Właściciele Costa Concordii liczą straty

Autor tekstu: , Data publikacji:

- Musielibyśmy być szaleni, by po katastrofie Costa Concordii zmieniać nazwę firmy. Odbudowa marki na pewno trochę potrwa, ale ma głęboki sens – mówi Micky Arison, prezes Carnival Corp., właściciela Costa Crociere.

W wywiadzie dla „USA Today” Micky Ariston potwierdza straty, jakie armator Concordii, Costa Crociere, poniósł w wyniku feralnego wypadku. Tuz po wypadku liczba rezerwacji na rejsy Costa Crociere spadła o prawie 90 proc. W stosunku do tego samego okresu sprzed roku. Dziś dwa miesiące po wypadku, jest już nieco lepiej, ale rezerwacji na rejsy jest prawie dwa razy mniej niż rok temu. Zdaniem Arisona, mimo wypadku, armator Costy wciąż cieszy się we Włoszech popularnością, a sama linia jest uważana za bardzo dobrą, kojarzącą się z wakacjami markę.

Tłumacząc spadki w rezerwacjach prezes firmy Carnival tłumaczy, że tuż po wypadku Costa Crociere wstrzymała wszelkie akcje marketingowo – reklamowe. Na razie nie planuje specjalnych obniżek na swoje rejsy, nawet jeśłi miałoby się to odbyć kosztem mniejszej liczby pasażerów na statkach.

– Na pewno nie będziemy w związku z wypadkiem zmieniać nazwy Costa Crociere, bo ma ona swoja sześćdziesięcioletnią historię i jest znana na całym świecie – mówi w wywiadzie dla „USA Today” Arison.

Carnival Corporation to największy na świecie właściciel linii pasażerskich. Oprócz Costa Crociere jest właścicielem 9 innych linii. Przed wypadkiem statki Costa Crociere stanowiły 16 procent całej floty Carnival Corp. Przypomnijmy, że oprócz tragicznego wypadku Costa Concordii do awarii doszło na innym statku należącym do Costa Crociere: Costa Allegra. W wyniku pożaru na Oceanie Indyjskim spłonęła maszynownia, nikt jednak nie ucierpiał.