Kiedy późnym popołudniem docieram do Madrytu i po krótkiej przejażdżce metrem z lotniska do centrum wychodzę z budynku stacji, wita mnie podmuch gorącego, stęchłego powietrza oraz radosny dźwięk trąbki. Chwilę później mijam grupę barczystych mężczyzn w kolorowych siateczkowych koszulkach i w nadziei, że uda mi się ustalić moje położenie, podążam za nimi w kierunku, z którego dochodzi narastający gwar.
Gdy docieramy do placu Puerta del Sol, którego budynki przystrojone są tęczowymi flagami, uświadamiam sobie, że właśnie trafiłam na ostatnie godziny festiwalu World Pride – całotygodniowego święta wypełnionego koncertami, paradami i różnymi imprezami ulicznymi. Wszystko to w imię walki o prawa osób LGBT.
Jeszcze w 2008 roku święto to było naznaczone ponurą rzeczywistością światowego kryzysu finansowego. Hiszpania odczuła go wyjątkowo boleśnie ze względu na całkowite załamanie rynku nieruchomości. Nastąpił okres szukania oszczędności, upadłości banków oraz wzrost stopy bezrobocia, która w szczytowym momencie w 2013 roku osiągnęła poziom 26 procent.
Koniec recesji?
Dziś najmroczniejsze czasy recesji odeszły w niepamięć przede wszystkim dzięki poluzowaniu przez rząd polityki monetarnej, spadkowi cen ropy i dynamicznie rosnącemu eksportowi dużych hiszpańskich przedsiębiorstw, takich jak Inditex (do którego należą marki Zara i Massimo Dutti) i konglomerat budowlany Ferrovial (główny wykonawca terminali T2 i T5 na lotnisku Heathrow).
Przemyślana polityka rządu pomogła również przyciągnąć do Hiszpanii wielu zagranicznych inwestorów, w tym liderów branży e-commerce – firmy Alibaba i Amazon – oraz przedsiębiorstwa specjalizujące się w technologiach cyfrowych i finansowych, takie jak UST Global, Ebury i Ria.
Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się stolica, której w latach 2012-16 udało się przyciągnąć aż 51 miliardów euro bezpośrednich inwestycji zagranicznych. – Odkąd Hiszpania zażegnała kryzys, odnotowujemy prawdziwy wysyp nowych inwestycji – wyjaśnia Rocio Guemes, dyrektor agencji rządowej Invest w Madrycie.– W 2016 roku stolicy udało się w ten sposób pozyskać 11,5 miliarda euro, co stanowiło wzrost o 11,5 procent w stosunku do poprzedniego roku. Stanowiło to zarazem 47,5 procent wartości wszystkich krajowych inwestycji – dodaje.
W miarę wzrostu zaufania inwestorów do sektora nieruchomości znaczną część pozyskanych środków zaczęto ponownie inwestować w budownictwo i doradztwo finansowe. Wskaźnik PKB Hiszpanii stale wzrasta (o 0,7 procent w pierwszym kwartale bieżącego roku w porównaniu do analogicznego okresu roku 2016), a stopa bezrobocia wynosi obecnie 18 procent.
Prężny ośrodek start-upów
Zanim jednak Madryt odczuł efekty nowych inwestycji, pierwsze promyki nadziei pojawiły się dzięki rozwojowi branży technologicznej. Choć recesja niemal całkowicie zrujnowała sektor budowlany i nieruchomości w stolicy, to młodym przedsiębiorcom sytuacja ta przyniosła korzyści w postaci niższych czynszów najmu i kosztów utrzymania. Start-upy zaczęły także otrzymywać solidne wsparcie w prowadzeniu działalności. W 2012 firma telekomunikacyjna Telefonica otworzyła w Hiszpanii swój pierwszy akcelerator dla małych firm o nazwie Wayra, a trzy lata później swój drugi europejski inkubator przedsiębiorczości (po Londynie) uruchomił amerykański gigant Google.
– Hiszpania zawsze była krajem przyjaznym dla przedsiębiorców, ale kryzys był dla nich sygnałem alarmowym, którego nie mogli zignorować – mówi Sofia Benjumea, szefowa Google Campus w Madrycie i współzałożycielka kongresu start-upów o nazwie South Summit.
