Oczekiwania trwały długo. Ranek 19 marca był do tego wyjątkowo paskudny, znów pojawił się śnieg i deszcz, a mgła spowijała okolice lotniska powodując, że setki spotterów, którzy zjechali z całej niemal Polski, miały na co narzekać.
Jednak warto było czekać, bowiem, kiedy A380 w barwach Lufthansy dotknął kołami pasa na lotnisku, wrażenie było niezwykłe. To prawdziwy kolos. Długość 73 metrów sprawia, że porusza się majestatycznie a samochody „follow” wyglądają przy nim niczym dziecięce zabawki. Rozpiętość skrzydeł sięga 79 metrów, zaś wysoki jest na 24 metry, czyli jak całkiem solidna kamienica. Dodatkowa, bardzo miła dla oczekujących na płycie gości i dziennikarzy, niespodzianka to decyzja kapitana samolotu, Jürgena Rapsa (członek zarządu Lufthansy, szef pilotów i pierwszy z nich, który otrzymał licencję pilotażu A380), o wywieszeniu z kokpitu Airbusa biało-czerwonych flag. Zrobiło się całkiem swojsko.
Pojawienie się A380 w barwach Lufthansy na Okęciu miało symboliczny charakter. Jak stwierdził nowy Dyrektor Generalny Lufthansy w Polsce, Bart Buyse, był to z jednej strony urodzinowy prezent, z okazji 40-lecia działalności niemieckiej linii w Polsce, z drugiej promocja długodystansowych lotów tym samolotem do Nowego Jorku i Azji.
Faktycznie Lufthansa po raz pierwszy przewiozła pasażerów z polskiego lotniska, na trasie Warszawa – Frankfurt, 2 kwietnia 1971 roku. Systematycznie uruchamiano nowe połączenia, z najnowszymi, które wystartowały kilka miesięcy temu: Gdańsk – Dusseldorf oraz Warszawa – Mediolan (Lufthansa Italia). Dziś, jak podsumował Bart Buyse, linia realizuje ponad dwieście lotów każdego tygodnia łącząc swoje główne porty przesiadkowe, Frankfurt, Dusseldorf i Monachium z naszymi miastami: Warszawą, Gdańskiem, Krakowem, Katowicami, Wrocławiem, Poznaniem oraz Rzeszowem. Dyrektor warszawskiego lotniska, Michał Marzec, dodał, że Lufthansa jest jednym z najważniejszych partnerów portu imienia Chopina i że jesteśmy już przygotowani na regularne przyjmowanie tak olbrzymich jednostek.
526 powodów
Airbus, który odwiedził Warszawę, nosi imię „Frankfurt nad Menem” i jest jednym z pięciu tego typu samolotów obsługujących trasy niemieckiego przewoźnika z Frankfurtu do Tokio, Pekinu, Johannesburga i Nowego Jorku. Już wkrótce do tych miast dołączy San Francisco. Docelowo Lufthansa będzie operować piętnastoma maszynami tego typu.
Wejście drzwiami przy kabinie pilotów otwiera długi korytarz dolnego pokładu z klasą ekonomiczną oraz wejście na schody prowadzące na górny pokład, gdzie znajduje się salon pierwszej klasy i miejsca biznesowej.
Konfiguracja A380 przygotowana dla Lufthansy pozwala zabrać na pokład 526 pasażerów. Ośmioro z nich może spędzić podróż w luksusowych warunkach pierwszej klasy.
Jest to, jak zapewnia przewoźnik, najcichsza pierwsza klasa na świecie, dzięki akustycznemu materiałowi w zewnętrznej powłoce samolotu, izolacji piankowej pod wykładziną podłogową oraz dźwiękochłonnym, elektronicznie sterowanym, zasłonom przy każdym z ośmiu foteli. A te mają szerokość 80 centymetrów i rozkładają się w płaskie łóżko długie na 207 cm. Przeważają tu kolory wanilii i czekolady, każdy pasażer ma do dyspozycji 17-calowy monitor dotykowy z masą programów na żądanie i setkami płyt z muzyką.
Oddzielona kuchnią i łazienką (bardzo przestronna, zupełnie nie przypomina samolotowej toalety) za klasą pierwszą mieści się duża, przedzielana harmonijnymi, półprzeźroczystymi zasłonami, kabina Business Class. Mieści 98 pasażerów, fotele, w intensywnym granatowym kolorze, stoją w konfiguracji 2+2+2. W oparciach poprzedzających foteli jznajdują się monitory o średnicy 10,6 cala, zaś fotel, jednym przyciskiem, można rozłożyć niemal do pozycji horyzontalnej. Pracę ułatwiają umieszczone w fotelu gniazda zasilania, umożliwiające, bez użycia adapterów, podłączenie chociażby laptopa.
Klasa ekonomiczna oferuje 420 foteli, w dość wygodnej konfiguracji 3+4+3, które mają niebiesko-siwy kolor z żółtymi aplikacjami. Nowy design foteli sprawił, że są wygodniejsze i gwarantują każdemu z pasażerów dodatkowe 5 centymetrów przestrzeni – niby niewiele, jednak kto siedział w samolocie 12 godzin, wie, że bywa to zbawienne.