Był 1996 rok. Razem ze znajomymi ze studiów zdecydowaliśmy sie na wyprawę studencką na narty na Słowację. Droga długa – bo pamiętny pociąg rzeźnia Warszawa – Zakopane, bo potem bus, prowadzony przez nieco zmarnowanego nocą poprzednią górala, no i wreszcie dojazd do Tatrzańskiej Łomnicy, przesiadka w pamiętającą czasy słowackiej komuny “elektriczkę” w kierunku Popradu i wymarzony tydzień u słowackiego bauera w Novej Lesnej.
Kilka razy w trakcie tamtego pobytu usiłowaliśmy wjechać na Skalnate Pleso – główna stację w pół drogi na Łomnicki Szczyt – starą, nieco przypominającą naszą kultową kolejkę na Kasprowy Wierch, koleją linową. Nie udało się – wszystkie bilety wykupione, rozeźlony tłum czekający na swoją szansę przy dolnej stacji w okolicy najbardziej znanego tutaj hotelu Grand. Klops. Zrezygnowaliśmy.
Dziś ośrodek narciarski w Tatrzańskiej Łomnicy jest przykładem na to, jak można mądrze, z głową, jednocześnie starając się nie wyrządzić tatrzańskiej przyrodzie (oczywiście ekolodzy mają, jak zawsze, inne zdanie) krzywdy. Inwestorem jest słowacka spółka Tatra Mountain Resorts (TMR), która już od dobrych dziesięciu lat inwestuje z powodzeniem dziesiątki milionów euro w trzy najciekawsze ośrodki narciarskie na Słowacji. Przede wszystkim w Chopok w Niskich Tatrach, ale także w Szczyrbskie Pleso i właśnie Tatrzańską Łomnicę w – nazywanych przez Słowaków – Tatrach Wysokich.
Tatrzańska Łomnica leży u stóp Łominckiego Szczytu (2634 m.n.p.m.) niespełna pięćdziesiąt kilometrów od polskiej granicy – żeby tu dojechać ze stolicy polskich Tatr potrzeba, przy dobrych warunkach drogowych, niespełna godzinę. Po minięciu wsi Tatranska Kotlina skręcamy w prawo w drogę, którą Słowacy nazywają Drogą Wolności (Cesta Slobody). Stąd mamy jeszcze Tatrzańskiej Łomnicy jeszcze 8 km.
Tatrzańska Łomnica to pierwsza miejscowość uzdrowiskowa w słowackich Tatrach. Mała, przytulna, bez betonowych hoteli, na które możemy się natknąć choćby w Szczyrbskim Plesie. Jest doskonale skomunikowana – już dziś nowoczesną kolejką elektryczną z leżącym u podnóża Wysokich Tatr Popradem. A jednocześnie stareńką motorką, którą też dojedziemy do stolicy regionu. Ludzie są tu mili, a podobieństwo naszych języków sprawia, że poczuć się tutaj można jak w domu.
Na narty i nie tylko
Ostatnie lata to czas dużych inwestycji, które widać gołym okiem. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że Słowakom i ich inwestorom pomogły wydarzenia z listopada 2004 roku. Wtedy, z wysokości 1000-1300 m.n.p.m. zszedł katastrofalny podmuch halnego, osiągający prędkość niemal 200 kilometrów na godzinę. Do dziś u podnóża ośrodka straszą kikuty połamanych w tej wichurze drzew.
W przeciwieństwie do stoków na Kasprowym Wierchu wszystkie trasy w Tatrzańskiej Łomnicy mają południowo-wschodnią wystawę. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Plusy – bo praktyczne przez cały dzień mamy tutaj słońce, minusy, bo przy mniej sprzyjającej pogodzie słońce potrafi wyrządzić krzywdę jakości śniegu. Sezon zwykle traw od początku grudnia nawet do majówki. W tym sezonie część tras została otwarta 15 grudnia, w styczniu działają już wszystkie wyciągi.
Tatrzańska Łomnica oferuje w sumie ponad 13 kilometrów tras. Może wydawać się, że to niezbyt wiele, ale to dwa razy więcej niż mamy do dyspozycji na Kasprowym Wierchu, a infrastruktura bije naszą polską górę na głowę. Dolna stacja wyciągów położona jest na wysokości prawie 900 m.n.p.m. Stąd możemy wyjechać gondolą lub szybkim nowoczesnym 6-cio osobowym wyciągiem krzesełkowym do stacji Start na wysokość 1173 m.n.p.m.
