ODPRAWA
Wybrałem lot o godzinie 10:40. Zjawiłem się na Okęciu zdecydowanie za wcześnie, choć przy stanowisku dla pasażerów podróżujących jedynie z bagażem ręcznym (to moje ulubione „okienko” odprawy) o dziwo musiałem czekać. Na szczęście trwało to tylko chwilę. Błyskawicznie mnie odprawiono, dostałem naklejkę na torbę, informującą, że mogę ją zabrać na pokład. Jeśli byłaby nieco większa, zapewne musiałbym zostawić ją na wózku przed samolotem, a obsługa umieściłaby ją potem w luku bagażowym.
Stanowiska kontroli były zamknięte, pracowało tylko jedno. Zająłem trzy pojemniki wypakowując komputer, rzucając marynarkę i płaszcz oraz całą zawartość kieszeni. W tym galimatiasie strażnik wypatrzył na ekranie monitora prześwietlającego mój dobytek coś niepokojącego. Torba została więc skierowana na dodatkowy przegląd. Okazało się, że zainteresowanie wzbudziła pianka do golenia. Tym razem jednak była poza podejrzeniami – pomny tego, że zabierano mi to już dwukrotnie (była za duża) kupiłem w końcu w lotniskowym kiosku miniaturkę spełniającą wszystkie rygory.
WEJŚCIE NA POKŁAD
Gdy nadszedł czas boardingu i zasiadłem już w poczekalni przy wyjściu B44 rozległ się komunikat o piętnastominutowym opóźnieniu naszego lotu – spowodowane było zbyt późnym przylotem maszyny z poprzedniego rejsu. Nastroje nieco opadły, oczekujący nerwowo sięgnęli po telefony. Widać było, że znaczna część z około 30 osób podróżuje biznesowo. Po kwadransie wezwano nas ponownie, wszyscy sprawnie przeszli do czekającego na dole autobusu i w ciągu kilku minut byliśmy przed samolotem.
MIEJSCE
Gdy przy stanowisku odprawy przydzielano mi miejsce, otrzymałem pytanie, czy fotel oznaczony jako 6A jest odpowiedni. Niemal przez całą drogę zastanawiałem się, co mnie podkusiło, by się na to zgodzić? Miejsce jest przy oknie, dokładnie na wyciągnięcie ręki od silnika i wielkiego śmigła. Turbopropy są głośne ale tym razem hałas przy starcie i przez kilkanaście pierwszych minut lotu był tak olbrzymi, że trudno było usłyszeć własne myśli. Lepiej więc wybierać miejsca w dalszej części ATR.
LOT
Po kilku chwilach osiągnęliśmy wysokość przelotową 5500 metrów i lecieliśmy z prędkością 450 kilometrów na godzinę, przy temperaturze na zewnątrz wynoszącej -37 stopni. Te informacje przekazał nam kapitan wkrótce po wyłączeniu sygnalizacji zapiąć pasy.
Hałas silnika nieco zelżał a stewardesy rozpoczęły podawanie kawy lub herbaty. Każdy pasażer dostał także mały czekoladowy batonik.
PRZYLOT
Kilka minut przed planowanym terminem wylądowaliśmy na płycie lotniska Poznań-Ławica. Transfer do terminala był bardzo szybki.
OCENA
Dobre połączenie pomiędzy stolicą i Poznaniem. Jeśli lot odbywa się samolotem ATR, warto dokładnie wybierać miejsce.
FAKTY
układ siedzeń: 2+2
odległość między oparciami: 75 cm
szerokość fotela: 43 cm
KOSZT
Bilet z Warszawy do Poznania zarezerwowany w pierwszych dniach kwietnia na stronie internetowej PLL LOT kosztował 120 złotych.
KONTAKT