Na niezliczonych straganach można tu kupić – wciąż za jednego dolara – bawełniane koszulki, „jedwabne” szale, malowane drewniane pałeczki, posążki Buddy, podobizny „Wujka Ho” i stożkowe kapelusze, z którymi tak bardzo kojarzy nam się Wietnam. W małych rodzinnych restauracjach można się rozsmakować w pysznych daniach kuchni wietnamskiej, takich jak słynny rosół poh czy popularne na całym świecie sajgonki. W dzielnicy, gdzie każda nazwa ulicy pochodzi od fachu, którym trudnili się niegdyś jej mieszkańcy, czyli rzemieślnicy przybyli do stolicy, by spełniać potrzeby cesarskiego pałacu, do dziś znajdują się ulice, na których sprzedaje się na przykład tylko buty, tylko ubrania, tylko zabawki czy też nic innego jak tylko papierowe ozdoby.
Spacer po starym mieście dostarcza sporo – również architektonicznych – wrażeń na czele z przedziwnie wąskimi kamienicami zwanymi tunelowymi domami, których nazwa bierze się stąd, że za cienkimi fasadami rozciągają się długie na wiele metrów korytarze. Najczęstsza proporcja to zaledwie 3 m wszerz i 60 m wzdłuż. Ten oryginalny zwyczaj budowlany był odpowiedzią na nałożony przez cesarza podatek od nieruchomości, który był naliczany od szerokości fasady budynku. Będąc w Hanoi, warto zobaczyć taki dom, żeby móc wyobrazić sobie życie jego lokatorów.
Jezioro Hoan Kiem
W samym centrum Hanoi znajduje się oblekane poranną mgłą jezioro Hoan Kiem, z którym wiąże się kilka legend. Po wietnamsku jego nazwa oznacza ‘jezioro odzyskanego miecza’, co nawiązuje do przypowieści o wyłowionym stąd cudownym orężu, które umożliwiło przyszłemu królowi Le Thai To spektakularne podboje i zaprowadziło go na tron. Pewnego dnia po niezwykłą broń zgłosił się jednak jej prawowity właściciel – gigantyczny żółw. Mieszkańcy Hanoi wierzą, że do dziś na dnie jeziora żyją gigantyczne żółwie, którym, jako legendarnym opiekunom miasta, oddaje się hołd w położonej na środku jeziora świątyni Ngoc Son. Pewnie dlatego często odwiedzają to miejsce całymi rodzinami i ćwiczą nad jego brzegami tai-chi.