Egzotyczne kwiaty na pustyni, jedyny ośnieżony stok narciarski w Arabii, najdroższe hotele świata, największe centra handlowe na ziemi i prywatne wyspy, które widać z kosmosu – taki właśnie jest Dubaj. Kraj, który niczym fatamorgana, przyciąga turystów z całego świata. Trudno uwierzyć, że jeszcze 50 lat temu była tu pustynia zamieszkała przez 6 tysięcy tubylców trudniących się przede wszystkim rybołówstwem i poławianiem pereł. Dopiero odkrycie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich naturalnych bogactw, takich jak złoto i ropa naftowa sprawiło, że tutejsi władcy dorobili się ogromnych fortun. Wtedy też narodził się pomysł, by część pieniędzy zainwestować w budowę miasta niczym z „Baśni z tysiąca i jednej nocy”, miejsca, w którym najbogatsi tego świata znajdą wszystko, o czym tylko zamarzą płacąc za ten luksus znaczne części swoich fortun. Wtedy też narodził się pomysł, by część pieniędzy zainwestować w budowę miasta niczym z “Baśni z tysiąca i jednej nocy” – miejsca, wktórym najbogatsi tego świata znajdą wszystko, o czym tylko zamarzą, płacąc za ten luksus znaczne części swoich fortun.
Dubaj. Raj bez podatków
Dziś położony na Półwyspie Arabskim, a należący do Zjednoczonych Emiratów Arabskich Dubaj to metropolia licząca 3 mln mieszkańców 150 narodowości. Europejskie firmy zakładają tu swoje filie (handel zagraniczny jest wolny od podatków), Hindusi pracują w hotelach i na budowach, handlują i prowadzą taksówki; obok nich Pakistańczycy, Turcy i wiele nacji z Dalekiego Wschodu. Najliczniejsi są Arabowie, stanowiący 20 proc. ludności. Rodowici mieszkańcy Dubaju to zaledwie 17 procent populacji. Właściciel Dubaju i jego największy wizjoner Muhammad bin Rashid Al-Maktoum jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w ciągu kilkudziesięciu lat postawił na środku pustyni najnowocześniejsze miasto na świecie. Jego receptą na sukces było stworzenie inwestycyjnego raju bez podatków i ceł, sprowadzenie do do miasta najlepszych architektów i zainteresowanie Dubajem gwiazd. I udało się. Inwestorzy nie zawiedli, a znani aktorzy, kreatorzy mody i sportowcy pokochali Dubaj od pierwszego wejrzenia.
Do Dubaju – jednego z siedmiu Emiratów Arabskich na czele którego stoi szejk Muhammed Raszid al Maktum, zwany Dream Person lub po prostu “Sheikh Mo” – warto jechać choćby po to, by na własne oczy zobaczyć niezwykłe projekty architektoniczne, kontrasty społeczne, kupić tanio markową odzież, złote ozdoby, świeże egzotyczne przyprawy, a także wygrzać się na słońcu, nurkować, uprawiać windsurfing i pojeździć na wielbłądzie. Miasto utrzymuje się dziś przede wszystkim z turystyki (blisko 300 hoteli i 130 apartamentowców oferuje gościom 30 tsysięcy pokoi) i transportu (bezcłowy port morski na skrzyżowaniu szlaków handlowych). Warto również wiedzieć, że Dubaj jest największym importerem złota na świecie. Najlepiej pojechać do Dubaju jesienią i zimą, gdy spadają temperatury i obniża się wilgotność. Wprawdzie ceny wtedy rosną, ale komfort jest nieporównywalny. Czy ostatni pomysł – hotel z lodu, który dzięki specjalnemu systemowi ochładzającemu przez cały rok, nawet w lecie, gdy upały sięgają 50 stopni C, miałby stałą ujemną temperaturę – spodoba się rezydentom i turystom? Inwestorzy z Arabii wierzą, że tak.
Pogoda dla bogaczy
Jednym z pierwszych sławnych inwestorów w Dubaju był David Beckham, który już w 2002 roku kupił posiadłość na pierwszej z trzech sztucznych wysp płacąc za nią 1,6 miliona dolarów. Roger Federer, najlepszy tenisista w historii, już dawno porzucił uporządkowaną Szwajcarię i każdą wolną chwilę spędza nad Zatoką Perską, podobnie jak jego starszy kolega Boris Becker.