– Od 2012 roku ekosystem start-upów rozwija się niezwykle dynamicznie, zarówno w Madrycie i Barcelonie, jak i w nieco mniejszych miastach, takich jak Walencja lub Malaga – dodaje.
Do 2012 jedyne Google Campusy działały w Londynie i Tel Awiwie (obecnie działają także w Warszawie, Seulu i São Paulo). Dlaczego gigant z Redmond postawił więc na Madryt? – Być może dlatego, że możemy się poszczycić znakomitymi inżynierami, wysokim poziomem życia, niemal nieograniczonym dostępem do młodych talentów, a nasze start-upy cieszą się sporym zainteresowaniem ze strony dużych funduszy typu venture capital – wyjaśnia Benjumea.
W trzecim roku swojej działalności Campus Madrid zdołał zgromadzić niemal 32 tysiące członków z Hiszpanii, Europy, USA i Ameryki Łacińskiej, którzy mogą tu pracować, wymieniać się pomysłami, a także organizować spotkania, konferencje i warsztaty – a wszystko to bez jakichkolwiek opłat. Wewnątrz XIX-wiecznego budynku, w którym niegdyś mieściła się fabryka akumulatorów, obecnie znajdują się przestronne pomieszczenia z kolorowymi muralami, kawiarnia i fotele marki Scandi – zwykle okupowane przez młodych ludzi z laptopami.
Najwyższe piętro jest zarezerwowane dla start-upów na bardziej zaawansowanym etapie rozwoju, które uzyskały status rezydentów. Obecnie jest ich tu siedem, w tym firma rozwijająca aplikację do robienia zakupów z dostawą do domu oraz twórca programu monitorującego dni płodne u kobiet starających się o dziecko. Od czasu otwarcia Campusu tutejsze start-upy stworzyły już 2,5 tysiąca miejsc pracy i pozyskały od inwestorów ponad 37 milionów euro.
Innovation first
W ubiegłym roku Komisja Europejska nadzorowała uruchomienie w stolicy Hiszpanii pilotażowego programu o nazwie Madrid Startup House, którego głównym celem jest stworzenie ośrodka kompleksowej obsługi i wsparcia nowo powstałych przedsiębiorstw. Za wdrożenie tego projektu w życie odpowiada agencja marketingowa Hugin and Munin oraz firma pośrednictwa inwestycyjnego Socios Inversores.
– Pomimo sporego wzrostu inwestycji madrycka scena startupowa jest bardzo rozproszona. Dlatego potencjalnym inwestorom trudniej znaleźć firmy z branży, która najbardziej ich interesuje, a także zorientować się, kto jest częścią całego ekosystemu – mówi dyrektor Socios Inversores Asier Basterretxea-Gomez.
Fundacja stara się zintegrować wszystkie te części, tworząc wiele użytecznych narzędzi, takich jak mapa społeczności startupowej, portal informujący o ważnych wydarzeniach, a także punkt doradztwa w zakresie finansowania biznesu. Wstąpiła także do Startup City Alliance Europe (SCALE) – sojuszu zrzeszającego 19 organizacji startupowych z 11 miast, którego celem jest stworzenie ekosystemu nowych przedsiębiorstw i kompleksowe wparcie dla firm, które chcą zwiększyć skalę działania. Członkami sojuszu są m.in. Amsterdam, Helsinki, Paryż, Rzym i Londyn.
Jeden z kluczowych programów fundacji ma za zadanie usprawnić restrykcyjny i nierzadko demotywujący proces poszukiwania inwestorów. W tym celu Madrid Startup House tworzy dedykowany portal, na którym najpopularniejsze w kraju platformy crowdfundingowe będą mogły w łatwy sposób nawiązać kontakt z prywatnymi inwestorami.
Warto nadmienić, że madrycki sektor technologiczny okazał się podatnym gruntem nie tylko dla firm rozpoczynających działalność. Od 2011 roku, kiedy to Amazon zawitał do Hiszpanii, firma rokrocznie otwiera nowe lokalizacje w różnych zakątkach kraju, a w ubiegłym roku uruchomiła w stolicy ogromne centrum technologiczne. Podczas uroczystego otwarcia obiektu Terry Hanold, wiceprezes ds. technologii, mówił: „W ciągu ostatnich pięciu lat przekonaliśmy się, że Hiszpania jest idealnym miejscem do rozwoju innowacyjnych rozwiązań. Znaleźliśmy tu wielu profesjonalistów o niebywałym talencie”.
