Teza, że nawet prezesi patrzą na wysokość faktur ze stacji benzynowych, nie jest ani śmiała, ani tym bardziej rewolucyjna. Gdyby paliwo było tanie jak w Wenezueli (podobno tylko kilka czy kilkanaście centów za litr), pewnie nie byłoby problemu. Ale problem jest, bo za bezołowiową i olej napędowy paliwowe korporacje (plus rządy, które nasze „benzyny” okładają wysokimi podatkami) trzeba naprawdę dużo płacić.
Porównać? Litr benzyny kosztuje 6 złotych, a to ekwiwalent butelki markowego piwa, bochenka dobrego chleba z prywatnej piekarni, kilograma brzoskwiń czy paczki gatunkowych parówek. Litr w tym zestawieniu nie wygląda specjalnie groźnie, ale przecież nasze samochody palą niczym smoki. Jeśli przyjąć, że przeciętny samochód potrzebuje 10 litrów paliwa na 100 kilometrów, to każda wizyta na stacji paliw odchudzi nasz portfel o 200–400 złotych. Jeśli cokolwiek uda się z tej kwoty „urwać” (czyli oszczędzić), teoretycznie powinno zostać więcej na brzoskwinie, chleb oraz na piwo!
Jak oszczędzać? Jedni twierdzą, że trzeba nauczyć się ekodrajwingu (sposobu jazdy, który sprzyja zmniejszeniu zużycia paliwa), inni zaś proponują nieco ekstrawagancką zmianę auta. A ja zaproponuję ściągnięcie kilku aplikacji. Same w sobie spalania wprawdzie nie ograniczą, ale za to informacje, które w ten sposób zyskamy, być może zmienią nasze podejście do samochodu. Koniec-końców jest szansa, że dzięki elektronice – tym razem do ściągnięcia za darmo – zapłacimy mniej…
Wiesz ile to kosztuje
Moje auto
Aplikacja „made in Poland” autorstwa Go Virtual.pl. Żeby z niej skorzystać trzeba wprowadzić podstawowe dane samochodu (pojemność zbiornika, rodzaj silnika, dodatkową instalację LPG czy na gaz ziemny – CNG), koszty jego utrzymania (ubezpieczenia, naprawy, raty kredytu lub leasingu) oraz podstawową eksploatację (płyny, opony, wycieraczki) i skalibrować zużycie paliwa. Aplikacja wprawdzie wprost nie uczy jak oszczędzać, ale umożliwia precyzyjne zestawienie kosztów. Szczególnie fajna wydaje mi się wyszukiwarka punktów, w których można kupić ubezpieczenia czy zakładów wulkanizacyjnych, nanosząca adresy wprost na mapę GPS. Kiedy człowiek złapie gumę – bezcenne.
Nie marnujesz ani kropli
A glass of water
Prosta aplikacja stworzona przez szwedzki oddział Toyoty. Uczy jazdy o kropelce, czyli eco-drivingu (lub bardziej po polsku – ekodrajwingu). W jaki sposób? Banalny, ale za to niezwykle efektowny: należy podczas jazdy przyspieszać i hamować tak, aby z wirtualnej szklanki wyświetlanej na ekranie smartfona wylać jak najmniej wirtualnej wody. W tym samym czasie wasz telefon-komputer przelicza i zapamiętuje szereg danych (dystans, czas jazdy, średnia prędkość oraz objętość „rozlanego” płynu), na podstawie których możemy ocenić czy i na ile potrafimy delikatnie obchodzić się z gazem. W menu aplikacji jest również ściągawka z ogólnymi zasadami jazdy eko.
Opona też oszczedza
Lanxess Save Fuel
Od 1 listopada zmieni się rynek opon – producenci będą musieli stosować tzw. etykiety z podstawowymi parametrami użytkowymi, wsród których znajduje się – uwaga – efektywność paliwowa. Co to znaczy? A to, że z nalepki na bieżniku wyczytamy o tym, że opona jest mniej lub bardziej energooszczędna. Lanxess, który dostarcza komponentów dla przemysłu motoryzacyjnego z tej okazji zaprezentował sprytną aplikację. Nie jest powiązana z GPS, ale pozwala – na podstawie danych o rocznym przebiegu, sugerowanym zużyciu paliwa itp. – wyliczyć, ile pieniędzy zaoszczędzimy wybierając opony według etykiet. Do tego alarm czasu postoju oraz przypominacz przeglądów.