Zajmująca południowy skraj Afryki Namibia przez wieki była pod kolonialną okupacją. Zarządzali nią i holenderscy kupcy i brytyjscy misjonarze. Przez lata kraj pozostawał w gestii Niemiec, potem związany był ściśle z sąsiadami z Południowej Afryki, która jest zresztą do dziś najbliższym partnerem Namibii – żyjącej z rolnictwa, turystów, ale także górnictwa, bowiem jest światowym potentatem w pozyskiwaniu uranu czy srebra.
Językiem urzędowym, wprowadzonym po uzyskaniu przez kraj niepodległości, ogłoszono angielski (do roku 1990 był to niemiecki oraz afrikaans), choć tak naprawdę posługuje się nim na co dzień niewiele ponad siedem procent mieszkańców. Najbardziej powszechne są po prostu etniczne narzecza Ovambo.
Dotarcie do tego świata, położonego pomiędzy pustynią i bezmiarem oceanu, zajmuje około 12 godzin, przeważnie są to loty nocne, więc uczestnicy wyjazdu nie są zmęczeni i nie tracą cennych chwil. Możliwości przelotu jest sporo. Zazwyczaj jest to podróż przez Frankfurt, Monachium lub Zurych. Stamtąd można dostać się do Johannesburga – gdzie czeka przesiadka na krótki już lot (możliwe jest też połączenie bezpośrednie) do stolicy Namibii, Windhuk (znanej bardziej z angielska jako Windhoek). Stolica, zamieszkiwana przez niespełna ćwierć miliona osób, leży w centrum kraju. Klimat Namibii jest ciepły i suchy. Pora letnia (pomiędzy listopadem i marcem) to temperatury oscylujące w okolicach 30 stopni, opady deszczu trafiają się dość rzadko.
Zatoka Wielorybów
Pierwszym, mocnym akcentem pobytu jest wizyta u plemienia Herrero, etnicznej grupy mieszkającej licznie w Namibii, zajmującej się przede wszystkim uprawą i pasterstwem. Wszystko odbywa się wieczorem, przy dźwiękach muzyki – uczestników witają kobiety w swych charakterystycznych, misternie wykonanych, kolorowych i bogatych strojach.
Po zwiedzaniu Windhuk przychodzi czas na wyprawę w kierunku wybrzeża. Celem jest główny port kraju, Walvis Bay, leżący nad Zatoką Wielorybią – te wielkie ssaki przyciągały tu wielorybników już wiele lat temu.
Tam wsiada się na pokład statku i rusza na ocean z nadzieją, że uda się sfotografować delfiny lub wieloryby. Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że będzie można spotkać duże kolonie fok (bywa, że pozwalają się karmić), żółwie czy wspaniałe flamingi.
Dalsza podróż wiedzie do, oddalonego od portu o około 20 kilometrów, miasta Swakopmund. Podczas jazdy, a droga prowadzi wzdłuż oceanicznego wybrzeża, nie sposób oprzeć się niesamowitemu widokowi mas piasku przemieszczanych przez wiatr po asfalcie. Miasto to kurort wypoczynkowy pamiętający czasy niemieckich właścicieli kolonii, zresztą język naszego zachodniego sąsiada jest tam obecny na każdym kroku. W Swakopmund można wybierać spośród wielu atrakcji, od wycieczki dla miłośników łowienia ryb, przez aktywny udział w spływie kajakami po lot balonem (miejscowi chwalą się także, że właśnie w ich szpitalu Angelina Jolie urodziła swoją córkę Shiloh).
Na desce po piasku
Ocean pozostawia wielkie wrażenie, wystarczy jednak odwrócić się i ma się przed oczami pustynię, a na niej kolejne niezapomniane przeżycia.
W Namibii są największe wydmy na świecie, więc oglądanie w takich okolicznościach wschodu słońca jest warte zachodu. Równie emocjonujące są szaleńcze jazdy quadami lub jeepami po bezkresnych piaskach. Co bardziej odważni mogą spróbować swych sił w sandboardingu, czyli zjeżdżaniu na desce z wydmy. Gorący piasek zamiast śniegu, to jest to! Aby zobaczyć jak to wszystko wygląda z góry wystarczy dać się zapiąć w specjalnej uprzęży i na spadochronie, ciągniętym na linie za jeepem, wzlecieć w górę.
Kolejnego dnia, na pustyni, rozgrywane są różnego rodzaju zawody integracyjne. Najczęściej to tradycyjne podchody w zupełnie nietradycyjnych warunkach. Uczestnicy dostają odbiorniki GPS, samochody i trudne zadanie do wykonania, wskazówki kryją się w wyznaczonych miejscach, na tych, którzy jako pierwsi rozwikłają zagadkę czeka nagroda. Wyzwaniem są też wyścigi na przygotowanym specjalnie torze gokartowym.
Kiedy wkracza się nieco bardziej w głąb lądu, pustynia staje się bardziej zróżnicowana. Pojawiają się rozbudowane formy skalne a, zawierające znaczą ilość żelaza, kamienie są niczym instrumenty – wydają po uderzeniu czysty dźwięk o różnej wysokości. Jeśli ktoś bardzo się przyłoży, może z tego powstać całkiem niezła melodia.
Prosto z nieba
Przed zakończeniem imprezy odbywa się jeszcze przelot niewielkimi samolotami na teren Parku Narodowego Etosha. Podkreśleniem motywacyjnego charakteru wyjazdu jest kolejna niespodzianka – z góry uczestnicy widzą wielkie logo swojej firmy usypane na zboczu wydmy. Park Etosha jest jednym z największych parków narodowych na świecie (ponad 22 tysiące kilometrów kwadratowych powierzchni), ma już ponad stuletnią historię. Jego sercem jest olbrzymia równina z jeziorem, gdzie do wodopoju przybywają liczne gatunki zwierząt. Można tam spotkać żyrafy, słonie, antylopy, czarne nosorożce oraz lwy i gepardy. Aparaty fotograficzne rozgrzewają się do czerwoności.
Ukoronowaniem pustynnej przygody jest postój nad brzegiem urwiska, gdzie czeka na wszystkich nienagannie nakryty stół z przysmakami, przede wszystkim ostrygami, bo te namibijskie są zdecydowanie najlepsze na świecie i smakosze będą w siódmym niebie. Poza owocami morza na stołach podczas całej wizyty znaleźć można również doskonałą dziczyznę. Do pełni szczęścia brakuje jedynie szampana. A skoro go nie ma, przez krótkofalówkę wzywany jest samolot, z którego wyskakują dwaj spadochroniarze. W taki właśnie sposób dostarczają złocisty trunek oniemiałym z wrażenia gościom.
Bo taka właśnie jest Namibia. Piękna i nieprzewidywalna.