Śpieszmy się kochać lodowce

Autor tekstu: , Data publikacji:

Jeśli ktoś przegapił nierówny i słaby w tym roku sezon zimowy, ma jeszcze ostatnią szansę – kwietniowe i majowe narty na austriackich lodowcach. Warto się pośpieszyć, bo wiosna i lato zapowiadają się w tym roku znów upalnie, a to nie służy wysokogórskim terenom narciarskim.

Śpieszmy się kochać lodowce, bo tak szybko odchodzą – chciałoby się powiedzieć, parafrazując znane powiedzenie. Niestety to prawda. Gdy jeszcze kilkanaście lat temu po raz pierwszy zwiedzałem (późną wiosną, wczesnym latem) większość austriackich lodowców – m.in. Kitzsteinhorn, Solden, Hintertux czy Stubai – warunki na początku czerwca były przyzwoite: rano mocno zmrożony firn z ewentualną cienką warstwą świeżego śniegu.

Dziś sytuacja wygląda zgoła inaczej – po rekordowym jeśli chodzi o wysokie temperatury ubiegłorocznym sierpniu większość alpejskich lodowców skurczyła się o średnio 4 metry. Proces ten trwa od co najmniej dziesięciu lat, rady na niego nie ma, choć i tak austriackie lodowce, w tym największy w Austrii Stubai – są w uprzywilejowanej sytuacji – obecnie nie ma szans, by jakakolwiek inwestycja narciarska, ulokowana poniżej 2000 m.n.p.m. dostała bankowy kredyt.

W lodowcowej dolinie

Dolina Stubaital i lokujący się na jej końcu największy zagospodarowany teren lodowcowy w Austrii do idealne miejsce na wyczerpujący i ciekawy wypad na przełomie kwietnia i maja. Dni są już długie i bardziej słoneczne, a wysokość, na której położona jest większość lodowcowych stoków – powyżej 2700 m.n.p.m. – gwarantuje wiosną zimowe warunki narciarskie przynajmniej do wczesnego popołudnia. Stubai przyciąga też swoja lokalizacją – zaledwie pół godziny jazdy od Innsbrucka, do którego można przylecieć samolotem via Wiedeń.

Dolina, zaczynająca się tuż koło autostrady Innsbruck – Brennero ma ponad 35 kilometrów. Otoczona jest ponad 80 lodowcami i ponad stoma trzytysięcznikami. Na dole kilka kameralnych i cichych miejscowości –  Schönberg, Mieders, Telfes, Fulpmes oraz Neustift, w których znajdują się pensjonaty i hotele, w tym de facto najlepszy i jedyny w całej dolinie pięciogwiazdkowy Hotel SPA Jagdhof, należący do znanej sieci Relais & Chateaux.

Stubai to najrozleglejszy teren lodowcowy w austriackich Alpach. Fot. Julia Zambrzycka

Stubai to najrozleglejszy teren lodowcowy w austriackich Alpach. Fot. Julia Zambrzycka

Większość z grubo ponad 60 tras narciarskich w dolinie znajduje się naturalnie na lodowcu. By na nie dotrzeć, musimy dostać się samochodem lub autobusem do miejscowości Mutterberg (1721 m.n.pm.), gdzie znajdują się obszerne parkingi, kasy oraz dolna stacja dwóch kolei linowych, wywożących narciarzy na inne fragmenty lodowca – do Gamsgarten i Eisgrat. Gwarno i głośno jest tutaj co najmniej do połowy czerwca, czasem i dłużej, jeśli pozwolą na to warunki narciarskie.

Prawie jak Sella Ronda

Na upartego Stubai można nazwać jedyną w swoim rodzaju narciarską huśtawką lodowcową – możemy tutaj zatoczyć kilkudziesięciokilometrowe koło, przemieszczając się wyciągami zgodnie z ruchem wskazówek zegara: od dolnej stacji Mutterberg, poprzez pośrednią Fernau, Jungrauenbodele (2600 m.n.p.m.), Schaufelnieder, Jochdohle (3150 m.n.p.m.), poprzez doskonałe szerokie i wysoko położone trasy wzdłuż wyciągów Daunferner, by wreszcie zjechać na sam dół 10-kilometrową hoch-alipine strasse „Wilde Grub’n” do Mutterbergu.

