Przed rewolucją, za kadencji Hosniego Mubaraka, Egipt odwiedzało rocznie 600 tysięcy Polaków. W zeszłym roku ta liczba spadła o kilkadziesiat procent – nasi rodacy, ze względów bezpieczeństwa, zamiast plaż nad Morzem Czerwonym wybierali europejskie kraje śródziemnomorskie.
Jak zapewnia minister turystyki Egiptu Mohamed Hisham Abbas Zaazou, już od jakiegoś czasu wszystkie egipskie kurorty są bezpieczne.
– Otrzymujemy coraz więcej pozytywnych sygnałów od europejskich krajów, które znoszą bądź łagodzą ton ostrzeżeń dotyczących wyjazdów do rozmaitych rejonów Egiptu, w tym nad Morze Czerwone, południe Półwyspu Synaju, i południe Egiptu – mówił minister popdczas kilkudniowego tournée po Polsce, podczas którego rozmawia z polskimi touroperatorami i organizacjami turystycznymi. Jego zdaniem Egipt z sukcesem zakończył wybory prezydenckie, w sierpniu ukonstytuował się po wyborach parlamentarnych nowy rząd, do końca roku ma być gotowa nowa konstytucja.
Turystyka to poważna gałąź gospodarki Egiptu, rocznie stanowi ponad 11 procent egipskiego PKB. Egipcjanie chcą, by Polacy chętniej niż rok temu przyjeżdżali nie tylko nad Morze Czerwone, ale także do historycznych miast, takich jak Luksor czy Asuan. W tych dwóch miastach zachętą dla polskich biur podróży mają być zwolnienia z opłat lotniskowych i postojowych na tamtejszych lotniskach dla czarterów z Polski. Egipt inwestuje też na wybrzeżu Morza Śródziemnego – już teraz jest tam około 5 tysięcy pokoi hotelowych, w ciągu dwóch, trzech lat liczba ta ma wzrosnąć do 15 tysięcy.