Niedawno w Kapsztadzie odbyło się posiedzenie Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA). W swojej najnowszej prognozie, podniosło w górę szacunki zysku do 12,7 mld dol. W ubiegłym roku światowe linie lotnicze wypracowały zysk na poziomie 7,6 mld dol. – jak informuje portal turystyka.rp.pl.
Poprawa jest, więc widoczna gołym okiem. Linie lotnicze nie zbijają jednak na pasażerach fortuny. Jest to zysk wysokości 4 dolarów na każdym, kto kupi bilet. Jeszcze rok temu było to zaledwie 2,5 dolara.
Tony Tyler – generalny dyrektor IATA, podkreślił, że wyższy zysk jest przede wszystkim zasługą ogromnych oszczędności, wnikliwej restrukturyzacji i wprowadzaniu technik innowacyjnych.
– Nie mówiąc już o tym, że przy średniej cenie ropy naftowej na poziomie 108 dol. za baryłkę, to naprawdę ogromne osiągnięcie. Samoloty dzisiaj latają znacznie lepiej wypełnione. Statystyczny rejs ma obecnie zajętych 80 proc miejsc., a do końca roku ten wskaźnik ma jeszcze wzrosnąć. Dla pasażerów oznacza to jedno – w samolotach będzie coraz ciaśniej – powiedział Tyler.
Nowy system zaczyna być coraz bardziej podobny do systemu tanich linii lotniczych. Jak podkreślają prezesi, którzy przylecieli do Kapsztadu – zysk jest możliwy tylko wtedy, gdy pasażerowie dostają wyłącznie to za co zapłacą. Oznacza to pobieranie dodatkowych opłat, za wszystkie usługi, które jeszcze do niedawna były darmowe. Pasażerowie będą więc płacić za posiłki na pokładzie i przewóz bagażu.
Amerykańskie linie lotnicze Sprint Air zasłynęły z wprowadzenia 70 dodatkowych opłat, a przychody uzyskane w ten właśnie sposób przez wszystkie linie w Stanach, wyniosły 6,5 mln dolarów. Szef IATA twierdzi, że przewoźnicy prześcigają się pod względem pomysłów na pobieranie dodatkowych opłat od pasażerów i wprowadzają atrakcyjne usługi, za które niektórzy z nich chętnie płacą.