Widok ze stacji Eisgrat. Fot. Julia Zambrzycka

Widok ze stacji Eisgrat. Fot. Julia Zambrzycka

Ze względu na swój obszar i dość łagodne ukształtowanie (brak kamienistych kotłów) tereny lodowcowe na Stubaiu to bardzo dobre miejsce na uprawianie free-ride’u, czyli jazdy poza trasami, która z roku na rok staje coraz popularniejsza, także wśród Polaków. Na szczęście nie ma tutaj parku narodowego i sporo szlaków poza wyznaczonymi trasami jest bez trudu dostępnych. Są też tak poprowadzone, by w niemal każdej chwili można było wrócić na przygotowaną przez ratraki trasę. Skala trudności jest różna, ale co warte podkreślenia – znów, dzięki łagodnemu ukształtowaniu terenu, nie jest obszar typowo lawinowy. Dla fanów free ride’u właściciele lodowca wybudowali specjalnie kilka lat temu dodatkowy wyciąg orczykowy Daunscharte, który dociera blisko szczytu Daunkogel (3330 m.n.p.m.) oraz prawdziwą perełkę, czyli  czteroosobowe krzesełko Daunkopf (3225 m.n.pm.). Nie lada gratką jest prawdziwa grota lodowa, otwarta dla zwiedzających.

Jak na jeden z najlepiej przygotowanych terenów narciarskich w Europie przystało, Stubai imponuje infrastrukturą – pełno tutaj doskonałych restauracji z lokalnym tyrolskim slow-food (nawet wytwarzanym na miejscu od podstaw), wypożyczalnie Intersportu proponują najnowszy sprzęt z aktualnego sezonu, są też doskonale wyposażone sklepy ze sprzętem nie tylko narciarskim ale też wspinaczkowym czy trekkingowym.

Skalę tutejszych inwestycji i zaangażowania dobrze oddaje największa inwestycja ostatnich lat, czyli nowa kolej linowa 3S Eisgratbahn, która zastąpi nieco już wysłużona starszą gondolę. Inwestycja jest warta – bagatela – ponad 60 milionów euro. Oszałamia tez tempo jej budowy, która rozpoczęła się w lecie zeszłego roku, a będzie gotowa na przyjęcie pierwszych narciarzy już w październiku 2016 roku. To będzie prawdziwa zmiana jakościowa – nowoczesne weagny pomieszczą 32 osoby, dolna stacja zostanie usytuowana przy samym parkingu, a system olinowania sprawi, że nawet silny wiatr nie będzie przeszkodą w jej funkcjonowaniu.

Nowa kolejka linowa, która zostanie otwarta już na początku sezonu 2016

Nowa kolejka linowa, która zostanie otwarta już na początku sezonu 2016

Rodzina doliną silna

Nie byłoby tego ośrodka narciarskiego jak i wielu innych atrakcji w dolinie Stubaital, gdyby nie osoba Heinricha Kliera, który w tym roku skończy 90 lat. To on już w latach 60-tych rozpoczął starania o budowę  pierwszej kolejki na lodowiec. Czasy nie były wówczas sprzyjające – miał przeciw sobie miejscowych górali, którzy w industrializacji widzieli głównie zagrożenie (dziś oczywiście przyklaskują Klierowi). Jedynym sojusznikiem Kliera był  Landeshauptmann Tyrolu. To dzięki ich wspólnym staraniom w drugiej połowie lat 60-tych budowa wreszcie ruszyła. Za pożyczone z banku i od znajomych pieniądze Klier

wybudował pierwszy wyciąg i drogę przez całą dolinę aż do Mutterbergu. Kolejka do schroniska Dresdner Hütte ruszyła w 1973 roku. Pozostałe ponad 300 metrów do Gamsgarten pokonywano na piechotę. Rok później ruszyła kolejka do Eisgrat.

Ale ambitny Klier to nie tylko dobry biznesmen, ale przede wszystkim miłośnik gór, który w latach 50-tych publikował swoje opowiadania, wspinał się w Dolomitach. Był tez lokalnym patriotą i jako taki sprzeciwiał się przyłączeniu Południowego Tyrolu (części Austrii do 1918 roku do Włoch), był nawet członkiem separatystycznego Ruchu Wyzwolenia Południowego Tyrolu. W efekcie w 1964 roku został skazany zaocznie przez włoski sąd na 20 lat pozbawienia wolności za udział w …wysadzeniu pomnika Mussoliniego w miejscowości Waidbruck. Został ułaskawiony przez prezydenta Włoch Oscara Luigi Scalfaro dopiero w 1998 roku.

Dziś Klier i jego rodzina to miejscowi – nie tylko tu, w dolinie Stubai, ale i w Insbrucku, potentaci. Senior rodu do dzisiaj jest członkiem zarządu Wintersport Tirol AG. Prezesem zarządu spółki jest jego młodszy syn Reinhard. Oprócz kolejek górskich na lodowcu Stubai należy do nich również hotel Happy Stubai oraz sieć sklepów Intersport.

Od początku istnienia spółka zainwestowała w rozwój ośrodka – bagatela – prawie miliard złotych. Efekty naprawdę oszałamiają.