Aby umówić się na spotkanie w cztery oczy z jedną ze słynnych hostess z Kioto, trzeba mieć znajomości. Na szczęście mogłam liczyć na pomoc dyrektora hotelu Hyatt Regency, który umówił mnie na wywiad z 18-letnią Toshitomo-san, która jest tzw. maiko, czyli uczy się, żeby w przyszłości zostać gejszą.
Gejsze z Kioto
Najbardziej znaną dzielnicą gejsz w całym Kioto jest Gion, w której mieszczą się także stylowe drewniane herbaciarnie, zajazdy i ekskluzywne restauracje. Ale te luksusowe damy do towarzystwa zamieszkują również nisko zabudowany dystrykt Miyagawa-cho. Znajdują się tu aż 33 okiya (domy gejsz), a najlepszym z nich jest przybytek o nazwie Komaya.To właśnie tu, z dala od zgiełku miasta możemy spotkać maiko i pełnoprawne gejsze, zwane również geiko. Spędzają one czas na opanowywaniu sztuki śpiewu i tańca, wiedzy dotyczącej muzyki klasycznej oraz ceremoniału parzenia herbaty i układania kwiatów.
Dziewczyny są odcięte od świata zewnętrznego – do niedawna nie wolno im było korzystać z Internetu ani telefonów komórkowych. Toshitomo mówi mi, że tylko raz w miesiącu mogą wybrać się do starbucksa na kawę. Chyba nie trzeba dodawać, że jest to wymierający zawód. Jeszcze 5 lat temu w mieście było około 200 gejsz, a dziś jest ich niemal dwa razy mniej. Być może również dlatego, że godzina spędzona w towarzystwie jednej z pań kosztuje aż 350 euro.
Po pierwszych uprzejmościach Toshitomo-san pyta mnie, czy mogę zaśpiewać jej piosenkę z „Titanica”. Zanim zdążę zaprotestować, maiko wyciąga z kąta maszynę do karaoke i włącza mi podkład do „My Heart Will Go On”. Na szczęście po chwili postanawia mnie wspomóc i pod koniec piosenki śmieje się na głos, obejmując mnie czule.
– Na tym polega piękno Kioto – mówi Ken Yokoyama, dyrektor hotelu Hyatt Regency.
– Dzięki odpowiednim znajomościom da się tu załatwić praktycznie wszystko. Możemy, na przykład, zorganizować wizytę w zabytkowej świątyni poza godzinami jej otwarcia albo umówić gościa na wizytę u mnicha zen, który udziela lekcji medytacji.
Miasto na weekend
Kioto jest zagadką dla cudzoziemców: tutejsze znaki sporządzone są w niezrozumiałym zapisie, a restauracje kryją się za tajemniczymi, przesuwnymi drzwiami i oznaczone są czerwonymi latarniami. Na dodatek nikt nie mówi tu po angielsku.
Na szczęście na miejscu znajduje się sporo biur turystycznych, takich jak choćby Inside Japan. Na życzenie gości może ono zorganizować spotkanie z gejszą, miejscowymi rzemieślnikami lub producentami sake. Jednakże najlepszym źródłem informacji
o rozrywkach Kioto są tutejsi mieszkańcy.
Yoshio, poliglota znający kilkanaście języków, którego poznałam podczas lotu do Japonii, polecił mi restaurację Ganko Takasegawa Nijoen, mieszczącą się w 380-letniej willi z pięknym ogrodem, zaprojektowanym przez mistrza Ogawę Jihei (gankofood.
co.jp/en; tel.: +81 752 233 456).
Do Kioto najłatwiej dotrzeć pociągiem szybkich prędkości Shinkansen z Tokio (czas podróży: 2 godziny 20 minut) lub równie szybką koleją JR Special Rapid z Osaki (czas podróży: 30 minut).
Miasto samo w sobie jest całkiem rozległe (828 km kw. powierzchni), a malownicza rzeka Kamo, która przebiega przez jego centrum, oraz urokliwe deptaki, liczne kapliczki shinto i świątynie buddyjskie są dostatecznym powodem do tego, by zatrzymać się tu choćby na weekend.
Ryokan czy hotel?
Aby lepiej poczuć atmosferę tego miasta, warto zarezerwować nocleg w jednym z okolicznych ryokanów (tradycyjnych japońskich zajazdów), ale jeśli cenimy sobie wygodę, możemy zawsze zatrzymać się w którymś z hoteli należących do międzynarodowych sieci.
