LINIOWIEC MARZEŃ

Autor tekstu: , Data publikacji:

O Dreamlinerze głośno jest już od dawna. Ten nowy samolot Boeinga, oznaczony jako B787, ma przekonać pasażerów, że „latanie to niezwykła przygoda”. Czy to się uda? Tom Otley opisuje swoje wrażenia z wizyty w siedzibie Boeinga w Seattle.

Boeing 787, zwany „liniowcem marzeń”, to niewątpliwie najbardziej oczekiwany model samolotu na świecie. A przy okazji mocno kontrowersyjny – spory wokół tego projektu obrosły już legendą. Słyszeliśmy, że jest niebezpieczny i że nie powinien latać. Słyszeliśmy, że jest za drogi i zbyt wymyślny. Słyszeliśmy już wszystko. Ale pewne jest to, że Dreamliner ma szansę zrewolucjonizować przeloty pasażerskie. Również biznesowe.

Podobnie jak w przypadku Airbusa A380, produkcja B787 była kilkakrotnie opóźniana, choćby z powodu strajku pracowników Boeinga w Seattle, który wybuchł pod koniec zeszłego roku. Jest prawdopodobne, że samolot zostanie zakupiony i przekazany japońskim liniom lotniczym ANA w pierwszej połowie przyszłego roku. Ostatnio Boeing wyjawił pełny koncept, kryjący się za projektem 787 i korzyści, które samolot ma przynieść biznesowym pasażerom.

STRACH PRZED LATANIEM

Pomysł na Dreamlinera zrodził się w 2000 roku, kiedy Boeing zaczynał pracę nad samolotem Sonic Cruiser. Miała to być nowa, superszybka maszyna, osiągająca niemal prędkość światła (ponad 1200 km/h, samolot rejsowy leci zwykle z prędkością około 966 km/h). Przy takich osiągach udałoby się znacząco skrócić czas podróży. Okazało się jednak, że po atakach z 11 września, a także w obliczu rosnących kosztów paliwa, linie lotnicze były bardziej zainteresowane wydajnością nowych samolotów, aniżeli biciem rekordów prędkości.

Boeing wiedział, że stali pasażerowie samolotów, innymi słowy – pasażerowie biznesowi – wolą pewne modele samolotów od innych. Dlaczego? Z powodu odczuć co do komfortu podróżowania, zaawansowania technologicznego czy też kwestii bezpieczeństwa. Cała sztuka polegała na tym, by przeanalizować dokładnie te preferencje i zaprojektować taki samolot, który potrafiłby je zaspokoić. W ten sposób pasażerowie biznesowi wybraliby te linie lotnicze, które obsługiwałyby dany model samolotu na wybranej trasie, na czym skorzystałyby też linie lotnicze. „Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że dla większości pasażerów latanie nie jest przyjemnym doświadczeniem” – mówi Kent Craver, Dyrektor ds. Marketingu i Badania Satysfakcji Pasażerów.

PRZECIW NUDZIE

Dzięki badaniom oraz informacjom, zebranym przez psychologów i antropologów kultury takich jak Blake Emery czy Clotaire Rapaille, Boeing dowiedział się kilku interesujących rzeczy. Wiadomo przecież, że pasażerowie nudzą się w czasie lotu. Często podróżują nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że muszą.

Badacze porównali lot samolotem z uczestnictwem w sportowej imprezie – i dostrzegli kilka istotnych rzeczy. Kiedy kibice oglądają mecz, siedzą na wąskich i twardych krzesełkach, ustawionych tak blisko siebie, że kiedy chcą wstać i przejść między rzędami, muszą przeszkodzić innym kibicom. A jednak wszyscy na trybunach to tolerują, bo zależy im, by uczestniczyć w czymś, co naprawdę lubią. Podobnie powinno być w czasie lotu.

Ale nie jest. Badania Boeinga dowiodły, że bez względu na kulturowe pochodzenie, każdy przejawia wrodzone zamiłowanie do latania. No bo kto z nas nie marzy czasem o tym, by wznieść się jak ptak w powietrze? Ale zamiłowanie do latania ma coraz mniej wspólnego z samolotami. Bo podróż samolotem coraz mniej kojarzy się ludziom z lataniem jako takim. Postrzegają ją raczej jako proces, na który składa się: dojazd do lotniska, odprawa, przejście przez bramkę, znalezienie odpowiedniego wyjścia, itd. Żadna z tych czynności nie jest przyjemna.

