Weekendowa ucieczka z wielkiego miasta

, Data publikacji:

Marzą ci się wielkie podróże, ale rezygnujesz już na starcie, bo przerasta cię ogrom przygotowań? Problem z wzięciem urlopu, bliscy kręcą nosem… Powodów znajdziesz wiele. Może warto zatem spróbować czegoś równie ekscytującego, jednak na mniejszą skalę?

Pomysłodawcą mikrowypraw jest Alastair Humphreys, brytyjski podróżnik i mówca motywacyjny, który po powrocie z czteroletniej podróży rowerem dokoła świata stwierdził, że czegoś mu jednak na co dzień brakuje i że nie ma zamiaru spędzać niedzielnych popołudni na obiadach u teściów. Trzy lata temu Łukasz Długowski przeprowadził z nim wywiad, a w tym roku światło dzienne ujrzała jego własna książka „Mikrowyprawy w wielkim mieście”. Mikrowyprawy zyskują więc popularność. Czym są i na czym polega ich fenomen?

Przygoda w zasięgu ręki

Najprościej mówiąc, mikrowyprawy to krótkie podróże, które nie wymagają dużego nakładu pieniędzy, specjalistycznego sprzętu, dużej ilości czasu ani wielkich przygotowań. To podróże, w które wybrać się można zaraz po pracy, które zajmą jeden weekend albo wręcz jedno popołudnie czy jedną zaledwie noc – rano wstajemy, kąpiemy się w pobliskim jeziorze, pakujemy namiot, wsiadamy w pociąg czy autobus i wracamy do codziennych obowiązków. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tuż za granicą wielkiego miasta, w którym mieszkamy, znajdują się dzikie, dziewicze przestrzenie, lasy, jeziora, jaskinie. Nie przypuszczamy nawet, że spływ pobliską rzeką może być równie ekscytujący co przeprawa przez Amazonkę.

Jak zorganizować mikrowyprawę?

W mikropodróży najlepsze jest to, że do jej zorganizowania potrzeba naprawdę niewiele, w myśl zasady im prościej, tym lepiej. Jak pisze Długowski, gdy już jesteś gotowy na coś bardziej ekstremalnego niż nocowanie na hamaku we własnym ogrodzie, bierzesz do ręki mapę okolicy i wyznaczasz sobie trasę. Szukasz informacji na temat wybranego szlaku czy miejsca, po czym pakujesz się i ruszasz w drogę. Co najważniejsze, pakujesz tylko to, co niezbędne i co zmieści się do plecaka: namiot, śpiwór, podstawowe rzeczy z apteczki, żel antybakteryjny, telefon, dokumenty. Jako że wyprawy te z reguły niewiele kosztują, nie musisz martwić się o wcześniejsze wypłacenie większej sumy pieniędzy. Wprawdzie w miejscach, do których poprowadzi cię mikropodróż, najczęściej nie znajdziesz banków ani bankomatów, ale to żaden problem. Od kilku lat na polskim rynku działa usługa cashback, realizowana przykładowo przez MasterCard jako „Płać kartą i wypłacaj”, która polega na wypłacaniu pieniędzy z kasy w czasie płacenia za zakupy kartą płatniczą. W ten wygodny sposób wypłacić można kwoty do 300 złotych, niekoniecznie zaokrąglone., Z danych NBP wynika, że w IV kwartale 2015 roku było w Polsce około 94 tys. punktów handlowo-usługowych, które oferują wspomnianą usługę, a ich liczba stale rośnie. Innymi słowy, gdyby zabrakło ci drobnych na bilet, możesz je swobodnie wypłacić podczas zakupów na stacji benzynowej, w osiedlowym sklepiku czy w delikatesach.

Dlaczego warto udać się w mikropodróż?

Najważniejszym argumentem przemawiającym za mikrowyprawą jest przełamanie rutyny. Życie codzienne większości z nas ogranicza się do powtarzania tych samych czynności: droga poranna do pracy i popołudniowy powrót, okazjonalny wypad do restauracji lub kina; każdego niemal dnia te same trasy, te same obrazy, ci sami ludzie. Nasze ciało i nasz umysł potrzebują odmiany. Z raportu Polskiej Organizacji Turystycznej dotyczącego krajowego rynku turystycznego wynika, że głównymi motywami wyjazdów, zarówno tych krótszych, jak i dłuższych, są oderwanie się od codzienności (50 proc. wskazań) i chęć odzyskania energii (46 proc.). Najczęściej decydujemy się na jednodniowe wyjazdy bez noclegu (43 proc. osób, które wskazało taką odpowiedź, organizuje krótkie wyprawy kilka razy w roku, a 35 proc. – częściej niż kilka razy w roku). 82 proc. ankietowanych jest zdania, że w Polsce jest wiele miejsc wartych odkrycia. Drugim argumentem przemawiającym za mikrowyprawą jest właśnie odkrywanie – nie tylko nowych miejsc, ale też siebie samych. Zupełnie inaczej zachowujemy się bowiem w cywilizowanym świecie, a inaczej, gdy przyjdzie nam spać pod gołym niebem. Jest to też niesamowita okazja, by zacieśnić więzy z przyjaciółmi, poznać ich z innej strony, zrobić wspólnie coś więcej niż kolejnego grilla. Trzeci argument to regeneracja. Wprawdzie wyprawa nieco zmęczy nas fizycznie, ale psychicznie odżyjemy, dzięki czemu efektywniej zabierzemy się do pracy, gdy już z wyprawy wrócimy.

Nie trzeba wyprawy w Himalaje, by dokonać czegoś wielkiego. Czasem wystarczy odrobina odwagi, mapa i ten pierwszy krok – podróż naszego życia może się wydarzyć zaledwie kilka kilometrów za miastem.