Hotel Hyatt Regency, w którym nocowałam, oferuje spa i ogród z tarasem oraz śniadania z potrawami kuchni azjatyckiej i międzynarodowej. Jego atutem jest także dogodna lokalizacja naprzeciwko Muzeum Narodowego, które posiada bogate zbiory ceramiki, drzeworytów i wyrobów z laki (wstęp: 520 jenów, około 3,80 euro; czynne wt.-niedz. w godzinach 9:30-17:00; kyohaku.go.jp/eng).
Kioto położone jest w głębi lądu i dlatego nie ma bogatej tradycji wytwarzania i spożywania sushi. Ważną rolę odgrywają tu natomiast warzywa, po części dzięki mocnemu wpływowi filozofii buddyjskiej.
Ośmiornice i drzewka bonsai
Jednym z ciekawszych miejsc jest 400-letnie zadaszone targowisko Nishiki, na którego straganach można kupić m.in. kulki ryżowe, ośmiornice na patykach, kałamarnice, wodorosty i marynowane warzywa. Warto także spróbować biszkoptu Baumkuchen, pieczonego powoli na rożnie (dojazd: taksówką do Takakura-dori; czynne codziennie w godzinach 9:00-18:00).
Kolejny cel to wizyta w świątyni Tenryu-Ji Temple (wstęp 500 jenów, około 3,70 euro; czynne w godzinach 8:30-17:00), gdzie serwowana jest kuchnia zen. Miejsce to położone jest w ogrodzie pełnym drzew wiśni, akacji i drzewek bonsai. Posiłki spożywa się tu, siedząc po turecku na podłodze tatami, a wśród oferowanych smakołyków znajdziemy m.in. tofu, yubę (pastę z suszonej fasoli), nama-fu (gluten pszenny), warzywa sezonowe oraz piwo Asahi (czynne codziennie w godzinach 11:00-14:00; pełen posiłek w cenie 3000-7000 jenów, 20-50 euro; tenryuji.com).
Kolejna niesamowita restauracja to Ankyu (tel.: +81 755 3159; rezerwacje z wyprzedzeniem) nieopodal domu Toshitomo-san. Tutejsze 12-daniowe menu degustacyjne zwane kaiseke (dostępne również w wersji wegetariańskiej) zmienia się codziennie, a każdy przepyszny smakołyk (np. pióropusznik strusi i żagwica litkowata w tempurze) serwowany jest na innym naczyniu ceramicznym. W 2012 r. restauracja zdobyła gwiazdkę przewodnika Michelin.
Uwaga na mech
Mam niewiele czasu, więc postanawiam udać się do Złotego Pawilonu (Kinkakuji) w północnej części miasta. Historia tej majestatycznej świątyni zen sięga początku XIV w., kiedy była ona rezydencją szoguna Ashikagi Yoshimitsu. W 1955 r. została gruntownie odbudowana i w całości pokryta złotymi liśćmi.
Brzeg, nad którym stoi świątynia, jest zwykle pełen turystów, ale okoliczne leśne szlaki prowadzą do dużo spokojniejszych miejsc, w których znajdziemy nawet znaki z napisem „Uwaga na mech” (wstęp: 400 jenów, około 3 euro; czynne w godzinach 9:00-17:00; shokoku-ji.jp/k_sanpai.html).
Oprócz magicznego lasu bambusowego Arashiyama (30 minut jazdy na zachód) chcę także zobaczyć XV-wieczną kaplicę Fushimi Inari-Taisha, stojącą na szczycie góry Inari (czynna przez całą dobę).
Po pokonaniu czterokilometrowego szlaku, wiodącego wzdłuż zalesionego zbocza góry, i minięciu po drodze kilkunastu pomarańczowych bram torii natrafiam na kitsune (kamienne lisy), które są wysłannikami boga Inari i patronami wytwórców ryżu oraz sake. Nieco dalej znajdują się ołtarze, na których można zapalić świece, a na drewnianych tablicach wotywnych umieścić karteczkę z przesłaniem. W hołdzie dla Toshitomo-san wypisuję na skrawku papieru refren piosenki „My Heart Will Go On”.
Kontakty
● Biuro podróży Inside Japan
insidejapantours.com
● Hotel Hyatt Regency Kyoto
kyoto.regency.hyatt.com
● Japońska Narodowa Organizacja
Turystyczna (Japan National Tourism
Organisation)jnto.go.jp
● Koleje Japan Rail japanrailpass.net/en