Pamiętasz swoją pierwszą podróż do Portugalii?
Oczywiście. To było w 2010 roku.
Co cię najbardziej zaskoczyło podczas tej podróży?
Niesamowita praca zespołowa ludzi, którzy mi towarzyszyli i wspierali w tym projekcie. Mieliśmy wspólne cele, marzenia i razem udało nam się je zrealizować.
Które miejsce na świecie nazywasz swoim domem?
Cóż, domem jest dla mnie zarówno Nazare, ponieważ uwielbiam to miejsce, jak i Hawaje, ponieważ tam dorastałem. Domem są dla mnie także Włochy, ponieważ kocham tamtejsze jedzenie i góry. Można więc powiedzieć, że – mój dom jest tam, gdzie akurat przebywam. Nie jestem pewien, czy odnalazłem już swoje miejsce na ziemi, choć być może są to właśnie Hawaje. Na pewno istnieje jeszcze jakiś zakątek, którego nie odkryłem i w którym mógłbym spędzić swoją starość i dokonać żywota. Zwykle spędzam od 3 do 6 miesięcy w Nazare i podobną ilość czasu na Hawajach. Gdy zostaje mi trochę wolnego, podróżuję po całym świecie.
Gdy kręciliśmy trzeci sezon 100-foot Wave, mieszkaliśmy we Włoszech i mieliśmy włoskiego kamerzystę, który pojechał z nami także do Portugalii i na Hawaje. Pewnego dnia ten gość powiedział mi: „Rany, zobaczyłem tu trzech Garrettów: Włocha, Hawajczyka i Portugalczyka, a każdy z nich jest inny”. Uwielbiam Nazare – to mój ulubiony zakątek. Mają tu przepyszne jedzenie, tutejsi mieszkańcy to cudowni ludzie i czuję się wśród nich jak w jednej wielkiej rodzinie.
Trudno się temu dziwić – rozsławiłeś Nazare na cały świat.
Uwielbiam mieszkańców Nazare i na całe szczęście jest to uczucie odwzajemnione. To prawda, przyczyniłem się nieco do wypromowania tego miasteczka, ale ono również odwzajemniło moją miłość, przyczyniając się do wzrostu mojej popularności, więc każde z nas na tym zyskało.
Jakie są twoje prognozy odnośnie przyszłości surfingu? W jakim kierunku zmierza ten sport?
Myślę, że jest to nadal bardzo uduchowione zajęcie i surferów uprawiających ten sport z miłości do wysokich fal, nie brakuje. Z drugiej strony ten sport potrafi być także niezwykle komercyjną dziedziną, a obecnie dzięki mediom społecznościowym każdy może się łatwo promować. Jest to więc bardzo interesujący czas dla surferów, którzy chcieliby zdobyć popularność dzięki swoim dokonaniom. Co prawda nie jestem wielkim zwolennikiem tego, ale ciekawie jest obserwować zachodzące zmiany, choć trudno powiedzieć co przyniesie przyszłość.
Z każdym rokiem pojawiają się kolejne nowości, a surferzy co rusz wpadają na nowe, oryginalne pomysły. Człowiek myśli, że w danym aspekcie doszliśmy już do ściany, a tymczasem ni stąd ni zowąd, ktoś wykonuje nowy niesamowity trick albo manewr, coś zupełnie innego. Takie zwroty czynią ten sport jeszcze bardziej ekscytującym i nieprzewidywalnym. Dużą rolę odgrywa tu także nowoczesny sprzęt surfingowy, dzięki któremu ci młodzi entuzjaści mogą wykonywać nieprawdopodobne ewolucje i bić kolejne rekordy.
Jakie trzy miejsca na świecie poleciłbyś początkującym surferom, próbującym stopniowo stawiać czoła coraz większym wyzwaniom?
Wszyscy mówią, że najlepszym miejscem dla początkujących surferów jest wybrzeże Kostaryki, ale w Portugalii również nie brakuje dobrych miejscówek. Na przykład Peniche, jeśli tylko nie przeszkadza nam zimna woda. Wielbiciele cieplejszych wód mogą udać się na Hawaje albo do wspomnianej już Kostaryki. Równie wspaniałe warunku surfingowe oferują wybrzeża Australii. We wszystkich tych miejscach znajdziemy doskonałe mielizny i przyjazne, niezbyt duże fale. Na mieliźnie można z powodzeniem stawiać pierwsze kroki na mniejszych falach, a po opanowaniu podstaw, spróbować się zmierzyć z większymi falami.
Spotkaliśmy się w Nazare z okazji premiery pokrowca na deskę surfingową firmy Thule. Co sądzisz o tym produkcie?
Miałem przyjemność go współtworzyć, więc nieskomnie powiem, że jest profesjonalny, użyteczny i bardzo go polecam zarówno początkującym, jak i zaawansowanym surferom. Parametry tego pokrowca, jego jakość i sposób wykonania, to najwyższy światowy poziom.
Surfing to nie tylko sport, ale także styl życia, prawda?
O tak, to styl życia, w którym człowiek czuje się jednością z wodą. Kiedy wchodzimy do wody, stajemy się jej częścią. Często przed surfowaniem poniekąd się z nią oswajamy, staramy się ją poczuć. To taki nasz surfingowy rytuał. Kręcąc serial 100-foot Wave, chcieliśmy podzielić się z widzami naszymi doświadczeniami i zainspirować ich do tego, by spróbowali pokochać ocean. Kiedy już tak się stanie, to sami będą czuć się strażnikami oceanu i wraz z nami będą starali się chronić jego naturalne piękno.
Cały świat docenia twoje wysiłki na rzecz ochrony oceanów. Ty i twoja żona przyczyniacie się w ten sposób do ratowania Ziemi.
Cóż, to ogromna odpowiedzialność, ale – z braku bardziej odpowiedniego słowa – czuję swoisty dług wobec tej planety i robię, co mogę, by ratować jej oceany.
Dziękuję za rozmowę.