SAMOLOT WITA WAS

„Zanim ludzie wejdą na pokład, przygotowania do lotu zdążą im popsuć humor na dobre” – podkreśla Kent Craver. Stanowi to problem zarówno dla producentów samolotów, jak i dla linii lotniczych, gdyż większość frustrujących dla pasażerów wydarzeń ma miejsce jeszcze na ziemi.

Szef marketingu Boeinga dodaje: „Nasi psychologowie doradzili nam, że powinniśmy wyraźnie oddzielić to, co dzieje się w powietrzu od tego, co ma miejsce na ziemi. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu jest powitanie. Tworzy to swego rodzaju psychologiczne rozgraniczenie między dwoma światami i sprawia, że pasażerowie cieszą się na myśl o podróży samolotem”.

Brzmi nieźle, ale ponieważ liczbowy stosunek załogi samolotu do ilości pasażerów wynosi 1:50, powitanie każdego z nich osobiście mogłoby być nieco czasochłonne. Biorąc to pod uwagę, Boeing wpadł na pomysł, by konstrukcja samolotu zrobiła to sama. „Celem było skonstruowanie samolotu w taki sposób, by przekonać pasażerów do przygody, jaką jest latanie” – wyjaśnia Kent Craver.

Jak więc stworzyć takie powitanie? Najlepiej sprawić, by pasażerowie mieli poczucie przestrzeni i swobody już podczas wsiadania do samolotu, co pokazuje konstrukcja kabiny w nowym B787. Zazwyczaj pasażerowie wsiadają do samolotu przez długi, klaustrofobiczny tunel, potem przeciskają się przez wąskie przejście i siadają na miejscu obok niewielkiego okna. W B787 dodatkową przestrzeń uzyskuje się dzięki specjalnej konstrukcji sufitu, przypominającej kopułę i oświetlenie LED-owe w barwach niebieskiej oraz białej, co ma imitować niebo.

 

JAK W KATEDRZE

To stwarza znakomitą atmosferę już przy wejściu, a w dodatku kontrastuje z typowym wnętrzem samolotu, do którego przywykli pasażerowie. „To wywołuje podobny efekt, jak średniowieczne katedry. Kiedy ludzie wchodzą do środka, często przechodzą przez niewielki przedsionek, a chwilę potem ich oczom ukazuje się strzeliste wnętrze budowli” – porównuje Kent Craver.

„Liniowiec Marzeń” jest skonstruowany w nowoczesny sposób, nie tylko ze względu na użyte materiały. Zbudowany jest z kompozytów (plastiku wzmocnionego włóknami węglowymi), nie z aluminium, przez co jest bardziej wytrzymały, lżejszy i (teoretycznie) jego budowa trwa krócej. Oprócz udoskonalenia kadłuba od zewnątrz, w nowym B787 zmodyfikowano też wnętrze, dzięki czemu jego konstrukcja jest mocniejsza.

Pierwszą zmianą, jakiej dokonali projektanci, było powiększenie okien w samolocie o 65% w stosunku do tych w B777, które dotychczas były największymi oknami samolotowymi. To pozwala widzieć więcej, wzmacnia wrażenie rzeczywistego lotu, a także pozwala podziwiać horyzont pasażerom zajmującym środkowe siedzenia. Nowe okna pozwalają też na bardziej intuicyjną kontrolę natężenia światła. Zamiast rolet zastosowano elektroniczny ściemniacz. „Okna można przyciemnić, a jednocześnie podziwiać widoki na zewnątrz” – tłumaczy Kent Craver.

WEWNĘTRZNE NIEBO

Wnętrze samolotu utrzymane jest w naturalnej kolorystyce. B787 dysponuje jedenastoma różnymi efektami oświetlenia, które Boeing nazywa „wewnętrznym niebem”, w odróżnieniu od oświetlenia nastrojowego, które sprawia, że kolory są bardziej nasycone.

