O Centralnym Porcie Lotniczym mówi się w Polsce od kilku lat. Miałby powstać w geograficznym centrum kraju, między Warszawą a Łodzią. Według najśmielszych wizji miałby stać się środkowoeuropejskim hubem, na wzór – zachowując wszelkie proporcje – niemieckiego Frankfurtu. Resort infrastruktury zamówił raport, według którego przepustowość warszawskiego Okęcia wyczerpie się do końca obecnej dekady. Szef resortu infrastruktury rozwiewa jednak wątpliwości.
– Obecna sieć polskich lotnisk z głównym portem w Warszawie wystarczy w perspektywie najbliższych 20 czy30 lat – mówił podczas weekendu Nowak na gdańskim lotnisku im. Lecha Wałęsy, która właśnie oddaje do użytku nowy terminal. Szef resortu infrastruktury zaznaczył jednak, że taka inwestycja mogłaby się rozpocząć wcześniej, ale pod warunkiem, że pieniądze na nią wyłożyłby prywatny inwestor. Dodał, że budżetu państwa nie stać w najbliższych latach nawet na planowanie takiej inwestycji, na wielkie pieniądze nie moglibyśmy liczyć tez z funduszy Unii Europejskiej.
Dlaczego w ogóle mówi się o pomyśle Centralnego Portu Lotniczego? Wielu ekspertów uważa, że warszawskie Okęcie jest zbyt małe, ma tylko dwa pasy startowe, ale przede wszystkim jest położone zbyt blisko centrum Warszawy, w związku z czym nie ma możliwości rozbudowy. Lokalizacja między Łodzią a Warszawą, blisko przecięcia się autostrad A1 i A2, a także w pobliżu planowanej trasy kolei dużych prędkości (ten projekt resort infrastruktury odłożył na razie ad acta) w środku Polski, pozwoliłaby zgromadzić odpowiedni ruch pasażerski.
Przypomnijmy, że Warszawa już przed wakacjami wzbogaci się o nowe lotnisko w Modlinie. Port Lotniczy Lublin, położony kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, ma być lotniskiem rezerwowym dla Warszawy. Operacje z Modlina zapowiedzieli już tani przewoźnicy: Wizzair i Ryanair. Lotnisko w Modlinie ma tez obsługiwać ruch pasażerski, związany z czerwcowym Euro2012.