– W tym roku Amazon stworzy w Hiszpanii ponad 600 nowych stałych miejsc pracy, co oznacza, że w ciągu zaledwie jednego roku liczba pracowników wzrośnie o ponad 50 procent – mówi Andreu Castellano, dyrektor ds. komunikacji w Amazon Spain.
Jesienią tego roku hiszpańska centrala grupy zamierza przenieść się do większego obiektu o powierzchni 12 tysięcy mkw., zlokalizowanego w centrum Madrytu.
Zatrudnienie znajdzie tam ponad tysiąc osób. Wkrótce powstanie tu także nowy ośrodek technologiczny, w którym pracować będzie pierwszy poza Stanami zespół programistów, opracowujący rozwiązania dla platformy B2B zwanej Amazon Business. Dodatkowo w przyszłym roku w Illescas gigant z Seattle uruchomi nowe centrum logistyczne, gdzie zatrudni ponad 900 osób.
Trendy turystyczne
Mimo obaw o bezpieczeństwo turystyka pozostaje ważnym sektorem gospodarki Madrytu. W 2016 stolicę odwiedziło ponad 9 milionów turystów, czyli o 2 procent więcej niż rok wcześniej. W ostatnim czasie w centrum Madrytu swoje hotele otwarły m.in. sieci Only You, Melia i NH Hotels, a w ciągu dwóch lat pojawią się tu także obiekty marek Hyatt, W i Four Seasons.
Monica Torres, dyrektor 83-pokojowego hotelu NH Collection Palacio de Tepa, mieszczącego się w XIX-wiecznym pałacu, który był niegdyś rezydencją ostatniego wicekróla Hiszpanii w Meksyku, nie kryje obaw związanych z tak dynamicznym rozwojem sektora hotelowego w mieście.
– Najbliższe lata będą dla nas dość trudne, ponieważ w naszym bliskim sąsiedztwie powstaną hotele Four Seasons i W, ale jestem przekonana, że znajdziemy dla siebie niszę i utrzymamy się na rynku – wyjaśnia.
Tymczasem w północnym Madrycie realizowany jest projekt rewitalizacyjny, który po uruchomieniu może przynieść znaczne korzyści okolicznym firmom. Mowa o projekcie Madrid Nuevo Norte, który ma być realną konkurencją dla tak znaczących europejskich centrów finansowych, jak londyńska dzielnica Canary Wharf czy też paryska La Défense. Plan inwestycji zakłada przekształcenie 268 hektarów nieużytków przemysłowych w strefę biznesową wraz z domami mieszkalnymi, terenami zielonymi i stacją metra.
Co prawda mało kto wierzy w terminową realizację tego projektu, który po raz pierwszy został zaprezentowany już w 1994 roku, by potem na wiele lat popaść w zapomnienie. Jednak w tym roku udało się zatwierdzić ostateczną wersję inwestycji i kiedy pod koniec przyszłego roku ruszą pierwsze prace budowlane, będzie to jeden z największych projektów rewitalizacji obszarów miejskich w Europie z dofinansowaniem z Unii w wysokości 6 miliardów euro.
– Analizowaliśmy inne europejskie projekty tego typu, by zdecydować, które rozwiązania warto skopiować i jakich błędów powinniśmy się wystrzegać – mówi rzecznik budowy Madrid Nuevo Norte.
– Z naszych dokładnych analiz wynika także, że w stolicy brakuje powierzchni biurowej o wysokim standardzie, dlatego mamy nadzieję, że po oddaniu do użytku Madrid Nuevo Norte wiele światowych korporacji wybierze to miejsce na swoją siedzibę – dodaje.
Można więc zaryzykować stwierdzenie, że paradoksalnie kryzys finansowy był dla Madrytu swoistym katharsis, które umożliwiło miastu zerwanie z błędami przeszłości, by teraz z nadzieją kroczyć w świetlaną przyszłość.