Jednak w ostatnim czasie gazeta „The Independent” zarzuciła Trump Turnberry, że jako pierwszy hotel w Wielkiej Brytanii stosuje on rozpowszechniony w Stanach proceder, polegający na naliczaniu gościom obowiązkowych opłat (często zwanych opłatami klimatycznymi) za rzekomo „dodatkowe” usługi. Zalicza się do nich m.in. takie udogodnienia, jak: Wi-Fi, korzystanie z basenu albo siłowni, a nawet dostęp do kawy i wody mineralnej w pokoju. Opłata klimatyczna w Turnberry to ponoć 20 funtów za dzień doliczane do podstawowej ceny za pokój.
Podatki i opłaty
Przepisy obowiązujące w krajach UE nakazują, by ceny zawierały wszystkie obowiązkowe opłaty. Według korespondenta „The Independent” Simona Caldera, który wpadł na trop tej nieprawidłowości, obecnie opłata ta jest prawdopodobnie ukryta w cenie pokoju, choć hotel odmówił odpowiedzi na ten temat.
Fakt ten nie powinien być jednak dla nas zaskoczeniem, ponieważ firma Trump Hotel Management już dawno temu wprowadziła obowiązkową opłatę klimatyczną w wysokości 35 dolarów za noc dla gości hotelu Trump International Hotel w Las Vegas. W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej w Stanach Zjednoczonych nie ma przepisów zakazujących naliczania ukrytych opłat. Według serwisu resortfeechecker.com obecnie na obszarze USA znajduje się ponad tysiąc hoteli, które stosują taką opłatę w wysokości średnio 21 dolarów za dzień.
Dociekliwym gościom tłumaczy się, że jest to opłata za dostęp do hotelowych obiektów rekreacyjnych, choć nalicza się ją nawet wtedy, kiedy z nich nie korzystamy. Według nowojorskiego Instytutu ds. Hotelarstwa i Turystyki im. Tischa, który od ponad dwóch dekad interesuje się tym problemem, amerykańskie hotele nie ograniczają się jedynie do opłat klimatycznych.
W ostatnich latach w branży hotelowej pojawiły się m.in. opłaty za wcześniejsze zameldowanie i (o zgrozo!) wcześniejsze wymeldowanie, jak również za korzystanie z centrum biznesowego, usługę uzupełniania minibaru oraz pozostawienie bagażu pod opieką konsjerża.
Hotelowe daniny
Profesor Bjorn Hanson z Instytutu im. Tischa mówi, że wśród nowych „danin hotelowych” znajdziemy np. opłatę za parking niestrzeżony naliczaną w obiektach zlokalizowanych z dala od centrum miasta.
– W niektórych hotelach należy przygotować się na opłaty dla barmanów i innych członków personelu obsługujących większe grupy gości, a niekiedy nawet za połączenie lub rozdzielenie sal konferencyjnych. Zdarzają się także dodatkowe opłaty za rezerwacje grupowe – wyjaśnia.
Profesor Hanson zauważa również, że w ostatnich latach branża zaczęła stosować dużo bardziej surowe zasady anulowania rezerwacji, naliczając wysokie opłaty za rezygnację z pokoju tuż przed planowanym przyjazdem. W zeszłym roku grupy: Marriott, Hilton i InterContinental Hotels Group wprowadziły takie rygorystyczne zasady w nadziei, że przełoży się to na większe obłożenie pokoi.
Instytut im. Tischa szacuje, że w ubiegłym roku amerykańskie hotele naliczyły swoim gościom opłaty w łącznej wysokości blisko 2,7 miliarda dolarów, co stanowi pięcioprocentowy wzrost w stosunku do roku 2016. Profesor Hanson zauważa, że wiele opłat to dla hoteli niemal czysty zysk, ponieważ nie wiążą się one z koniecznością ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Dlatego zyskowność takich danin wynosi nawet 90 procent.
Jednak Hanson zauważa, że rok 2017 był pierwszym rokiem, w którym odnotowano spadek opłat za dostęp do
Internetu, prawdopodobnie ze względu na to, że coraz więcej osób ma zagwarantowany bezpłatny Internet w ramach swojego programu lojalnościowego. Na panewce spaliły także próby wprowadzenia opłaty za zagwarantowanie określonego przez klienta rodzaju pokoju, ponieważ okazało się, że nawet za dodatkową opłatą hotele często nie są w stanie zapewnić gościom pożądanego pokoju.
Różne triki i sposoby
Nie da się jednak zaprzeczyć, że amerykańskie hotele w większości nie ukrywają dodatkowych opłat i starają się szczerze przedstawić gościom, za co będą musieli dopłacić, a za co nie.
– Hotele informują nas o dodatkowych opłatach na swoich stronach internetowych, w e-mailach z potwierdzeniem rezerwacji czy też pokojowych menu – mówi Hanson.
