Fuerteventura i Lanzarote. Wyspy kolorowych skał

Autor tekstu: , Data publikacji:

Wszystkie barwy lawy

Czas na sąsiednią wyspę – Lanzarote. Przed kilkoma milionami lat wyspy rozdzieliły się, więc 40-minutową podróż odbyłam promem z portu w Corralejo. Powitał mnie już nie księżycowy, a marsjański krajobraz. Tu wszystko podporządkowane jest wulkanom, których na wyspie o wymiarach 60 na 25 km naliczono około stu z trzystoma kraterami. Ostatnie wielkie erupcje zanotowano w 1730 roku, a trwały one nieprzerwanie przez 6 lat, zatapiając pod lawą 14 wsi i pokrywając 1/3 powierzchni wyspy grubą warstwą popiołów. Ognisko magmowe nadal jest aktywne, z ziemi bije ciepło, które czuć kiedy się włoży rękę w skalną szczelinę. Gdzie oczu nie zwrócić – wszędzie lawa, ale… to piękna lawa. Cała skala barw jaką daje ziemia, skupiona na fantazyjnych formach lawowych jęzorów, nawisów, tuneli, korytarzy, jam, kraterów. A kolor to nie wszystko – w zależności od zawartości gazu powstają różne typy law: pahoehoe – stygnąc marszczy się na powierzchni, tworząc poskręcane sznury, zaś aa – ma chropowatą, kanciastą i poszarpaną powierzchnię.

Lanzarote

Przed oczyma pojawiają się obrazy z płócien kapistów, kolorystyczne zabawy – jaskrawozielone od glonów jeziora na tle czarno-czerwonych skał. Nawet asfaltowe drogi są tu jak najbardziej naturalne, wtapiając się w równiny pokryte rumoszem czarnych bazaltów. Po tym kosmicznym obszarze prowadzą nas specjalnie wytyczone turystyczne ścieżki. Korzystając z busu dotrzeć można do Parku Timanfaya, w którym na zboczach Montanas del Fuego skomasowane są wszystkie opisane formy skalne. Organizuje się tu też wulkaniczne zabawy. Ktoś wrzuca wiązkę chrustu do skalnej szczeliny i po chwili bucha z niej ogień. Albo wlewa do dziury wodę z wiadra, odlicza czas i jak na znak wytryska gejzer. Grill dla zgłodniałych? Nic prostszego – ustawiamy ruszt nad dziurą w lawie i mamy pieczyste.

Dzieło cesara

Niezwykle ciekawe są budynki zaplecza Parku. Awangardowe w formie, łączą szkło i czerń ścian wpisując się w otaczający wulkaniczny klimat. Zaprojektował je pewien szalony artysta – Cesar Manrique. To nazwisko wymawia się tu z szacunkiem, gdyż mąż ten odcisnął swe piętno na całej Lanzarote. Artysta za młodu wyemigrował z wyspy na stały ląd, gdzie zdobył sławę i pieniądze. W 1968 roku powrócił i stworzył artystyczny, architektoniczny i turystyczny wizerunek dzisiejszej Lanzarote, dał jej uznanie i 2 miliony gości rocznie.

Zafascynowany wulkanicznymi formami, Manrique zaprojektował park Jameos del Agua. Przekutym w lawowym tunelu de Atlantida ciągiem połączonych schodami jaskiń można zejść pod dno oceanu, podziwiając od środka skalne powierzchnie, świetlne otwory w sklepieniu, oczka wodne z palmami, podziemne jezioro z krabami albinosami. Na szczycie w wulkaniczną skałę wbudowane jest interaktywne muzeum pokazujące mechanizm działania wulkanu z imitacją jego wybuchu włącznie. W jednej z grot znajduje się sala koncertowa ze wspaniałą naturalna akustyką. Innym projektem artysty jest Jardin de Cactus – skalny amfiteatr, gdzie zamiast widzów na wielopoziomowych półkach zasiada 20000 kaktusów. To kolczasty, wiecznie kwitnący raj.

lago con palmera

Na całej Lanzarote, którą traktował jak galerię, Manrique wytyczył miradory – punkty widokowe z wkomponowanymi w skałę budowlami o awangardowych kształtach. Również swój dom stworzył w tej konwencji. Na ogromnej przestrzeni ściany, wielkie okna, różnopoziomowe pokoje przeplatają się z otaczającym krajobrazem. Basen na patio otoczony jest wiecznie zielonymi roślinami. Część pomieszczeń wykorzystuje pustki po bańkach gazu w lawie, część została w niej wykuta. Jęzory lawy wpełzają przez okna do wnętrz, które kolorystycznie powielają biało–czarny kontrast. Daje to wrażenie budowli z filmu science–fiction, kosmicznego obiektu z innej planety.

Pod wpływem artysty na całej wyspie wprowadzono jednolite regulacje architektoniczne. Ograniczono wysokość zabudowy do dwóch kondygnacji i ustalono kolorystykę elewacji. Nadało to wyspie jednolity charakter, gdzie czerń wulkanów kontrastuje z bielą małych domków. Prawie nic nie wyłamuje się z tego spójnego krajobrazu.

Gdzieniegdzie, korzystając z żyznej wulkanicznej gleby, sadzi się winorośl. Z powodu silnych wiatrów każdy krzak musi być osłonięty kamiennym murkiem, a podłoże z popiołu obsypane chłonącym wilgoć, porowatym wulkanicznym żwirem, picon. Efektem są bursztynowe bardzo słodkie wina gatunku Malwasia, od których w naszym języku zagościła nazwa „słodkie małmazje”.

Podatkowy raj

Na koniec kilka praktycznych informacji. Wyspy Kanaryjskie, będąc najbardziej na południowy–zachód wysuniętym fragmentem Unii Europejskiej, mają status autonomii i własny rząd. Dzięki temu obowiązuje na nich korzystny system podatkowy: 5% podatek obrotowy zamiast podatku VAT, ulgi dla inwestorów, np. 4% podatek dochodowy od firm działających w strefie ZEC (patrz www.zec.org), no i niska akcyza na paliwa (benzyna za 1 euro) i alkohol. Wszystko to w klimacie wiecznego, acz umiarkowanego lata, gdzie zimą temperatura nie spada poniżej 20º C, latem nie przekracza 30º, a słońce świeci 340 dni w roku. Może starożytna nazwa archipelagu – Wyspy Szczęśliwe – powinna wrócić do łask.

Zdjęcia dzięki serwisowi fotolia-logo-white