Dziś zagrożony wymarciem jest co czwarty gatunek ssaków, co piąty ptaków, co trzeci płazów. Poczucia zmian, jakie niesie ze sobą cywilizacja, doświadczyłam ostatnio na wciąż jeszcze zielonym Borneo, które już wkrótce może stać się pustynią z kilkoma leśnymi oazami. Tylko tu można zobaczyć żyjące w lasach deszczowych orangutany i małpy proboscius, pływać czółnem rzeką Kinabatangan obserwując otaczającą dżunglę, wspiąć się na najwyższą górę południowo-wschodniej Azji Mont Kinabalu, zobaczyć największy kwiat świata– reflezję, uścisnąć rękę potomkowi Łowców Głów. Niestety, człowiek zakłóca ten naturalny ekosystem. W ciągu ostatnich 20 lat wykarczowano na wyspie połowę lasów.
Drzewa przerobiono na papier, a w ich miejsce posadzono palmy olejowe, ponieważ plantacje tych roślin są dochodowym interesem. Okazuje się, że przez ostatnich 30 lat wycinano tu dwa miliony hektarów lasów rocznie, z czego większość – nielegalnie. Rządy krajów do których należy wyspa, czyli władze Malezji i Indonezji deklarują walkę z nielegalną wycinką i obiecują, że wykarczowane tereny będą zalesione. Co z tego, jeśli na zalesienie zaledwie czterech tysięcy hektarów potrzeba
60 milionów dolarów. Tymczasem deszczowe lasy Borneo i ich mieszkańcy: słonie pigmejskie, pantery mgliste czy nosorożce sumatrzańskie – giną. Polecam Państwu lekturę artykułu pt:” Borneo – ostatni taki raj”, życząc głębokich refleksji.