Kolejną innowacją, która spodoba się stałym pasażerom, jest zmiana ciśnienia w kabinie. Zwykle  w samolocie panuje ciśnienie takie, jak na wysokości 2438 metrów, ale dzięki badaniom przeprowadzonym w University of Oklahoma, Boeing dowiedział się, że większość objawów chorobowych, takich jak bóle głowy, nudności czy zmęczenie zanika, jeśli zmieni się ciśnienie na wyższe – takie, jakie panuje na wysokości 1838 metrów. Ponieważ łączy się to z nieco wyższym poziomem wilgotności powietrza, pasażerowie powinni na tym skorzystać.

Dodatkowo wprowadzonych zostało wiele innych udoskonaleń, jak choćby znajdujące się nad siedzeniami schowki bagażowe, które zostały wyposażone w łatwe w użyciu zatrzaski, które otwierają się po pociągnięciu lub naciśnięciu guzika. W klasie biznesowej usunięto je z centralnej części samolotu, aby stworzyć więcej przestrzeni.

„Liniowiec Marzeń” zużywa o 15-20% mniej paliwa niż B767, co przynosi korzyść środowisku i na pewno spodobało się liniom lotniczym. Boeing otrzymał zamówienia na  879 maszyn tego typu od  55 klientów z całego świata (w tym 8 maszyn ma trafić do LOT-u). To imponujące osiągnięcie, jeżeli weźmiemy pod uwagę cenę katalogową. Kwota zakupu samolotu wynosi od 161 do 171,5 mln dolarów.

CZEKAJĄC NA DREAMLINERA

Pasażerowie będą na „Liniowiec Marzeń” musieli poczekać jeszcze jakiś, bliżej nieokreślony, czas. Na razie muszą latać albo pasażerskim B747, albo którymś z modeli B777. Obecnie trwają prace nad powiększeniem B747 – tak, aby zmieściło się w nim jeszcze 45 miejsc w trzech klasach pasażerskich. B747-800 ma się pojawić w 2011 roku (Lufthansa złożyła zamówienie na 20 wersji pasażerskich).

Rodzina samolotów Boeing 777 cieszy się, jak dotąd, nieustannym powodzeniem i składa się obecnie z sześciu różnych modeli, z czego pięć to samoloty pasażerskie. Popularność samolotu widać na przykładzie linii Air France, która ma ponad 50 samolotów B777 i British Airways (43 samoloty tego typu, a kolejne zostały już zamówione). B777 może pomieścić od 301 do 368 pasażerów w trzech klasach i może pokonać ponad 9000 mil morskich, co wystarcza na lot z Ad-Dauha do Houston bez międzylądowania (nawigacyjna mila morska to 1853 m).

Do najbardziej popularnych należą B777-300, wersja ER (extender range) i B777-200 LR (longer range). Wersja ER ma zasięg 7930 mil morskich i może zabrać na pokład 365 pasażerów. Została wprowadzona w kwietniu 2004 roku i bardzo szybko zdobyła sobie popularność wśród linii lotniczych. Wersja LR, która weszła na rynek w lutym 2006 roku, może pomieścić 301 pasażerów, a jej zasięg to 9420 mil morskich. Obecnie jest to samolot rejsowy o najdłuższym zasięgu. Mówi się, że B777-200 LR jest w stanie zrealizować połączenie między każdymi dwoma miastami na świecie bez międzylądowania.

Około 35% modeli B777-300ER i B777-200LR zostało unowocześnionych w stosunku do wcześniejszej wersji B777. W nowszych wersjach skrzydła zostały wydłużone o 2 metry, poprzez dodanie wingletów (ukośnych skrzydełek aerodynamicznych na końcach skrzydeł), co poprawia aerodynamikę i wpływa na efektywniejsze zużycie paliwa. Winglety pomagają także skrócić długość startu zwiększają szybkość z jaką samolot wzbija się w powietrze.

W obu modelach tzw. współczynnik RPK (ilość oferowanych miejsc na kilometr) jest o 20% niższy niż w modelach A340-500 i A340-600. Dla przewoźników takich jak Quatar Airlines, które swój pierwszy model B777-200LR otrzymały w lutym, to ważny aspekt, gdyż niedawny strajk w fabryce Boeinga opóźnił zarówno przekazanie Dreamlinera, jak i wprowadzenie nowego połączenia między Ad-Dauha a Houston.