Business Traveller: Skąd pomysł na Wine First? Jak zrodziła się koncepcja tego miejsca?
Arkadiusz Kurowski: Podróżując po świecie, odwiedzając małe miejscowości, wypytywałem miejscową ludność, gdzie można zjeść i napić się regionalnych produktów. O dziwo nie były to duże miejsca w samym centrum wioski a małe, znajdujące się gdzieś za zakrętem lokale.
Nie miały dużych szyldów, kolorowych świateł ani głośnej muzyki za to mieliśmy 4-5 stolików wystawionych przed lokalem oraz drugie tyle w środku. Było gwarno, wszystkie miejsca były zajęte, przy barze mnóstwo ludzi, każdy trzymał kieliszek wina w różnym kolorze, z dziwnymi nazwami i zwariowanymi etykietami.
Byli to młodzi ludzie, którzy ledwo co skończyli 18 lat jak i tacy co osiemnaste urodziny obchodzili już wiele razy. Każdy skupiał się na winie oraz na towarzystwie, jedzenie było tylko dodatkiem – lokalne sery od zaprzyjaźnionego hodowcy, sardynki łowione nieopodal portu, chrupiące pieczywo wypiekane w piecu kaflowym naprzeciwko.
Ale pierwsze skrzypce grało tam wino i emocje z nim związane, stąd pomysł przeniesienia takiej koncepcji do polski. Sama nazwa wskazuje, jaką wizję chcemy przedstawić.
Business Traveller: Jak rozwijała się Pana pasja do wina?
Arkadiusz Kurowski: Zawsze byłem samoukiem, nigdy nie pracowałem z sommelierem. Zacząłem pracować we włoskiej restauracji z obszerną kartą win. Tak się składało, że ani obsługa ani manager ani nawet właścicielka nie mieli o nich zielonego pojęcia. Nie wyobrażam sobie, że ktoś zadaje mi pytanie, a ja nie znam odpowiedzi na tematy związane z moją pracą. No cóż, ja zwyczajnie nie znoszę nie wiedzieć. Zacząłem oglądać etykiety, wyszukiwać informacje o winie, „pożyczyłem” swoją pierwszą książkę o winie – ale jeszcze jej nie oddałem:) Później zapisałem się na pierwszy kurs sommelierski, prowadził go Andrzej Strzelczyk. Zainspirował mnie.
Zacząłem więcej czuć, więcej widzieć, wino zaczynało przemawiać do mnie a ja z przyjemnością podejmowałem tą konwersację. Kolejnym etapem były zawody i certyfikaty. Myślę, że to był najmocniejszy bodziec do samorozwoju.
Od małego uprawiałem sport, czy to piłkę nożną, lekkoatletykę, judo, czy muay thai. Uwielbiam rywalizację i ona mnie niesamowicie motywuj do dalszego rozwoju. Zacząłem pracować w najlepszych miejscach w Polsce, bywać na najważniejszych eventach i konkursach. Teraz prowadzę Wine First w Fabryce Norblina, prowadzę szkolenia sommelierskie oraz doradzam innym restauracjom, jak budować karty win i szkolić pracowników.
Business Traveller: Jakie doświadczenia ukształtowały Pana jako sommeliera?
Arkadiusz Kurowski: Miłość do wina pojawiła się dość późno, natomiast od małego uwielbiałem wszytko wąchać. Gdy ludzie kupowali rower, patrzyli na kolor, wagę, wielkość ramy – ja dodatkowo go wąchałem. Nie zjadłem niczego ani nie kupiłem dopóki nie powąchałem – zostało mi to do dziś. Drugim czynnikiem była chęć zrozumienia i posiadania wiedzy na dany temat, można trochę to podpiąć pod perfekcjonizm. A jest w tym słowie dużo racji, ponieważ wolę czegoś nie robić w ogóle niż zrobić coś źle.
Trzecim czynnikiem był zdecydowanie sportowy dryg i starty w zawodach i chęć zdobywania kolejnych certyfikatów. Miałem przyjemność wyjechać również do Anglii na staż i poczuć, czym jest „prawdziwa” gastronomia. Piękne lokale, olbrzymie piwnice z winami, dopracowane w najmniejszym szczególe dania, doskonały płynny serwis. To był teatr, sztuka kulinarna, pełna pasji, ambicji i zaangażowania.
Business Traveller: Jak dobrać wino do posiłku? Co mógłby Pan doradzić amatorom?
Arkadiusz Kurowski: Myślę, że jest to najtrudniejszy ale i najbardziej satysfakcjonujący moment mojej pracy. Kiedy danie i wino stanowi jedność, kiedy nic nie odstaje, nic nie przeszkadza a wręcz się uzupełnia. Totalna harmonia. Niestety problem polega na tym, że każdy ma inne gusta oraz inną percepcję smakową i zapachową. Niektórzy wyczuwają jakieś związki zapachowe, dla innych są one obce. Dlatego na początek stosowałbym się do podstawowych zasad:
– Ciężkiego wina nie łączyłbym z lekkim daniem, ponieważ totalnie je zdominuje
– Lekkiego wina nie łączyłbym z ciężkim daniem, ponieważ zupełnie sobie z nim nie poradzi
– Starajmy się zachować balans pomiędzy kwasowością, słodyczą i ciałem
– Dobrze, aby aromaty i bukiet dania pokrywały się z bukietem wina
Business Traveller: Jak najlepiej zacząć przygodę z winem, kiedy nie jest się profesjonalistą?
Arkadiusz Kurowski: Swoim kursantom polecam zakupienie książki wprowadzającej w świat wina oraz świadome picie tego trunku. Czemu świadome? Chodzi o to, aby pijąc wino skupić się na jego aromacie, na jego kwasowości, na tym jak rozlewa się nam po kieliszku, gdy nim kręcimy.
Trzeba wczuć się w historię, jaką winiarz chciał nam opowiedzieć, wczuć się w klimat, jaki panował podczas zbiorów i poczuć to wszystko w butelce wina. Dobrym pomysłem jest również skupić się na winach klasycznych, ze znanych krajów jak Francja czy Nowa Zelandia, najlepszych regionów jak Toskania czy Napa Valley i międzynarodowych szczepów takich jak riesling czy pinot noir.
Nie ma sommeliera, który rozpozna blend 15 szczepów z Azerbejdżanu czy Mołdawii, więc nie koncentrujmy się na takich winach. Zacznijmy od prostych win, dajmy im szanse, aby nas zainspirowały i wciągnęły w ten świat. Później będziemy mogli się tym winem bawić i cieszyć, ale nie tylko dlatego, że zawiera w sobie alkohol 🙂