Czworonożne olbrzymy Namibii

Autor tekstu: , , Data publikacji:

Nagle, dosłownie parę metrów od nas, zupełnie nieoczekiwanie rozlega się głośny dźwięk trąby. „Słonie!” Ktoś z grupy alarmująco rzuca hasło. Natychmiast zrywamy się z krzeseł i w mgnieniu oka wskakujemy do samochodu. Spore stado słoni pustynnych, bezszelestnie maszeruje do wodopoju. Gdyby nie ten sygnal trąbki, pewniebyśmy ich nawet nie zauważyli. W stadzie są młode, to czyni matki szczególnie niebezpiecznymi. Zaatakują i stratują na swojej drodze wszystko, co wyda im się podejrzane lub zagrażające małym. Siedzimy w samochodzie z bijącymi sercami. Niektórzy z nas nie dokończyli ucztowania, ogień dopala się, a słonie buszują przy wodopoju. Jest już ciemno. Zaraz Nowy Rok.

Po paru minutach, ciekawski kolega postanawia bliżej przyjżeć się lądowym olbrzymom ze specjalnie skonstruowanego szałasu nieopodal wodopoju. Przyłączam się do jego małej eskapady. Skradamy się po cichu, choć jestem pewna, że słonie już dobrze o nas wiedzą.  Wygląda to jak krzaczasty szałas: gęsty busz jest kamuflarzem, a stojąc na poziomych, drewnianych belkach można obserwować zwierzęta. Stado, jak to słonie przy wodzie, całkowicie pochłonięte są kąpielą. Księżyc jest już wysoko na niebie, lada moment Nowy Rok, ale nie możemy się teraz ruszyć. Po parku chwilach pluskania, przewodniczka stada rozpoczyna marsz tuż przez środek obozowiska jakieś trzy – cztery metry od naszej kryjówki. Już zapomniałam, że to Nowy Rok.

Serce bije mi na ramieniu. Uciekać czy siedzieć cicho? Zamieramy. Jedna z młodszych, czujnych samic zatrzymała się tuż przy wejściu do naszej „kryjówki”. Podnosi trąbę do góry, obwąchując miejsce. Trzyma nas to w niezłym napięciu. Jeśli zdecyduje się na szarżę, nie mamy zbytnio gdzie uciekać, jest już ciemno i w świetle księżyca widać tylko kontury wszystkiego co nas otacza.  Zwierz odchodzi po chwili, dołączając do oddalającego się w buszu stada, które po drodze łamie gałęzie, robiąc dużo hałasu.

Ostrożnie wychodzimy z ukrycia. Reszta grupy, w napięciu wciąż siedzi w samochodzie. W tym samym czasie lokalny ranger podjeżdża do naszego obozowiska. Pyta czy wszystko jest w porządku i w którym kierunku poszło stado. Informuje nas, że w nocy musimy być czujni, bo stado ma sporą grupę słoniątek i najmniejsza prowokacja jest wyzwaniem dla matek. Dziękujemy za porady, wracając na krzesła wokół dogasającego żaru. Za parę minut Nowy Rok! Otwieramy szampana, słysząc buszujące w oddali stado. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden! Nowy Rok 2012! Szampan pieni się w kieliszkach. Cały świat pewnie wrze od fajerwerków, a nas, z dala od cywilizacji, otacza kompletna cisza, tylko na niebie, Droga Mleczna iskrzy się nieopisanym, diamentowym pięknem.

Marta i Philip Smaruj, prowadzą w Namibii firmę safari Wild Wind Safaris, organizującą wycieczki i wyprawy dla grup i indywidualnych podróżników, z polskim przewodnikiem. Zapraszają na wycieczki etniczne do ludzi Himba i Buszmenów, na wyprawy do najwyższych wydm świata i oko-w-oko z dziką zwierzyną Afryki. Więcej informacji na stronie www.wildwindsafaris.com

 

Fot.Marta i Philip Smaruj, www.wildwindsafaris.com