Zdjęca Leiką M robili Henri Cartier-Bresson, Steve McCurry, Ervit Eliott, Sebastiao Salgado. Nie ma chyba wybitnego fotografa, który nie miałby w ręku tego aparatu. Od dziś w Polsce dostępna jest najnowsza wersja Leiki M.
Czym się różni od swojego pierwowzoru, który powstał w latach 50.? Jak nigdy wcześniej pomaga zrobić ostre zdjęcie, jego obsługa jest prostsza, posiada funkcję filmowania, podgląd na żywo robionego zdjęcia, a także wyświetlacz ze szkła odpornego na zarysowania.
Fotografowie mówią, że jest niezniszczalny. I bardzo przyjazny. Nie ma tu zbędnych gadżetów i niepotrzebnych wodotrysków. – Praca na nim to także doznania estetyczne – mówi Szymon Szcześniak, fotograf zawodowo pracujący na Leice.
Gdzie najlepiej sprawdza się ten aparat? – Ze względu na swoje niewielkie wymiary oraz silną konstrukcję jest idealny do fotografii reportażowej i podróżnej – mówi Sławomir Kasper z Leiki.
Aparat idealny? Pewnie tak, gdyby nie cena. 26 tys. zł za sam korpus.