Internetowe trolle

Autor tekstu: , Data publikacji:

Internetowe trolle to gatunek internautów występujący na forach internetowych oraz w komentarzach do artykułów publikowanych w sieci. Cechą charakterystyczną trolla jest posiadanie własnego, najczęściej krytycznego, zdania na każdy temat.

Jeśli troll coś wie, to swoją wiedzą dzieli się z całym światem. Jego krytyka nie oszczędzi nikogo i niczego. Artykuł o sukcesach polskiej piosenkarki? – Piosenkarki?! Przecież ona zupełnie nie ma głosu, a karierę zrobiła przez łóżko. Nowe założenia budżetu państwa? – To katastrofa. Wszak troll zna się na ekonomii nie gorzej niż Leszek Balcerowicz. Metody nauki języków obcych? – A komu i do czego to potrzebne? Troll wie najlepiej, że wszystkie są nic niewarte. Opisze to zresztą w poście, w którym będzie się roiło od błędów ortograficznych. Troll posługuje się bowiem polszczyzną nie do końca poprawną. Dostaje się też i metodzie SITA. Niestety większość krytycznych tekstów opiera się na niewiedzy. W ten sposób powstają mity o nauce w stanie relaksu. Oto kilka z nich.

1.
Krytycy do jednego worka wrzucają metodę SITA i Callana. Tym samym próbują porównać dwa zupełnie odmienne style nauki. To tak, jakby porównywać jeepa z ferrari, tylko dlatego że oba są samochodami. W ten sposób może się okazać, że włoskie auto jest beznadziejne, bo nie radzi sobie na bezdrożach. Będzie to „prawie prawda”, bo sportowy bolid rzeczywiście utknie niskim zawieszeniem w pierwszej większej dziurze. Tyle że ferrari nie jest samochodem do jazdy po leśnych drogach. Ale kogo to obchodzi! Metodzie Callana równie daleko do metody SITA, jak tym dwóm autom do siebie. W metodzie Callana bardzo ważną funkcję pełni lektor, który z niebywałą szybkością wypowiada zdania. Tym samym próbuje wywołać u słuchaczy skupienie i koncentrację. Twórcom metody SITA przyświecała myśl, że stres i pośpiech nie służą zapamiętywaniu, więc znaczna część nauki przebiega tu w stanie relaksu.

2.
Biofeedback to jakieś hochsztaplerstwo wymyślone przez SITA, która chce sprzedać swoje urządzenie – można przeczytać na forach internetowych. Bzdura. Zjawisko biofeedbacku jest znane od dawien dawna. Biofeedback to inaczej biologiczne sprzężenie zwrotne. Polega ono na dostarczeniu człowiekowi informacji zwrotnych o stanie jego organizmu, które pozwalają mu wpływać na funkcje ciała, normalnie będące poza świadomą kontrolą, np. na rodzaj emitowanych fal mózgowych. Brzmi to nieco zawile, ale w praktyce jest dosyć proste. Okulary SITA są właśnie takim urządzeniem do biofeedbacku. To system złożony z czujnika oddechu połączonego z diodami, które zapalają się i gasną w rytmie wdychanego i wydychanego powietrza. Im wolniej oddychamy, tym wolniej zapalają się diody. Im spokojniejszy jest rytm zapalających się i gasnących światełek, tym spokojniej oddychamy. Dzięki temu uspokajamy się, nasze ciało się odpręża, mięśnie się rozluźniają. Inaczej zaczyna również pracować nasz mózg. Zapadamy w stan głębokiego relaksu. Gdybyśmy obserwowali w tym czasie pracę naszego mózgu na elektroencefalografie, okazałoby się, że w zapisie naszych fal mózgowych przeważają fale alfa. Biofeedback jest wykorzystywany do leczenia nerwic i ADHD. Terapia jest refundowana przez NFZ, a ta instytucja liczy się z pieniędzmi.

3.
SITA obiecuje naukę bez wysiłku. Kolejne nieporozumienie. SITA to system, który wspiera naukę języków. Nauka tą metodą wymaga sporego zaangażowania z naszej strony. Każda lekcja składa się z czterech faz, trzeba czytać, powtarzać i mówić w języku obcym. Zapamiętywanie w stanie relaksu to tylko jeden z etapów nauki. Samego relaksu, jego osiągania i utrzymywania się w nim, również trzeba się nauczyć. Kursanci poświęcają na to zazwyczaj dwa, trzy dni.

