Zaledwie godzina lotu z Kijowa i ląduję na nowoczesnym lotnisku we Lwowie (nowy terminal powstał w 2012 roku, kiedy miasto gościło Euro2012), które za patrona ma króla Daniela Halickiego, uważanego za założyciela miasta.
Lwów to nie tylko największe miasto całego regionu Zachodniej Ukrainy, ale także niekwestionowana niemal nieformalna stolica turystyki przyjazdowej w skali całego kraju. W ciągu ostatniego dziesięciolecia miasto odnotowywało kilkuprocentowy przyrost liczby odwiedzających go turystów każdego roku. To spowodowało zjawisko swojego rodzaju „mody na Lwów”, tu po prostu wypadało być, przynajmniej parę razy na rok – zwłaszcza dla przedstawicieli stołecznej klasy średniej, ale także mieszkańców wielkich miast położonych dalej na wschodzie kraju, takich jak Charków, Dniepr czy Zaporoże. Lwów rzeczywiście korzystnie wyróżnia się pod tym względem na tle innych miast Ukrainy – atrakcyjna i wyjątkowo bogata w zabytki starówka, odbywające się w mieście niemal non-stop rozmaite festiwale i imprezy kulturalno-gastronomiczne – takie jak „Dni Czekolady”, „Tydzień Kawy”, „Festyn Wina i Serów”, „Lwów na talerzu” i inne – już od dekady właściwie zaczęły ściągać do miasta tłumy turystów z całego kraju, a rozwój połączeń lotniczych, który nastąpił w ciągu ostatnich pięciu lat – także co raz bardziej licznych turystów zagranicznych.
O tym, jak sprawy wyglądają obecnie na lwowskim lotnisku rozmawiam z panią Tetianą Romanovską, dyrektorką portu lotniczego. Pani Tetiana jest niezwykle kreatywna, aktywna i stanowcza, m.in. właśnie jej działaniom i śmiałej wizji rozwoju portu lotniczego miasto zawdzięcza rozwój połączeń lotniczych, którym lotnisko może poszczycić się na skalę całego kraju.
– W 2019 osiągnęliśmy pułap 2,3 milionów pasażerów – mówi mi pani Tetiana. Co z kolei oznacza, że przekroczyliśmy symboliczną granicę dwóch milionów pasażerów rocznie, która stanowi pewny wyznacznik rozwoju regionalnego portu lotniczego. Dla nas jest to tym większe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że startowaliśmy z wyjątkowo niskiej pozycji – przykładowo dziesięć lat temu mieliśmy zaledwie pół miliona pasażerów rocznie i nieporównywalnie mniej połączeń – podkreśla pani Tetiana – Teraz natomiast jesteśmy de facto czołowym regionalnym portem lotniczym w całym kraju, pod względem ilości obsługiwanych pasażerów ustępujemy jedynie stołecznym lotniskom w Boryspolu i Żulanach, przy czym maksymalnie już zbliżyliśmy się do tego ostatniego lotniska i spodziewaliśmy się ich wyprzedzić w 2020 roku.
Business Traveller: Jakie korekcje w wasze plany przyniósł rok 2020?
Tetiana Romanovska: Siłą rzeczy musieliśmy je skorygować. Ale muszę zaznaczyć, że nasza pozycja i tak jest lepsza na tle pozostałych lotnisk regionalnych, gdyż w czasie kwarantanny byliśmy lotniskiem zapasowym dla Boryspola, więc wszystkie nasze służby lotniskowe działały w trybie stand by non stop. To pozwoliło nam także uniknąć cięć kadrowych – zachowaliśmy niemal cały nasz personel, z czego jestem osobiście bardzo dumna, gdyż mamy dobry zespół prawdziwych fachowców. Na okres kwarantanny wyznaczyliśmy część zespołu do obsługi zmniejszonego ruchu, reszta przebywała na postojowych, co oznacza, że otrzymywali 2/3 wynagrodzenia.
Business Traveller: Kiedy wznowiono regularne loty pasażerskie?
Tetiana Romanovska: 17 czerwca, przy czym od razu odczuliśmy zapotrzebowanie przede wszystkim na ruch do Lwowa. I muszę przyznać, że decyzja władz, która umożliwiła wznowienie lotów automatycznie wcale nie oznaczała, że wszyscy przewoźnicy do nas powrócą. Musiałam przeprowadzić niezliczoną ilość rozmów z każdą linią lotniczą, żeby się przekonać, w jakiej są kondycji, kiedy i czy wznowią loty do nas. Przykładowo Wizzair nie zważając na pandemię, podjął decyzję o bazowaniu u nas swojej jednej maszyny i ogłosił nowe kierunki z LWO, których wcześniej nie mieliśmy, np. Lizbonę, o którą długo zabiegaliśmy. Trzeba przyznać, że sytuacja w dalszym ciągu nie jest łatwa i rozwojowa, gdyż Unia Europejska jest wciąż w większości zamknięta dla naszych obywateli, w zdecydowana większość lotów z naszego lotniska to są właśnie kierunki do UE. Sytuacja ogólnie rzecz biorąc – zarówno jak u nas w kraju, jak w Europie i świecie – pozostaje daleka od stabilności, wymogi epidemiologiczne są niespójne, każdy kraj stosuje własne wymogi, na domiar złego zmieniają się niemal co tydzień. W tej sytuacji przewoźnikom bardzo ciężko jest przewidzieć, jak mogą planować swoje połączenia na poszczególnych kierunkach, jakie mogą mieć obłożenie, kto będzie mógł z nich skorzystać etc. Jednak nawet w takich niekorzystnych okolicznościach nie poddajemy się i robimy, co możemy i co tylko od nas zależy, żeby zminimalizować efekt negatywny i pomóc liniom ze swojej strony.
