Rozprostuj NOGI

Autor tekstu: , Data publikacji:

Płacić za przestrzeń? To staje się oczywiste. Coraz więcej linii lotniczych oferuje pasażerom więcej przestrzeni na nogi za odpowiednią dopłatą. Jenny Southan sprawdza, czy opłaca się korzystać z takich ofert.

Osoby latające samolotami dobrze znają niewygodę wynikającą z podróży w klasie ekonomicznej. Siedzimy zgarbieni przy laptopie, który z ledwością mieści się na składanym stoliczku, a nasze kolana „parkują” w oparciu poprzedzającego nas fotela. Podróż z tyłu samolotu jest dostatecznie niewygodna sama w sobie, nie wspominając o wysokich pasażerach (w Europie średni wzrost mężczyzny to 177 cm, natomiast kobiety 162 cm), dla których długi lot w takich warunkach może być nie do zniesienia. Dlatego też opcja rezerwacji miejsca z dodatkową przestrzenią na nogi może wydawać się bardzo atrakcyjna.

To, czy uda nam się zdobyć takie miejsce, zależy głównie od linii, którą podróżujemy, ale obecnie większość przewoźników każe sobie więcej płacić za taki przywilej. Liczba foteli, które oferują więcej miejsca (najczęściej są to te za przegrodą lub przy wyjściu bezpieczeństwa) zależy również od samolotu. W Airbusach A340-300 linii Virgin znajdziemy jedynie cztery fotele przy wyjściach bezpieczeństwa i 12 siedzeń za przegrodą w klasie ekonomicznej. Boeing B747 należący do tej samej linii oferuje natomiast 18 miejsc przy wyjściach bezpieczeństwa i osiem za przegrodą.

Także to, ile miejsca na nogi znajdziemy w zwykłej klasie ekonomicznej, zależy od danej linii lotniczej. W tych latających na krótkich trasach, odległość między siedzeniami może wynosić 71 – 73 cm, (jest mierzona między tymi samymi punktami dwóch foteli), ale u większości długodystansowych przewoźników odległość ta wynosi 76 – 84 cm.

W tanich liniach pokroju Easyjet, miejsca siedzące nie są przypisane do biletów, dlatego jeśli chcemy zdobyć w nich fotel z większą przestrzenią na nogi, musimy wykupić usługę Speedy Boarding (pierwszeństwo przy wchodzeniu na pokład), lub przybyć wcześniej pod bramkę i liczyć na to, że dostaniemy się na pokład jako pierwsi. W przypadku przewoźników, którzy posiadają opcję odpłatnego wyboru miejsca, warto wziąć pod uwagę wszystkie czynniki, takie jak koszt, długość podróży i spodziewana niewygoda podczas lotu.

Raz jeszcze przyjrzyjmy się linii Virgin, która sześć lat temu wprowadziła taką politykę. Miejsca przy wyjściu są dostępne jedynie w dniu odlotu (inne linie lotnicze mogą zezwalać na wcześniejszą rezerwację do 24 godzin przed lotem) i kosztują od £50 (ok. 230 złotych) do £125 (ok. 560 złotych) w każdą stronę, w zależności od celu podróży, natomiast miejsca z dodatkowymi 8 centymetrami przestrzeni na nogi kosztują więcej o £30 (ok. 130 złotych). Tak więc, gdy lecimy z Londynu do Sydney, będziemy musieli wysupłać dodatkowe £250 w dwie strony za możliwość siedzenia przy wyjściu.

Dla przykładu: cena biletu na tej trasie w klasie ekonomicznej w połowie stycznia wynosiła £1 707 (ok. 7 600 złotych), włączając w to dodatkową opłatę za miejsce przy wyjściu. Tymczasem bilet w klasie premium economy, gdzie odległość między siedzeniami wynosi 96 centymetrów (to 18 centymetrów więcej, niż w zwykłej klasie ekonomicznej, ale mniej niż w przypadku miejsca przy wyjściu), kosztował aż £2304 (ok. 10 300 złotych). Tak więc, jeśli najbardziej zależy nam na dodatkowej przestrzeni na nogi, dopłata za miejsce przy wyjściu będzie lepszym wyborem.

Korzyści dla linii lotniczych, które płyną z naliczania takich opłat, są oczywiste. Większość przewoźników nie chce ujawniać jakie zyski przynosi rocznie taka opłata. Wyjątkiem jest linia Continental Airlines, która wprowadziła opłatę za dodatkową przestrzeń w marcu 2010 roku. Według tego przewoźnika opłata powiększa przychody firmy o ok. 120-140 tysięcy dolarów dziennie, czyli około 50 milionów rocznie.

„Zyski z wprowadzenia tego programu przekroczyły nasze oczekiwania, choć członkowie naszego programu lojalnościowego Elite dostają takie miejsca bez dodatkowych opłat – potwierdza rzecznik prasowy linii Continental. – Obecnie pasażerowie pytają o siedzenia z dodatkową przestrzenią na nogi tak często jak o możliwość dopłaty za przejście do pierwszej klasy”.

A co myślą o tym sami zainteresowani? Większość linii lotniczych twierdzi, że są równie zadowoleni z tego stanu rzeczy. „Wprowadzając opłaty za wygodniejsze miejsca, chcieliśmy udostępnić je osobom, które najbardziej sobie je cenią. Również dzięki temu nie zostaliśmy zmuszeni do ograniczenia przestrzeni na nogi w pozostałych miejscach w klasie ekonomicznej. Większość miejsc z dodatkową przestrzenią sprzedaje się bezproblemowo. Gdyby pasażerowie nie chcieli za nie płacić, nie robiliby tego” – mówi rzecznik prasowy linii Virgin.

