ODPRAWA
Wybrałem pierwsze z wymienionych wyżej połączeń (KL 1362), czekał mnie bowiem kolejny lot z Amsterdamu. Na Okęciu pojawiłem się kilka minut po 5:00, zdecydowanie dobra pora, by uniknąć ulicznych korków. Miałem rezerwację w klasie biznesowej, i choć można bez problemu odprawić się samemu przez Internet, nie zrobiłem tego. Udałem się do stanowisk odprawy, gdzie przy kontuarze Business Class nie było kolejki. Kartę pokładową z miejscem 2C miałem w dłoni po kilku chwilach, tym bardziej, że nie nadawałem bagażu.
WEJŚCIE NA POKŁAD
Kontrola bezpieczeństwa przebiegła wyjątkowo sprawnie, skorzystałem z fast track dla pasażerów biznesowych. Na wizytę w lounge nie miałem czasu, bowiem rozpoczął się już boarding, wyznaczony na 5:30. Kiedy zjawiłem się przy wyjściu numer 24 nie musiałem czekać ani chwili, by rękawem dostać się na pokład Boeinga 737-400.
LOT
Klasa biznesowa w tym samolocie liczyła 15 miejsc. Mój fotel 2C był przy przejściu. Siedzenia ustawiono w konfiguracji 3+3 z tym, że wszystkie środkowe miejsca są wolne. Szeroki fotel daje sporo przestrzeni (odległość pomiędzy rzędami to niemal 82 centymetry). Obsługa powitała nas częstując wodą lub pomarańczowym sokiem. Niemal kwadrans przed planowanym odlotem wszyscy pasażerowie byli już na pokładzie, kapitan poprosił zatem o zezwolenie na start i ruszyliśmy na pas. Po kwadransie zgaszona została sygnalizacja „zapiąć pasy” i rozpoczęto serwis. Wczesne śniadanie składało się z zapiekanki z cukinią, ziemniakami, pomidorami i grzybami. Do tego podano żółty ser, szynkę, jogurt, dżem i pieczywo. Obsługa była bardzo miła i przyjazna, zwracała się do każdego po nazwisku proponując coś do picia. Pytano także o następne loty, jeśli ktoś udawał się w dalszą podróż dostawał informację, do którego gate’u powinien się udać. W ten właśnie sposób dowiedziałem się, że moje połączenie czeka na mnie w D 14.
Niespełna dwie godziny minęły błyskawicznie, dokładnie o 7:43 wylądowaliśmy na lotnisku Schiphol (niemal pół godziny przed terminem).
TRANSFER
Zanim jednak trafiłem do gate’u musiałem opuścić strefę Schengen i dotrzeć do transfer desk po kartę pokładową (można ją tam wydrukować samemu w specjalnej maszynie). Wiązało się to z dodatkową kontrolą paszportową. Lot do Kilimandżaro startuje z Amsterdamu codziennie o 10:20, w zależności od dnia tygodnia ma jeden z trzech numerów (0567, 0569, 0571) i trwa niemal osiem i pół godziny. Port docelowy to jedno z największych międzynarodowych lotnisk w Tanzanii, rocznie odwiedza je pół miliona pasażerów.
WEJŚCIE NA POKŁAD
Po zdobyciu karty pokładowej z miejscem 4D mogłem przejść się po amsterdamskim lotnisku, które jest jednym z najładniejszych w Europie. Na wizytę w lounge nie miałem już jednak czasu. Boarding rozpoczął się o godzinie 9:15, pasażerowie klasy biznesowej mieli uprzywilejowany wstęp na pokład.
MIEJSCE
World Business Class w B777-200 linii KLM to nowe rozwiązanie. Utrzymane w „firmowym” błękitnym kolorze duże fotele zajmują przednią część kabiny. Ustawione są w pięciu rzędach w konfiguracji 2+3+2. Nowoczesne siedziska mają szerokość 51 centymetrów a odległość pomiędzy rzędami sięga 152 cm, więc wystarczająca ilość miejsca zapewniona. Fotel odchyla się w płaszczyźnie 175 stopni i zamienia się niemal w płaskie łóżko długości 190 centymetrów. Sterowany jest elektronicznie, trzy ustawienia ma wpisane na stałe: startową, spanie, a także „z-shaped”, czyli specjalne ustawienie relaksacyjne.
Siedzenie ma także regulowany zagłówek, podparcie lędźwiowe z funkcją masażu, indywidualną lampkę do czytania, uchwyt na napoje, a także własny telefon, zasilanie laptopa i osobisty ekran pokładowego systemu rozrywki o przekątnej 26 cm, z dużą liczbą dostępnych filmów, programów rozrywkowych czy teledysków.
LOT
Pasażerów biznesu witano na pokładzie szampanem lub świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym. Dostałem także kosmetyczkę z niezbędnikiem pokładowym dla mężczyzn (szczoteczka i pasta do zębów, stoppery, opaska na oczy, sztyft do ust, długopis). W kieszeni fotela czekały też na mnie słuchawki i koc.
Niewiele ponad 20 minut po starcie, kiedy osiągnęliśmy wysokość przelotową, obsługa pojawiła się z propozycją drinka. Karta trunków była wyjątkowo bogata. Można było zamówić szampana Billecart-Salmon, białe wino Lapostolle Casablanca Valley z Chile, francuskie Domaine de Lery, hiszpańskie Cimbron Verdejo; czerwone Villa Maria Pinot Noire 2009 z Nowej Zelandii, francuskie Gayda Cuvee Occitane 2007 lub deserowe Lillypilly Sweet Harvest z Australii. Nie brakowało innych, równie gustownych alkoholi, soków i napoi. Sommelierem KLM została niedawno Therese Boer, postać doskonale w Holandii znana. Tym bardziej, że jej mąż, nie mniej popularny, mistrz kulinarny Jonnie Boer, przygotował propozycje potraw. Oboje prowadzą restaurację De Librije uhonorowaną aż trzema gwiazdkami Michelin, należącą do 50 najlepszych lokali na świecie. Do kompletu posiłki podawane są na zastawie zaprojektowanej specjalnie przez Marcela Wandersa.
W menu znalazły się zatem, jako przystawka, wędzona szynka jagnięca z marynowanymi, białymi szparagami, zaś daniem głównym było, do wyboru: potrawka z kurczaka w musztardzie Zwolle z warzywami; dorsz z patelni w sosie kokosowym lub siekana wołowina z pasternakiem, cebulą i oliwkami. Do tego oczywiście desery, lody i napoje. Ponad godzinę przed lądowaniem podano drugi ciepły posiłek, tym razem w stylu indonezyjskim.
Lot przebiegał w doskonałej atmosferze, obsługa klasy biznesowej w KLM jest świetnie przygotowana i pomocna. Od lat KLM obdarowuje pasażerów Business Class charakterystycznymi szklanymi domkami z jałowcowym jeneverem – gęstym holenderskim ginem. Miła pamiątka.
PRZYLOT
Wylądowaliśmy kilka minut przed planowanym terminem. Po kilku chwilach mogłem stanąć po tanzańską wizę, którą dostaje się na lotnisku w Kilimandżaro za 60 dolarów.
OCENA
Dobre połączenie Europy z Afryką, doskonała kuchnia i obsługa.
FAKTY
układ siedzeń: 2+3+2
szerokość fotela: 51 cm
odległość między rzędami: 152 cm
wychylenie oparcia: 175 cm
KONTAKT