Na El Hierro, jednej z najmłodszych Wysp Kanaryjskich, która wypiętrzyła się „zaledwie” milion lat temu, liczby mają duże znaczenie. Cyfra „jeden” kojarzy się z jedyną tu latarnią morską, dwa są na wyspie przedszkola, trzy – stacje benzynowe, cztery – tyle pokoi ma działający tu najmniejszy hotel świata Punta Grande wpisany do „Księgi rekordów Guinnessa”. Na wyspie jest pięć szkół i tyle samo wiatraków elektrycznych, na turystów czeka tu sześć hoteli. Na maleńkiej, bo liczącej zaledwie 278 km kw., El Hierro cyfra „siedem” kojarzy się tylko z jednym – siedem jest Wysp Kanaryjskich. Czego na El Hierro nie ma? Cyfrą zero można określić fabryki i przemysł, a co za tym idzie – także zanieczyszczenia. Na wyspie nie ma również ani jednego uniwersytetu i ani jednego kina. Dziesięć tysięcy mieszkańców żyje w małych domach w okolicy 800 kraterów – El Hierro uchodzi bowiem za najbardziej zapełnioną wciąż czynnymi wulkanami wyspę na Kanarach.
W rytmie pór roku
Życie w tej najbardziej wysuniętej na zachód części Hiszpanii toczy się niespiesznie, jego rytm wyznaczają pory dnia i roku. Blisko 70 proc. mieszkańców jest zatrudnionych w administracji. Pozostali zajmują się hodowlą zwierząt i turystyką. Rolnictwo oparte jest na uprawie fig, ananasów, owoców papai, bananów i mango. Produkuje się tu również wino, a nieliczni mieszkańcy żyją z połowów ryb, przede wszystkim tuńczyka. Już za 200 euro miesięcznie można tu wynająć 100-metrowy dom. Jednym z najważniejszych projektów wdrażanych obecnie przez władze jest Gorona del Viento, czyli plan przekształcenia El Hierro w pierwszą na świecie wyspę w całości wykorzystującą odnawialne źródła energii.
Natura i wi-fi
Dlaczego warto wybrać się właśnie na El Hierro? Największym skarbem wyspy jest jej dziewicza przyroda. W 2000 r. wyspa ta, obok La Palmy, Lanzarote i Fuerteventury, została uznana za Rezerwat Biosfery UNESCO.
Nieskażona masową turystyką, do dziś pozostała oazą dla osób szukających ciszy, wypoczynku, życia z naturą. Można tu wędrować, pływać, jeździć na rowerach, Co ciekawe i ważne dla turystów uzależnionych od kontaktu ze światem – na wyspie jest 26 punktów Wi-Fi. Można więc, stojąc przy wysokim drzewie, odebrać e-maile. Trzeba przyznać, że sieć działa naprawdę sprawnie.
Naturalne spa
Krajobraz El Hierro jest zróżnicowany – od zielonej zatoki El Golfo na północy sosnowych lasów w centralnej części wyspy aż po pejzaż wulkaniczny na południu i zachodzie. Ogromne wrażenie robią strome klify wybrzeża, które wypiętrzają się nawet na kilometr. Nie mniejsze – kilkusetletnie jałowce powyginane przez silny wiatr w zachwycające kształty. Plaż jest niewiele i prawie wszystkie są wulkaniczne. Nie przeszkadza to jednak cieszyć się wodami oceanu, ponieważ można się kąpać w urokliwych zatoczkach, tzw. charcos – tworzących się w zagłębieniach skalnych. Są płytkie i bezpieczne, niczym naturalny basen, do którego woda wlewa się z oceanu kaskadą. To prawdziwe naturalne spa.
Stolica bez oceanu
Na wyspie są świetne drogi i – co szczególnie cieszy przyzwyczajonych do korków i dużego ruchu przybyszy z europejskich miast – samochodów jest tak niewiele, że spotkanie z innym kierowcą nie zdarza się częściej niż co godzina. Warto wybrać się także do Valverde – jedynej kanaryjskiej stolicy, która nie leży nad oceanem. Jest tak mała (cała gmina liczy niespełna 5 tys. mieszkańców), że nie sposób porównać jej z wielkomiejskim Santa Cruz de Tenerife czy Las Palmas. Miasteczko to powstało na terenie dawnej osady Bimbaczów – Amoco. Dziś jego życie skupia się zaledwie na kilku ulicach w pobliżu głównego placu Plaza de Quintero Núnez. Do najciekawszych obiektów tego miejsca należą: świątynia Iglesia de Nuestra Senora de la Concepción, budynek Ratusza i centrum etnograficzne Casa de las Quinteras. Tylko kilka kilometrów dzieli Valverde od pobliskiego lotniska i portu Puerto de la Estaca, gdzie przypływają promy z Teneryfy. Z Valverde jest też blisko do Tamaduste – urokliwego miejsca, do którego mieszkańcy tej sielskiej wyspy wyjeżdżają… na wakacje.
Jałowce i najmniejszy hotel
Wioska Las Puntas słynie z najmniejszego hotelu na świecie – Punta Grande. Mieści się on w odrestaurowanym magazynie portowym – budynku z 1884 r., który jest dość dramatycznie położony na skale wysuniętej w wody oceanu. Ma tylko cztery skromnie urządzone pokoje (od 70 euro za dobę), ale warto go przynajmniej zobaczyć, a jeżeli już zamieszkać, to w pokoju nr 3 – godnym polecenia. W hotelu działa bar i niezbyt wyszukana restauracja.
Las El Sabinar to miejsce, którego się nie zapomina. Jałowce, na skutek nieustannie wiejących na wyspie silnych wiatrów, powyginały się w zupełnie surrealistyczne kształty. Ich korony uginają się ku ziemi, jakby pod ciężarem. Warto również przejechać drogą El Julan z widokiem na wspaniałe urwiska oraz Mar de Las Calmas (Morze Ciszy), a następnie do wioski rybackiej La Restinga, w okolicy której półtora roku temu miała miejsce erupcja nowego wulkanu. Dalej droga prowadzi do El Pinar i punktu widokowego Mirador de Las Playas z widokiem na najbardziej spektakularny hotel na wyspie, jakim jest Parador de El Hierro. Godny polecenia jest również hotel Balneario w Pozo de la Salud, gdzie można skorzystać z zabiegów thalassoterapii. Będąc na wyspie, trzeba zobaczyć Mirador de La Pena – punkt widokowy z restauracją zaprojektowaną przez Cesara Manrique. Roztacza się z niego widok na Skały z Salmor – romantyczne, zamglone i tajemnicze.