Równie chętnie panowie z Italii odwołują się do chlubnej przeszłości, czego dowodzi właśnie „Giulietta”. Auto o takiej nazwie było produkowane już wcześniej, w latach 50. dwudziestego wieku. „Giulietta” była, dodajmy, i piękna, i stylowa. Dlatego każdy mężczyzna chciał mieć takie auto w garażu. Nie wierzycie? Wystarczy spojrzeć na filmy – Alfa „Julia” zagrała w wielu produkcjach (ostatnio we wspaniałym amerykańskim „The Nine” z Danielem Day Lewisem w roli głównej). „Giulietta” Anno Domini 2010 to hatchback, w dodatku w rozmiarze kompakt i z 350-litrowym bagażnikiem, a więc jest większa – i to nie tylko o przysłowiowe oczko – od swojej protoplastki. Nowa Alfa zastępuje model 147, którego produkcja właśnie się zakończyła. Auto trafi do klientów, dla których model „Mito” był za mały (lub zbyt damski), zaś „159” za duży.
NAJBEZPIECZNIEJSZY KOMPAKT ŚWIATA
Testy zderzeniowe niezależnego instytutu Euro NCAP potwierdziły, że pod względem bezpieczeństwa Alfa w swojej klasie (czy jak kto woli segmencie) nie ma sobie równych. „Julka” dostała pięć gwiazdek i 87 na 100 możliwych punktów za to, jak zachowuje się podczas zderzenia i jak jest wyposażona, żeby chronić nas przed jego skutkami. Co możemy mieć na pokładzie „Julii”? Na przykład 6 poduszek powietrznych. Do tego auto ma komplet elektronicznych gadżetów, które pomagają w prowadzeniu. Wśród nich znajdziemy m.in. system Vehicle Dynamic Control (zarządza kontrolą podjazdu pod górę i kontrolą trakcji, a także wspomaganiem nagłego hamowania), MSR – przeciwdziałający blokowaniu się kół napędowych przy redukcji biegów, Dynamic Steering Torque (aktywne wspomaganie układu kierowniczego), Electronic Q2, który działa podobnie do samoblokującego się mechanizmu różnicowego (ten sam moment obrotowy jest kierowany na jedno i drugie koło napędowe) oraz najnowszy system Prefill, który po zwolnieniu pedału przyspieszenia wysyła samoczynnie odpowiedni sygnał do układu hamulcowego samochodu, skracając czas reakcji całego układu (w konsekwencji skracając drogę hamowania).
JESTEM WŁOSKA
Można powiedzieć, że do bólu. Styliści Alfy Romeo są Włochami i to widać w każdym calu nowego auta. Samochód jest przy tym wspaniale wykończony, ma dobrej klasy system audio (za dopłatą można zamówić odtwarzacz i nagłośnienie marki Bose), a jeśli już zdecydujemy się na skórzaną tapicerkę, to będzie oczywiście efektownie przeszywana na łączeniach. Pod tym względem „Giulietta” może się podobać. A silniki? To też powód do dumy. Włosi budują jedne z najbardziej doskonałych jednostek napędowych na świecie. Benzynowe turbodoładowane motory Alfy generują – mimo pojemności zaledwie 1,4 litra – od 120 do nawet 170 koni. Mało? Alfę można mieć w wersji Quadrifoglio Verde z motorem 1750 Tbi o mocy aż 235 KM (przyspieszenie do setki w czasie poniżej 7 sekund!). Oszczędnym (albo tym, którzy pokonują bardzo długie trasy) polecamy dwa diesle JTDM. Słabszy ma 105 koni, ale za to jego maksymalny moment obrotowy wynosi aż 320 niutonometrów – kilka lat temu takimi osiągami mogli się pochwalić właściciele benzynowych… Jaguarów. Mocniejszy silnik wysokoprężny (170 KM) na pewno nikogo nie zawiedzie. Prędkość maksymalna auta z takim dieslem to 218 km/h, zaś przyspieszenie do setki zajmuje ledwie 8 sekund. Nieźle, bo to przecież „klekot” (żargonowa, potoczna nazwa silnika wysokoprężnego) – miłośnicy szybkiej jazdy jeszcze całkiem niedawno patrzyli na takie modele z pogardą. Jeździć ropniakiem mogli tylko taksówkarze – twierdzili miłośnicy mocnych wrażeń zza kierownicy. Ale to już przeszłość, zresztą nie tylko w przypadku Alfy Romeo.