– Proszę natychmiast wrócić na statek! Musi mi pan powiedzieć, ile pasażerów zostało! – nakazuje wzburzony pracownik straży przybrzeżnej w Livorno.
– Jestem na pokładzie, ale jestem tutaj... – odpowiada niejasno kapitan Schettino.
– Kapitanie, to jest rozkaz! Teraz ja tutaj dowodzę! Tam są ciała – mówi.
– Ile? – pyta Schettino.
– To pan powinien mi to powiedzieć! Co chcesz zrobić Schettino, wracać do domu? Wracaj na pokład i powiedz mi jak wielu ludzi zostało i co trzeba dla nich zrobić. Może udało ci się uciec morzu, ale nie uciekniesz od odpowiedzialności – nakazuje pracownik straży.
– Dobra, idę – kończy rozmowę Schettino.
Krótko przed tą rozmową kapitan Schettino jadł kolację z towarzystwie pięknej Domniki Cemortan, tajemniczej 25-latki z Mołdawii. Jedli i pili wino. Kapitan miał zabrać Dominikę do sterowni i właśnie w tym momencie, ok. 2120, potężny wycieczkowiec uderzył w skały. Włoskie media donoszą, że Cemortan pracowała wprawdzie na wycieczkowcu, ale podczas feralnego rejsu nie była już członkiem załogi i nie ma jej też na liście pasażerów.
Kim jest kapitan Schettino, który swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem doprowadził do śmierci kilkunastu pasażerów Concordii, który wprawił w osłupienie opinię publiczną na całym świecie i zawstydził środowisko marynistyczne. 52-letni Schettino wygląda na typowego Włocha epoki Silvio Berlusconiego: ciemna karnacja, ciemne, kręcone „a la mokra Włoszka” włosy, uśmiech nie schodzący (do momentu wypadku) z twarzy. Schettino urodził się w Castellammare di Stabia, małym, kontrolowanym przez mafię miasteczku na południe od Neapolu. Pochodzi z rodziny, w której tradycje marynistyczne były kultywowane przez od kilku pokoleń, jego brat, Salvatore, także para się tym zajęciem. Swoją kapitańską karierę Schettino zaczynał w spółce promowej Tirrenia, potem przez kilka lat pracował dla koncenu Agip, by powrócić do roli kapitana. – Francesco kocha morze, on zawsze pracował jako oficer, ma za sobą długą karierę – mówiła jego siostra Giulia w wywiadzie dla włoskiego „Il Mattino”.
W 2002 Schettino dołączył do ekipy Costa Crociere, dużego włoskiego armatora. Przez kilka lat pływał na mniejszych statkach. W 2005 roku został kapitanem nowowybudowanej Concordii. Ludzie morza wierzą w złe znaki: w trakcie chrztu statku nie rozbiła się o burtę butelka szampana. Francesco Schettino z pewnością miał tego świadomość.
Ale do stycznia 2012 roku skutecznie walczył z jakimkolwiek pechem. W listopadzie Costa Concordia doznała drobnej awarii. Stało się to w warunkach sztormowych podczas wprowadzania statku do portu w Palermo. Statek był załadowany pasażerami, komentowano wtedy, że to dzięki umiejętnościom i wyczuciu Schettiny Concordia wyszła z opresji cało. Z drugiej strony włoska prasa przytacza opinie środowiska marynistycznego, że kapitan prowadził swoje statki w dość osobliwy sposób: „niczym ferrari na autostradzie” i miał „rozbuchane do niewyobrażalnych rozmiarów ego”.
Największe wycieczkowce świata [GALERIA ZDJĘĆ]
W jednym z wywiadów, który cytuje brytyjski „Guardian”, udzielonym w listopadzie zeszłego roku czeskiemu dziennikowi „Dnes”, Schettino mówił między innymi, że „nie chciałby się znaleźć w roli kapitana Titanica”, płynącego przez ocean gór lodowych. – W dzisiejszych czasach wszystko jest bezpieczniejsze. Łatwiej jest sterować dzięki współczesnym przyrządom technicznym oraz łączom internetowym – dodał jednak pokrzepiająco.
Choć włoska prokuratura wciąż prowadzi śledztwo, to wiadomo już teraz, że sama supernowoczesna technika i nawigacja GPS jest bezużyteczna w połączeniu z ludzką niefrasobliwością i głupotą. Bo kapitan Francesco Schettino celowo zboczył z kursu, by prawdopodobnie popisać się przed swoimi kolegami manewrem przy wyspie Giglio na Morzy Tyrreńskim. Jaki był tego skutek, wszyscy już wiemy.
Na razie kapitan Schettino przebywa, decyzją sądu, w areszcie domowym. Zaprotestował przeciw niej prokurator prowadzący sprawę. – Kapitan to nikczemnik i może uciec. Mamy powody, by sądzić, że może próbować wykręcić się od odpowiedzialności. Zarzucone mu przestępstwa są bardzo ciężkie, a biorąc pod uwagę jego osobowość myślę, że nie będzie siedział w domu i nie będzie czekał, aż przyjdziemy po niego za kilka lat, by odbył karę 15 lat więzienia – powiedział Francesco Verusio.
Francesco Schettino w cytowanym wywiadzie dla „Dnes” powiedział w zeszłym roku: „Lubię momenty, w których zdarza się coś nieprzewidzianego, kiedy można odrobinę odstąpić od standardowych procedur”. Tego jednak, do czego doprowadził, nie śnił nawet chyba w najśmielszych snach.