– Oskarżenia o ukrywanie opłat wynikają w dużej mierze z tego, iż goście przyzwyczaili się do niepłacenia za niektóre usługi i rzadko kiedy sprawdzają, czy polityka danego hotelu lub sieci nie uległa zmianie – dodaje.
Można to zrozumieć – rezerwując pokój, najczęściej interesuje nas stawka za nocleg i rzadko kiedy ciekawi nas, za jakie usługi trzeba dopłacić.
Podróżnym, którzy uważają, że niesprawiedliwie naliczono im dodatkowe opłaty, z pomocą mogą przyjść odpowiednie przepisy federalne. Już w 2012 roku amerykańska Federalna Komisja Handlu nakazała 22 sieciom hotelowym ujawnienie wszystkich dodatkowych opłat i, według Hansona, nadal żywo interesuje się tą kwestią.
W Wielkiej Brytanii również zauważono ten problem. Brytyjski Urząd ds. Konkurencji bada obecnie zarzuty dotyczące niewłaściwych działań ze strony branży hotelarskiej i aktywnie monitoruje ich internetowe serwisy rezerwacyjne, sprawdzając, „czy ceny podawane klientom zawierają wszystkie koszty rezerwacji oraz czy klienci nie są zmuszeni do uiszczania dodatkowych opłat, które nie widnieją na stronie”. W lecie bieżącego roku urząd opublikuje pierwsze sprawozdanie w tej sprawie i jeżeli będzie ono krytyczne, można spodziewać się dalszych działań mających na celu zwiększenie przejrzystości cenowej w branży.
Wyjątkowy Nowy Jork
Tymczasem w Nowym Jorku dodatkowe opłaty naliczane są już nie tylko w tradycyjnych ośrodkach wypoczynkowych, ale coraz częściej także w hotelach położonych w centrum miasta. Według doniesień osób, które w ostatnich miesiącach odwiedziły Nowy Jork, niektóre luksusowe obiekty na Manhattanie naliczają gościom za każdy dzień tzw. opłatę miejską, która zwykle wynosi blisko 25 dolarów za pokój. Opłaty tego typu pobierane są m.in. przez hotele New York Hilton Midtown, Westin New York przy placu Times Square oraz cztery obiekty na Manhattanie należące do sieci Marriott. I tak, jak ma to miejsce w Vegas i wielu innych miastach, danina ta jest obowiązkowa i nie wlicza się jej w cenę podaną podczas rezerwacji. Najczęściej proceder ten uprawiają hotele znajdujące się przy Times Square, tłumacząc swoje działania tym, że plac ten jest jedną z najbardziej popularnych atrakcji miasta.
Według nieoficjalnych danych liczba hoteli na Manhattanie, które pobierają opłatę miejską, wzrosła w ciągu ostatnich dwóch lat z 15 do niemal 80, choć profesor Hanson uważa, że tak naprawdę jest ich około 30. Jak widać, nowojorska branża hotelarska nie przykłada wagi do przejrzystości w kwestii opłat.
Dziwić może dość bierna postawa podróżnych na obciążanie ich dodatkowymi sumami. Jednak dla znawców branży wprowadzenie opłat nie jest wcale zaskoczeniem. Choć w ubiegłym roku nowojorskie hotele odnotowały najwyższe obłożenie od ponad 30 lat, to w ostatnich dwóch dekadach ceny pokoi wzrastały jedynie o poziom inflacji. To z kolei zmusiło sieci do poszukiwania przychodów.
Wszystko wskazuje na to, że europejskie grupy hotelowe nie będą wzorować się na swoich amerykańskich odpowiednikach, co w dużej mierze wynika z surowszych unijnych przepisów. Firmy zarządzające podróżami służbowymi są zaznajomione z tą kwestią.
– Obecnie problem ten nie dotyczy hoteli znajdujących się na terenie Starego Kontynentu – wyjaśnia Rebecca Lee z firmy FCM Travel Solutions.
– Spotkaliśmy się już z tą kwestią w przypadku naszych klientów podróżujących do Stanów, jednak po naszej interwencji hotel zrezygnował z obciążenia klienta opłatą klimatyczną. Osoby podróżujące do Stanów w interesach nie powinny być obciążane takimi opłatami, ponieważ ich wizyta ma charakter służbowy, nie turystyczny – dodaje.
Jednak tak długo, jak sieci hotelowe będą szukać kolejnego sposobu na wyciśnięcie z klientów pieniędzy, opłaty miejskie i klimatyczne w USA będą miały się dobrze. Tymczasem prezydentowi Trumpowi pozostaje nadzieja, że jego klub Turnberry, gdzie dzienne stawki za korzystanie z pola golfowego wynoszą do 500 funtów, wyjdzie na swoje nawet bez dodatkowej opłaty, którą musiał znieść, aby nie naruszać przepisów.