenia narciarza z Polski znaczenie ma to, że Górna Austria jest najbliżej położonym austriackim regionem zimowym – by się tam dostać wystarczy w praktyce przejechać autostradą przez Czechy. Do tego dochodzą korzystne ceny za dobry, jak to w Austrii, standard usług. Tyczy to zarówno noclegów (gdzieniegdzie dzieco poniżej 10. roku życia śpią gratis) i posiłków w górskich chatach, jak karnetów. I wreszcie: na stokach Górnej Austrii jeszcze stosunkowo rzadko można usłyszeć kwiecistą polską mowę. Co też bywa atutem. Więcej informacji na temat Górnej Austrii na stronie: www.gorna-austria.pl.