Nasza przygoda ze słoniami afrykańskimi (Loxodonta africana) zaczyna się w Etoszy (Etosha National Park), jednym z najpiękniejszych i najstarszych parków narodowych Afryki, położonym w północnej Namibii, na 22456 kilometrach kwadratowych (dla porównania, park jest tylko o 446 km kwadratowych mniejszy od województwa zachodniopomorskiego). Słonie Etoszy są największymi ssakami lądowymi świata tak więc spotkanie z nimi na trasie wyprawy to niepowtarzalne przeżycie. Szacuje się, że w Etoszy żyje około 2-ch tysięcy słoni.
Przemierzamy szlaki parku. Fauna i flora fascynuje nas różnorodnością i niespodziankami na każdym kroku. Rzadko spotykany, maleńki żółw lamparci (Psammobates pardalis) prawie biegnąc, przechodzi przez drogę. Raptownie zatrzymujemy samochód, czyżbyśmy go zupełnie stracili z oczu? Taka gratka! Milkniemy. W ciszy sawanny słychać szelest wysuszonych liści. Mały żłów przedziera się przez trawy, świetnie kamuflując się w otoczeniu. Jest niesamowicie ubarwiony, jak lampart, ma na skorupie te same kolory. Ruszamy w kierunku pobliskiego wodopoju zwanego Olifantsbath, z nadzieją spotkania słoni. Słonie i duże koty to najbardziej popularne tematy „etoszańskich” wypraw. No bo oczywiście słoniowe olbrzymy wywierają impressyjne wrażenie i jest wtedy co opowiadać i czym się chwalić! Dojeżdżamy do wodopoju piaszczystym szlakiem, po drodze co jakiś czas mijając ostrzegające napisy na niskich gipsowych słupkach „Zostań w samochodzie!”
Nad wodopojem istny tłok! Po jednej stronie wyciszeni obserwatorzy tłoczą się jeden samochód przy drugim, a po drugiej stronie – totalnie opanowujące wodopój – gromadzi się wielkie stado słoni. Jesteśmy zachwyceni, krew pulsuje w skroniach. Słonie uwielbiają kąpiele! Co ciekawe, są nawet ciut wybredne, ponieważ wolą czystą niż zamuloną wodę. Każdy przepycha się bliżej źródła wody, aczkolwiek większe wygrywają spór. Stado, zupełnie nie zafrasowane rosnącą liczbą oglądających upaja się ożeźwiającą wodną pluskaniną.
Bacznie oberwujemy czworonożne olbrzymy, nauczyliśmy się w Etoszy, że warto poza patrzeniem do przodu, od czasu do czasu zerknąć na boki i za siebie. Busz wspaniale kryje zwierzynę, która często niespodziewanie pojawia się tuż obok samochodu. Tak już raz prawie przegapiliśmy lwy śpiące pod krzakami przy innym wodopoju: późnym popołudniem obserwowaliśmy stado żyraf zbierające się na łyk wody. Tak byliśmy skupieni na ich próbach i podejściach, że nikt nie baczył na boki. Nagle ktoś z grupy szepcząc wręcz zawołał: „Lwy! Na lewo, pod krzakami!” Automatycznie wszystkie aparaty ruszyły w tamtą stronę! A lwy kompletnie bez ruchu, spały rozleniwione.
Studiujemy „nasze” słonie, jest ich około pięćdziesiąt, jest to więc liczne stado. Małe plątają się między nogami dużych i nie łatwo je zauważyć. Dorosłe poważnie podchodzą do czasu kąpieli, nie muszą być tak baczne jak większość zwierząt nad wodopojem – nie mają naturalnych wrogów, aczkolwiek młode słoniątka są zawsze nadzorowane przez matki, ciotki lub opiekunki. Bez ochrony mogą łatwo paść łupem lwów lub hien. Z prawej strony wodopoju zaczyna się przepychanie, młodociane słonie próbują swoich sił w słoniowych zapasach używając swoich sporych głów, tułowia i kłów.