Tak na przykład, niedawno udało nam się doprowadzić do wdrożenia możliwości wykonywania testów na COVID-19 na przylotach, co jest bardzo istotne w przypadku pasażerów, którzy przylatują z krajów podwyższonego ryzyka, tzw. strefy „czerwonej”. Mamy na lotnisku oddział laboratorium, którego pracownicy przeprowadzają tzw. testy błyskawiczne. Cena dla pasażera wynosi 1500 UAH.
Business Traveller: Poza otwarciem bazy Wizzair, czy są jakieś inne pozytywne aspekty, które warto wymienić w tym kontekście?
Tetiana Romanovska: Tak, niewątpliwie. Przede wszystkim to większy udział lotów krajowych w ofercie lotniska, porównując do tego, co mieliśmy wcześniej. Przykładowo wcześniej ze Lwowa odbywały się tylko loty do Kijowa, jeśli chodzi o połączenia krajowe, teraz zaś mamy też Chersoń – i jest to prawdziwy hit sezonu, loty cieszą się wielkim zainteresowaniem, obłożenie jest niemal pełne, lwowianie chętnie wybierają ten kierunek i udają się na wybrzeże morza Czarnego. Taka podróż jak dotąd była w sposób znaczący utrudniona ze względu na brak korzystnych rozwiązań logistycznych. W planach mamy także uruchomienie bezpośrednich lotów do Charkowa i Odessy, być może też do Dniepru i/lub Zaporoża, prowadzimy już rozmowy na ten temat z przewoźnikami.
Innym istotnym elementem, który chciałabym wymienić, są przewozy cargo. Do marca b.r. faktycznie nie mieliśmy regularnych lotów cargo z naszego lotniska. Jednak brak lotów pasażerskich podczas kwarantanny nieoczekiwanie zainspirował operatorów cargo i na początku kwietniu zainaugurowano loty ze Lwowa do Rygi, Frankfurtu i Tel Awiwu, które wykonuje linia Eleron. Przy czym, jeśli chodzi przykładowo o Rygę, na początku wykonywano dwa połączenia tygodniowo, obecnie zwiększono częstotliwość nawet do 2 dziennie w poszczególnych dniach tygodnia! Linia bazuje u nas 2 samoloty i myśli o dalszym rozwoju. Jest to duży potencjał dla nas – jak dotąd niemal niewykorzystany. Już na chwilę obecną, segment połączeń cargo wynosi od 5% do 10% od ogólnego ruchu lotniczego na naszym lotnisku, przy czym mówimy o segmencie, który praktycznie nie istniał wcześniej. Zastanawiamy się obecnie nad uzyskaniem dodatkowego finansowania w celu rozbudowy terminalu cargo. Sądzę, że korzystną perspektywą na przyszłość dla nas jest rozwój lotniska również jako hubu dla przewozów towarowych, w ideale proporcje mogłyby wynosić 50/50 – przewozów pasażerskich i cargo.
Business Traveller: Jeśli chodzi o przewozy pasażerskie, czy są jakieś przesłanki, które napawają optymizmem?
Tetiana Romanovska: Na chwilę obecną udało się odbudować ok. 70% ruchu, w porywach nawet do 80%. Uważam to za spore osiągniecie i bardzo dobry wynik. Jednak należy przy tym zaznaczyć, że tak znaczny wzrost połączeń lotniczych zawdzięczamy w znakomitej większości ilości kierunków czarterowych – do krajów, które umożliwiają wjazd obywateli Ukrainy w celu turystycznym, jak np. Turcja, Egipt, Bułgaria, Albania, Czarnogóra i Chorwacja. Ludzie są zmęczeni kwarantanną, całą tą sytuacją, zamkniętymi granicami, więc siłą rzeczy korzystają z okazji, które są dostępne.
Abstrahując jednak od segmentu czarterowego, spodziewamy się na powrót ok. 1/3 ruchu do końca roku wg. scenariusza optymistycznego. Na początku roku spodziewaliśmy się osiągnąć poprzeczkę w 3 miliony pasażerów w grudniu, teraz myślę, że jeśli obsłużymy w tym roku milion pasażerów, to już będzie dobry wynik.