Z pośredniej stacji Start na Skalnate Pleso (1751 m.n.p.m.) wywiezie nas nowoczesna, mieszcząca piętnaście osób, gondola. Wzdłuż niej rozciągają się dwie czerwone trasy dla bardziej wymagających narciarzy. Jest też krótki, czteroosobowy wyciąg krzesełkowy – dla tych, którzy nie chcą zjeżdżać bardziej wymagającymi sektorami ze Skalnatego Plesa. Skalnate Pleso, leżące u stóp Łomnickiego Szczytu, to górna stacja tego regionu. Z samego szczytu nie da się co prawda zjechać na nartach, ale żelaznym punktem programu jest wjazd kolejką linową, mogąca pomieścić nieco ponad 8 osób, na samą górę – ponad 2600 m.n.p.m. Widok zapiera dech w piersiach – widać polskie Podhale, Rysy, Białkę Tatrzańską, ośrodek narciarski Bachledka Ski czy najwyższe szczyty Tatr oraz Chopok w Tatrach Niskich.
Francuzska Mulda na Słowacji
Średniozaawansowani narciarze mogliby na Sklanatym Plesie zakończyć swoja przygodę z Łomnicą. Żądni wrażeń muszą pojechać jeszcze w górę na Łomnickie Sedlo (2190 m.n.p.m.). To bez wątpienia najlepsza i najbardziej wymagająca, prawie półtorakilometrowa czarna trasa w Tatrach. Obsługuje ją niezbyt nowy i niezbyt szybki dwuosobowy wyciąg krzesełkowy, technologicznie przypominający naszą starą i wysłużoną “dwójkę” w kotle Goryczkowym.
To bardzo wymagająca trasa, prosta, ale zapewniająca niezapomniany widok nizin, które rozciągają się w kierunku Popradu. Gdy dostaniemy się na Sedlo, możemy albo zjechać przygotowaną czarna trasą, albo spróbować swoich sił w tutejszym freeride zone, nazywanym przez Słowaków Franzuska Mulda.
Strbskie Pleso, czyli prawie jak na olimpiadzie
Wysokie Tatry to nie tylko Tatrzańska Łomnica i narciarskie inwestycje TMR-u. Warto też przyjechać popularną kolejką elektriczką do Strbskiego Plesa. To olimpijskie miasteczko i ośrodek sportów zimowych i letnich, rozciąga się między 1400 a 1840 m.n,p.m. Może ilość tras narciarskich nie jest imponująca – jest ich mniej niż 10 kilometrów i są raczej łatwe – za to impoujące są tutaj widoki, szczególnie z górującego Soliska, do którego wjedziemy wygodną krzesełkową kanapą.
Strbskie Pleso to regionalny ośrodek sportów zimowych. Na dużym, wysoko położonym terenie u podnóży Tatr niejednokrotnie odbywały się zawody mistrzowskiej rangi, jak choćby dwukrotnie mistrzostwa świata w stylu klasycznym – w 1936 i 1970 roku na średniej i dużej skoczni. Dwukrotnie odbyły się tu także zimowe Uniwersjady oraz, regularnie odbywają się Mistrzowstwa Świata Juniorów.
Letnią atrakcją jest z kolei Sczyrbskie Jezioro, górski zbiornik leżący na 1346 m. n. p. m. Ma prawie 20 hektarów powierzchni, nad jego brzegami znajduje się sanatorium, można też skorzystać z przystani dla łódek.
W Chacie u Rainera
Wysokie Tatry to jednak nie tylko narty na najwyższym poziomie i letnie wędrówki. W zasadzie o każdej porze roku warto wybrać się do Starego Smokowca (leży w pół drogi między Tatrzańską Łomnicą i Strbskim Plesem) i wjechać przypominającą Gubałówkę zębatą koleją na Hrebienok. Zimą odwiedzimy tam lodowy pałac – wielkie lodowe igloo, w którym możemy podziwiać lodowe prace słowackich artystów. Wśród nich każdego roku pojawiają się monumentalne, kilkumetrowe miniatury znanych europejskich, i nie tylko budowli.
Hrebienok to także dobry punkt wypadowy na zimowe i letnie piesze wędrówki do tatrzańskich schronisk. Wśród nich punktem must have jest tzw. Rainerowa Chatka czyli chata Rainera. Leżące na wysokości 1300 m.n.p.m. W Dolinie Zimnej Wody malutkie schonisko ma długą i ciekawą historię. Jest najstarsze po południowej stronie Tatr. Zostało wybudowane w 1865 r. przez dzierżawcę Starego Smokowca, Johanna Georga Rainera. Z początku było mała kamienną budowlą, a po śmierci Rainera podupadło. Przez lata było bazą dla robotników, budujących schroniska nieco wyżej.
Od 2000 roku budynek dzierżawi Peter Petras. Znajduje się tutaj urokliwe jednoizbowe muzeum tragarzy tatrzańskich oraz przytulny mały barek, gdzie możemy uraczyć się ziołowymi herbatkami i posłuchać historii opowiadanych przez Petrasa i jego żonę.