Ci, którzy „najbardziej cenią takie miejsca” to prawdopodobnie po prostu wysokie osoby nie mające innego wyboru. Jednakże według British Airways osoby te mają teraz większą pewność, że ich podróż odbędzie się w bardziej komfortowych warunkach. „To naturalne, że niektórzy pasażerowie są wysocy, a inni mają nieco większe rozmiary, ale fotele w samolocie są tworzone z myślą o przeciętnym człowieku – mówi rzecznik prasowy linii. – Miejsca przy wyjściach bezpieczeństwa zapewniają odpowiednią wygodę osobom o niestandardowych wymiarach”.

Potwierdza to rzecznik linii Continental: „Miejsca z dodatkową przestrzenią na nogi mają większą wartość i chcemy oferować je klientom, którzy tę wartość doceniają. Z ekonomicznego punktu widzenia nie było sensu oddawać tych miejsc bez dopłat, skoro niektórzy pasażerowie są skłonni zapłacić za nie więcej. Można przypuszczać, że dzięki dodatkowym opłatom pasażerowie, którym nie zależy na dodatkowej przestrzeni na nogi, zrezygnowali z bardziej przestronnych miejsc, tym samym zwalniając je dla wyższych pasażerów”.

A co w przypadku, gdy zapłaciliśmy za dodatkową przestrzeń, ale z jakiejś przyczyny (na przykład z powodu zmiany samolotu lub decyzją załogi) nie moglibyśmy usiąść na wcześniej wykupionym miejscu? Simon Evans, prezes organizacji ochrony konsumentów o nazwie Air Transport Users Council, twierdzi, że w takich przypadkach linia lotnicza po prostu zwraca dodatkową opłatę pasażerowi i na tym cała sprawa się kończy.

Niektóre linie lotnicze idą jeszcze dalej w tym zakresie, oferując pasażerom bardziej przestronne „strefy”, gdzie znajdują się typowe dla klasy ekonomicznej fotele, ale odległość między nimi jest nieco większa. Klasa Economy Comfort linii KLM oferuje dodatkowo 10 centymetrów przestrzeni za ok. 300-580 złotych przy locie w jedną stronę.

Linia United również posiada podobną klasę o nazwie Economy Plus, gdzie znajdziemy do 12 centymetrów więcej przestrzeni w dodatkowej cenie od 9 do 59 dolarów, w zależności od trasy. Ostatnio wiele mówi się o klasie ekonomicznej linii Air New Zealand (dostępna jest jedynie w Boeingach B777-300ER), choć nie oferuje ona większej przestrzeni między fotelami, ale więcej miejsca po bokach.

A więc dopłacilibyście za więcej przestrzeni w samolocie? Z 500 osób, które wzięły udział w ankiecie na naszej stronie, aż 37% skorzystało z tej opcji, co oznacza, że jest na nią zapotrzebowanie. To, czy opcja ta jest warta dodatkowych kosztów, zależy pewnie od wzrostu pasażera.

Więcej miejsca i obowiązków

Wraz ze zwiększającą się wygodą podróży, łatwo zapomnieć o tym, że miejsce, na którym siedzimy może być ważne również ze względów bezpieczeństwa. Gdy siadamy w fotelu przy wyjściu bezpieczeństwa, zyskujemy dodatkową przestrzeń na nogi, ale w przypadku sytuacji, gdy trzeba ewakuować pasażerów, to my będziemy musieli otworzyć luk.

Miejsca między rzędami również zostały mądrze przemyślane. Choć rachunek ekonomiczny przemawia za tym, by linie umieszczały w klasie ekonomicznej jak największą liczbę foteli, to samolot nie przejdzie procesu certyfikacji, jeśli nie będzie spełniał wymogów producenta odnośnie maksymalnej liczby pasażerów.

Choć czasami wydaje się nam, że klasa ekonomiczna jest przeładowana, to testy udowodniły, że ewakuacja wszystkich pasażerów jest możliwa w ciągu zaledwie 90 sekund. Po wypadku samolotu linii British Airtours na lotnisku w Manchesterze w 1985 roku, kiedy aż 55 osób zginęło w pożarze na pokładzie B737, wprowadzono nowe przepisy, które regulują minimalną odległość między rzędami siedzeń. Od tamtego czasu wprowadzono wiele innych przepisów zwiększających bezpieczeństwo lotu.

Według regulacji z 1992 roku stworzonych przez Civil Aviation Authority (brytyjski odpowiednik polskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego), odległość między zagłówkiem fotela, a tyłem poprzedzającego fotela lub inną stałą przeszkodą, nie może być mniejsza niż 66 centymetrów.

Choć to i tak niewiele, Simon Evans z Air Transport Users Council twierdzi, że jest to dużo więcej, niż w przypadku feralnego samolotu linii British Airtours: „Obecne przepisy są tak surowe, że gdyby w przypadku katastrofy odkryto, że linie upychają ludzi jak sardynki, z pewnością doszłoby do śledztwa, a odszkodowania mogłyby doprowadzić przewoźnika do bankructwa”.