Kapsztad. Najpiękniejszy koniec świata…

Autor tekstu: , Data publikacji:

Uchodzi za jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Idealny klimat, położenie, błękit atlantyckich fal, białe plaże, winnice, festiwale jazzowe i kosmopolityczna atmosfera – to jeszcze nie wszystko! Marzena Mróz zaprasza do Kapsztadu.

Kapsztad (Cape Town, Kaapstad) po Johannesburgu, stolicy RPA, jest drugim co do wielkości miastem w kraju. Leży w cieniu majestatycznej Góry Stołowej, na granicy dwóch oceanów, otoczony wzniesieniami opadającymi w kierunku szerokich, pustych plaż.

Miasto ma kolor biało-różowy – skąpane w słońcu, tętniące życiem, dostatnie. Tylko tu można opalać się na plaży „strzeżonej” przez Dwunastu Apostołów, zobaczyć najdalej na południe wysunięty punkt Afryki, popływać z pingwinami i zjeść najlepszego homara na Ziemi.

Bulwar, akwarium i Long Street

Dzielnice Kapsztadu rozciągają się amfiteatralnie nad Atlantykiem, a od zimnych podmuchów wiatru z Antarktydy chroni je masyw Góry Stołowej. Wieżowce sąsiadują tu z budynkami jakby żywcem przeniesionymi ze starych holenderskich miasteczek. Nic w tym dziwnego, gdyż miasto w 1652 roku założyli Holendrzy, jako przystań dla Kompanii Wschodnioindyjskiej.

Symbolem Kapsztadu jest wznosząca się na wysokość 1087 m n.p.m. Góra Stołowa. Jej wierzchołek często przykrywa „obrus”, czyli gruba warstwa chmur. Pogoda w Kapsztadzie zmienia się bardzo szybko, dlatego wspinaczkę lub wjazd kolejką na szczyt warto rozpocząć, kiedy niebo jest idealnie bezchmurne. Można wtedy zobaczyć całe miasto i połyskujący w promieniach słońca Przylądek Dobrej Nadziei.

Kolejnym charakterystycznym punktem miasta jest Victoria & Alfred Waterfront – dzielnica rozrywek wzorowana na najbardziej stylowych miejscach Londynu, Bostonu czy San Francisco. Znajduje się ona pomiędzy założonymi w 1860 roku portami wewnętrznymi, nazwanymi na cześć angielskiej królowej i jej syna. Jeszcze 40 lat temu, miejsce to nie miało ani duszy, ani klimatu, a dziś uchodzi za symbol miasta. Liczne sklepy, restauracje (w tym słynna Cape Quarter), kluby, bary, hotele przyciągają i stałych mieszkańców, i turystów. Tam, gdzie było to możliwe, zachowano stylowe budynki – w dawnym magazynie jest dziś luksusowy hotel, przepompownię przerobiono na pub, a w więzieniu mieści się szkoła.

Zwiedzając Kapsztad nie można pominąć otwartego w 1995 roku akwarium. W 30 basenach żyje 300 gatunków ryb pochodzących z oblewających tę część świata oceanów: Indyjskiego i Atlantyckiego. Szczególną atrakcję stanowi Open Ocean Tank o pojemności 2 mln litrów, w którym można zobaczyć rekiny i płaszczki.

Koniecznie trzeba też pójść na spacer Long Street – ta ulica z domami w stylu wiktoriańskim, holenderskim i art deco, uważana jest za najpiękniejszy zakątek miasta. Restauracje, sceny muzyczne, teatry, targi staroci, romantyczne hotele, antykwariaty i księgarnie przyciągają zwłaszcza turystów z Europy.

„Kapsztad to nie Afryka” – mówią jego mieszkańcy. I rzeczywiście, elementów charakterystycznych dla Czarnego Lądu trzeba się tu naszukać. W tym celu warto zwiedzić Muzeum Afryki Południowej przy Queen Victoria Street, a także Galerię Narodową RPA. Afrykańską sztukę można też kupić w galeriach i sklepach.

Plaże w cieniu gór

Plaża w Camps Bay, położona w cieniu szczytu Głowa Lwa i łańcucha górskiego Dwunastu Apostołów, to miejsce, w którym można spędzić nie tylko wakacje, ale i życie. Otoczona palmami i znakomitymi restauracjami, które serwują owoce morza, nie bywa zatłoczona nawet w sezonie, na przełomie grudnia i stycznia.

Z kolei w Bantry Bay większość domów to luksusowe posiadłości, wkomponowane w strome zbocze góry. A w popularnym w ostatnich latach Clifton znajdują się cztery kameralne plaże, oddzielone od siebie granitowymi głazami. Szczyt zwany Głową Lwa skutecznie chroni amatorów tego miejsca przed silnymi południowo-wschodnimi wiatrami.

Do najpiękniejszych w okolicy należy też niewielka plaża Llandudno, usytuowana około 10 km na wschód od Camps Bay. W kształcie półksiężyca, ze złotym piaskiem i krystalicznie czystą wodą uchodzi za najlepsze miejsce na oglądanie romantycznego zachodu słońca. Niespełna półgodzinny spacer wzdłuż skalistego brzegu kończy się w zacisznej, osłoniętej skałami Sandy Bay – ulubionej plaży naturystów.

Droga prowadzi dalej, do Hout Bay. Jest kręta, a krajobraz zapiera dech w piersiach. Za najpiękniejsze uchodzą widoki, które można obserwować ze zboczy wzniesienia o nazwie Chapman’s Peak. Na początku malowniczej drogi, biegnącej wzdłuż linii brzegowej znajduje się hotel, słynący ze znakomitej restauracji. W wiosce Hout Bay warto wstąpić do jednej z wielu kawiarni czy pubów, z których najpopularniejszym jest Dirty Dick’s Tavern.