Polski Dreamliner, lecący z Toronto do Warszawy, został zmuszony do lądowania w islandzkim Keflaviku. Powód: awaria systemu automatycznej identyfikacji w powietrzu. Tego systemu używają naziemne kontrole lotów krajów, nad którymi przelatują rejsowe samoloty. Taka usterka nie jest poważnym problemem, o ile nie uznają go właśnie kontrolerzy powietrzni krajów, które mija. W rozmowie z radiem TOK FM rzeczniczka LOT Barbara Pijanowska-Kuras przyznała, że zgody na przelot z taką usterką odmówiła kontrola powietrzna Norwegii. Dlatego samolot musiał lądować na Islandii.
Po pasażerów Dreamlinera zostały wysłane dwa samoloty – Embraer oraz Boeing 737, które miały ich przywieźć na lotnisko Chopina w Warszawie późnym wieczorem w niedzielę.
Ostatnio przyzwyczailiśmy się do częstych awarii najnowszego dziecka koncernu Boeing. Przez kilka miesięcy samoloty LOT stały uziemione w związku z awariami akumulatorów, ostatnio z kolei odwołano kilka rejsów w związku z tym, że w silnikach maszyn brakowało filtrów wysokiego ciśnienia paliwa.