Lotnicze programy lojalnościowe potrafią uzależnić niczym narkotyk, a ich członkowie próbują na wszelkie sposoby zdobyć dodatkowe punkty, które można potem wymienić na cenne nagrody.
Punkty na talerzu
Do niedawna liczba punktów, jaką zgromadził użytkownik, uzależniona była jedynie od dystansu, jaki przemierzył podróżując z daną linią lotniczą. Obecnie istnieją także inne sposoby na zdobywanie mil – choćby płacenie kartami kredytowymi sygnowanymi przez przewoźników. Dodatkowe mile możemy także zdobyć wchodząc na strony promowane przez serwisy marketingu internetowego, jedząc posiłek w restauracji lub korzystając z usług pralni chemicznej.
Programy XXI wieku
Pierwszy nowoczesny lotniczy program lojalnościowy stworzyła w 1979 roku linia Texas International Airlines, która następnie połączyła się z linią Continental. Dwa lata później American Airlines wprowadziły AAdvantage, który obecnie jest największym lotniczym programem lojalnościowym na świecie (67 mln członków). Programy XXI wieku są dużo bardziej rozwinięte i oferują swoim członkom nagrody, które wykraczają daleko poza darmowe bilety i upgrade’y. Dzięki powstaniu sojuszy lotniczych, takich jak Oneworld, Star Alliance oraz Skyteam, podróżni mogą obecnie zdobywać i wymieniać punkty we wszystkich członkowskich liniach należących do danego sojuszu.
Zamienię mile na dom
Niektórym wiernie podróżującym, mile lotnicze zapewniły nawet dach nad głową. W 2010 roku Jim Kennedy stracił pracę menadżera w dużej korporacji, a bank przejął jego dom. Kennedy zaczął wtedy wymieniać punkty, które zebrał w programie lojalnościowym (miał ich około miliona). Spożytkował je przede wszystkim na noclegi w pokojach hotelowych, w których mógł skorzystać z wifi, aby wysyłać swoje CV i podgrzewać tanie dania w kuchence mikrofalowej. To „udogodnienie”, w połączeniu ze skromnym zasiłkiem, pomogło mu przetrwać kilka miesięcy, aż do momentu, gdy zatrudniono go na stanowisku dyrektora w firmie internetowej.