Skoncentrowany

Autor tekstu: , Data publikacji:

Focus to po angielsku „skupiać się lub koncentrować na czymś”. Nie ma lepszej nazwy, która skuteczniej skupiałaby uwagę na samochodzie, prawda?

Kompaktowy przebój Forda, który do tej pory sprzedał się w liczbie ponad 10 milionów egzemplarzy, doczekał się właśnie trzeciej generacji. Focus jest bardziej luksusowy, jeszcze bezpieczniejszy i – choć trudno w to uwierzyć – lepiej się prowadzi.

Powątpiewać w możliwości konstruktorów może każdy. W przypadku Focusa to tym trudniejsze, że Ford wysoko postawił poprzeczkę, i że zrobił to wiele lat wstecz – każda z dwóch dotychczasowych generacji tego auta prowadziła się naprawdę dobrze. Doceniali to zwykli, „cywilni” kierowcy i ci, którzy Focusami jeździli w pracy, a więc setki tysięcy użytkowników biznesowych.

Kompaktowego Forda zapamiętaliśmy, bo nie dość, że wyglądał ekstrawagancko to jeszcze świetnie jeździł na zakrętach, doskonale hamował, był też proekologiczny i oszczędny (zwłaszcza w odmianach z silnikami wysokoprężnymi). Teraz ma być jeszcze lepiej – deklarują panowie inżynierowie odpowiedzialni za najnowocześniejsze technologie spod znaku błękitnego owalu.

Zacznijmy od ważnej informacji: na początek do sprzedaży trafią 3 odmiany nadwoziowego Focusa (hatchback, kombi i sedan). Wszystkie będą miały karoserie sztywniejsze od protoplastów. To m.in. efekt zastosowania wzmocnionej stali i solidnego przeprojektowania struktury nadwozia.

Dość powiedzieć, że aż 55 procent stali użytej do budowy Focusa jest wysokiej i ultrawysokiej wytrzymałości. Słupek środkowy ma w Focusie wyjątkową „walcowaną” konstrukcję i aż osiem różnych poziomów grubości, żeby chronić lepiej i oszczędzić masę (tylko na tym udało się w każdym pojeździe zaoszczędzić aż 1,4 „pustych” kilogramów).

Przed uruchomieniem taśm produkcyjnych samochód poddano szczegółowym badaniom, w tym 80 testom zderzeniowym i 2500 symulacji komputerowych. Po co? To oczywiste – pod względem bezpieczeństwa kompakt Forda ma być po prostu wzorem.

PODAJE RĘKĘ

Nie ma wątpliwości, że bez rozbudowanej elektroniki nie ma nowoczesnego samochodu. Można z tym oczywiście dyskutować, ale nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez systemów i układów, które nas wyręczają, wspomagają i na siłę zmuszają do bezpiecznej jazdy. Tak samo jest w Focusie, który – prócz nowej generacji poduszek powietrznych (działają skuteczniej, lepiej chronią kierowcę i pasażera) oraz standardowo montowanego układu kontroli stabilności TVC (wcześniej stosowany w autach sportowych) – ma również systemy zapobiegania kolizjom przy małych prędkościach.

Wykrywa on obiekty z użyciem lasera na podczerwień; pomiar odległości do pojazdu z przodu i prędkości zbliżania się do przeszkody odbywa się sto razy na sekundę, co pozwala dokładnie oszacować ryzyko kolizji. W razie zagrożenia wolno jadący Ford sam zahamuje, odłączając automatycznie przepustnicę. Jest też wspomaganie parkowania, ostrzeganie przed zjechaniem z pasa ruchu czy rozpoznawanie znaków drogowych. Ford automatycznie włącza światła drogowe a nadto sprawdza czy kierowca jest odpowiednio skoncentrowany. Samochód przyjacielem szofera – mówiło się kiedyś. W drogowych opresjach, właśnie dzięki elektronice, Focus naprawdę zdaje się ciągle podawać nam rękę.

ST ZA ROK

Co trafi pod maski nowych Fordów? Jak piszą w oficjalnych materiałach prasowych, będą to „nowoczesne i oszczędne jednostki napędowe charakteryzujące się niską emisją CO2, w tym nowy 1,6-litrowy silnik benzynowy Ford EcoBoost oraz poważnie zmodernizowane silniki Diesel Duratorq TDCi o pojemności 1,6 i 2,0 litrów”. Dodajmy, że Focusy 1.6 fabrycznie i w standardzie (a więc bez dopłaty!) otrzymają system automatycznego wyłączania i uruchamiania silnika Auto-Start-Stop, który pozwoli utrzymywać zużycie paliwa na niższym poziomie.

Jeśli komuś mocy brakuje, Ford zapowiada wkrótce premierę Focusa ST. Pomijając (z braku miejsca) kwestie zastosowanego w nim sportowego zawieszenia, rozbudowanego zestawu spoilerów, potężnych felg, wielkiego wlotu powietrza „a la Aston Martin” czy detali wskazujących na wyraźne ambicje wyścigowca (kubełkowe fotele, metalowe nakładki na pedały), „estek” będzie miał aż 250 koni. Do pracy, na weekend, na każdą okazję… marzenie. Poproście, może szef się zgodzi i zamówi? Szanse może jakieś są, bo na premierę ST i tak trzeba poczekać do przyszłego roku.