4.
Słuchając Bacha, też można się zrelaksować – padają kontrargumenty – a płyta kompaktowa kosztuje dużo mniej niż SITA. Owszem. Tylko że osiągnięcie stanu relaksu to jedno, a jego utrzymanie to drugie. Jedna lekcja trwa około czterdziestu minut, a zatem tyle czasu należy utrzymać się w stanie relaksu. Bez długotrwałego treningu medytacji to raczej niemożliwe. Oczywiście można poszukać w okolicy praktykujących buddystów i od nich uczyć się relaksu. Gorąco polecam, szczególnie tym, którzy cierpią na nadmiar wolnego czasu. Urządzenie SITA ma pomóc tym osobom, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu z technikami oddechowymi i relaksacyjnymi.

5.
Kolejny mit: SITA nie uczy wymowy, polega jedynie na wkuwaniu słówek. Powtórzę się: nauka metodą SITA składa się z czterech faz. Najpierw zapoznajemy się z dialogiem i słuchamy go z urządzeniem w stanie relaksu, później z zapamiętanymi słowami i zwrotami układamy zdania. To bardzo ważne, aby ułożone zdania wypowiadać na głos. Tylko w ten sposób w naszym mózgu powstanie tzw. ślad pamięciowy, który pozwoli nam przypomnieć sobie dane słowo czy zwrot, gdy będą nam potrzebne w rzeczywistej sytuacji. – Mówić, mówić i jeszcze raz mówić – podkreślają eksperci metodyczni SITA.

6.
Ucząc się metodą SITA, nie nauczysz się gramatyki – twierdzą krytycy na internetowych forach. Od razu wiadomo, że są to osoby, które wypowiadają się głośno na temat czegoś, czego nigdy nie widziały. Każdy kurs SITA, oprócz płyt, zawiera podręcznik, w którym opisane są podstawowe reguły rządzące danym językiem. Oczywiście nie jest to ten sam poziom uszczegółowienia, który znamy z podręczników akademickich. Trzeba jednak pamiętać o tym, że SITA nie jest przeznaczona dla przyszłych tłumaczy przysięgłych. Zresztą czy potrafimy opisać wszystkie zasady gramatyczne rządzące językiem polskim? Obawiam się, że większość z nas nie umiałaby przytoczyć nawet kilku z nich. A jednak nie przeszkadza nam to w swobodnej i sprawnej komunikacji.

7.
Autorzy SITY negują inne metody nauki. Nieprawda. SITA jest jednym z wielu pomysłów na naukę języka. Jednym odpowiada, innym nie. Żaden z ekspertów SITA nie twierdzi, że jest to sposób nauki odpowiedni dla każdego. SITA nie odcina się od metod tradycyjnych. Wręcz przeciwnie, sama oparta jest na zdobyczach nowoczesnej pedagogiki. Wspiera się jednak przy tym technologią i odkryciami z zakresu neurologii i psychologii.

8.
Na forach roi się od wpisów osób, które zniechęciły się do nauki metodą SITA. Wszystkie takie posty brzmią bardzo podobnie: – Wydałem półtora tysiąca na SITĘ. Użyłem ze dwa, trzy razy, teraz leży na półce i zbiera się na niej kurz, bo nie działa. Jak to czytam, od razu przypomina mi się pewien dowcip. Przychodzi Żyd do Pana Boga i zaczyna się skarżyć: – Panie Boże, czemu ja nigdy nie wygrałem w totolotka? Bóg mu na to: – A czy chociaż raz wypełniłeś kupon? Podobnie jest z SITĄ. Metoda nie będzie skuteczna, jeśli nauce nie będzie towarzyszyła systematyczność i konsekwencja. Cudów nie ma. SITA ułatwia przyswajanie wiedzy, ale nie jest lekarstwem na lenistwo.

Jeśli nadal nie jesteś przekonany, zapraszamy do naszych salonów prezentacji. Okazuje się, że ci, którzy skorzystali z metody SITA, bardzo rzadko ją krytykują.

Więcej…

Karol Daniłowski