Po roku pracy w Royal Caribbean zdecydował się wyjazd do powstających jak grzyby po deszczu hoteli na Malediwach. Nie dojechał, bo pojawiła się propozycja otwarcia nowego hotelu Sheraton w Sopocie. Spędził tam aż cztery lata jako dyrektor ds. gastronomii. Wyprawa na Malediwy się odwlekła, ale nie uciekła – przez pół roku w 2012 przygototowywał kuchnie w obiekcie sieci Waldorf Astoria.
Jak trafił w końcu do Marriotta? – W tym zawodzie znamy się wszyscy, a naszymi referencjami jest zadowolenie gości. To też szczególny zawód, w którym, by się rozwijać, musimy dość często zmieniać miejsce pracy. Jeszcze podczas pracy na Malediwach odzywali się do mnie headhunterzy, proponując różne oferty, choćby w Dausze w Katarze czy w …Soczi, które przygotowuje się do igrzysk olimpijskich. Ale pojawiła się też oferta z Marriotta. Stwierdziłem, że warto się pokazać ludziom w domu – mówi Borucki.
Szefem kuchni w warszawskim Marriottcie został w maju tego roku. Już poznał dobrze 50-cio osobową ekipę „na kuchni„. Czy to oznacza rewolucję w menu? – Powoli myślimy o wprowadzeniu kulinarnych pomysłów z całego świata, ale to raczej rewolucja przez ewolucję. Powoli też wprowadzamy nowe techniki kulinarne, stawiamy też na minimalizm, w myśl hasła „mniej dekoracji, więcej smaku”.