Na kilkudniowy pobyt wybraliśmy farmę Hof am Schloss, znajdującą się u podnóża góry z majestatycznym zamkiem, leżącej w malutkiej i cichej wsi Lichtenberg tuż obok Prad am Stilsferjoch. Jej właściciele – Manuela i Florian wraz z czwórką dzieci są tutaj na swoim od wielu lat, co roku starając się uatrakcyjnić spędzany tutaj czas. Dość powiedzieć, że oferowane przez nich apartamenty są w idealnym stanie, mają obszerne tarasy i zapewniają intymność.
Ludzie i natura
To idealne miejsce na spotkanie z naturą – oferowane na śniadanie jaja pochodzą od chodzących swobodnie po podwórku kur, mleko i jogurty od hodowanych krów, boczek – od własnych świń, miód z własnych uli. Można powiedzieć, że gospodarstwo jest wzorem metra z Sevres, jeśli chodzi o agroturystykę. Kozy i osiołki będą dużą atrakcją dla dzieci, dorośli zainteresują się przydomową wytwórnią serów i boczku – bo Manuela i Florian, można powiedzieć, zajmują się niemal wszystkim.
Po spędzonym aktywnie dniu warto wspiąć się na pobliski szczyt i skałę, gdzie znajduje się średniowieczny zameczek, z którego rozciąga się imponujący widok na dolinę Venosta. Wypicie szklaneczki własnego wina na opuszczonym zamkowym dziedzińcu jest na pewno warte grzechu.
Farma Hof am Schloss należy do Stowarzyszenia Roter Hahn (Czerwony Kogut). Organizacja, specjalizująca się w promocji aktywnej agroturystyki, zrzesza dziś już ponad 1800 farm na terenie Południowego Tyrolu. Początkowo, jeszcze w latach 80. włoskie farmy oferowały bardzo niski standard. Dziś, po 30 latach Roter Hahn to wizytówka jakości – farmerzy specjalizują się w wybranych atrakcjach, np. w produkcji win, serów, własnych przetworów, jeździe konnej czy hodowli zwierząt. Żadna z farm nie może oferować więcej niż pięć apartamentów lub osiem pokoi, każda dostaje także swoją punktację, odpowiadającą hotelowym gwiazdkom. Tutaj przyznawane są kwiaty w skali od 1 do 5.
Glorenza, perła architektury
Koniecznie musimy się wybrać do jednego z najmniejszych miast w Europie – Glorenzy (Glurns), które swoje prawa miejskie otrzymało na przełomie XIII i XIV wieku. W mieście żyje niespełna 900 mieszkańców, a historię czuje się w jego każdym calu – historyczna część otoczona jest średniowiecznymi murami, do wewnątrz dostać się można tylko starymi bramami.
Chłodzące fasady i zacienione wykusze pozwalają na odpoczynek. Warto odwiedzić tutaj Tea Salon – urokliwe miejsce na odpoczynek i zamienić kilka słów z Traude Horvath, Austriaczką, która przeprowadziła się do Południowego Tyrolu i wraz z mężem zbiera lokalne zioła i przygotowuje autorskie mieszanki herbaciane, które potem serwuje swoim gościom. Z kolei metodą na głód będzie degustacja wielosmakowych knedli na farmie Birkenhof, prowadzonej przez rodzinę Hilberów. Gwarantujemy, że przyjętą porcję musimy spalić następnego dnia na… nartach, wjeżdżając na Passo Stelvio.
Passo Stelvio i Solda. Dla rowerzystów i narciarzy
Punktem „must have” w trakcie pobytu w tej części Południowego Tyrolu jest przełęcz Passo Stelvio (Stilsferjoch). To jedna z najwyższych przełęczy drogowych w Europie – wjeżdża się tutaj samochodem na imponującą wysokość 2760 metrów n.p.m., mijając po drodze urokliwe Trafoi oraz kilkadziesiąt mrożących krew w żyłach górskich zakrętów.
Warto pamiętać, że w zależności od warunków pogodowych przełęcz, z której można zjechać do włoskiego Bormio lub do Szwajcarii, jest czynna od późnej wiosny do wczesnej jesieni, z reguły od maja do października.
Ta jedna z najsłynniejszych górskich dróg w Europie została zbudowana jeszcze w czasach monarchii austro-węgierskiej, jej przebieg nie zmienił się od ponad stu lat. Na wjazd na samą górę musimy sobie zarezerwować prawie godzinę, bo ostre zakręty sprawiają, że przelotowa prędkość to 20-30 km/h na drugim biegu. Warto też nie spieszyć się z innego powodu – widoków, przede wszystkim na otaczające trzytysięczniki, w tym pasmo Ortlera, najwyższego szczytu włoskich Alp Wschodnich (3905 metrów n.p.m.). Passo Stelvio to także mekka kolarzy górskich, uważane za jedno z najbardziej wymagających podjazdów w Europie.
Na przełęczy znajduje się kilka hoteli oraz, co najważniejsze, dolna stacja kolei lodowcowej Passo Stelvio. Bo właśnie górujący nad przełęczą lodowiec to jedna z największych letnich atrakcji. Infrastruktura na lodowcu nie jest może najnowocześniejsza – dominują orczyki na lodowcowym plateau – ale Passo Stelvio to jeden z nielicznych czynnych jeszcze w okresie letnim lodowców w Europie.
Narty w środku lata
Niespełna 15 kilometrów doskonale przygotowanych tras zapewni dzień lub dwa nieoczkiwanej frajdy w środku lata. Warto tam się pojawić, bo wytrwale trenują tutaj narodowe reprezentacje w narciarstwie alpejskim, więc można wrócić ze zdjęciem oraz autografem narciarskiej sławy, znanej z kanałów Eurosportu.
Gdy kończy się sezon letni i droga na Passo Stelvio zostaje zamknięta (zwykle dzieje się to wraz z pierwszymi opadami śniegu), w okolicy na sezon jesienno-wiosenny jest otwierany inny lodowiec w Suldzie (Sulden). To ciekawa propozycja dla tych, którzy cenią sobie kameralne narciarstwo, nieokupione tabunami niemieckiej młodzieży, bawiącej się na après-ski. Z dolnej stacji na wysokości 1900 metrów n.p.m. gondole wywiozą nas na 3250 metrów. Te 44 kilometry tras obsługuje w sumie 11 wyciągów, w przeważającej części wygodnych krzesełek.
Dobre adresy:
Gospodarstwo Hof am Schloss
Schlossweg 11, 39026 Lichtenberg
Prad am Stilfserjoch
Włochy
www.hof-am-schloss.com
Roter Hahn – Farmy Południowego Tyrolu
www.roterhahn.pl
Stacja na lodowcu Solda (Sulden)
www.seilbahnensulden.it