Kawa, czyli siła podnosząca…

Autor tekstu: , Data publikacji:

Orson Welles twierdził, że w życiu są trzy rzeczy, których nie można tolerować: ciepły szampan, zbyt podekscytowana kobieta i… zimna kawa. Uważał, że kawa i miłość smakują tylko na gorąco.

Nazwa kawa wywodzi się od starego arabskiego słowa „kahwa”, które oznacza „siłę podnoszącą”. Odkrycie jej niezwykłych właściwości jest osnute legendą. Opowiada ona o arabskim pasterzu Kaldi, którego zaintrygowało zachowanie kóz tańczących po zjedzeniu owoców z pobliskiego krzewu. Dziś światowa produkcja kawy wynosi 7 mln ton rocznie, a większe znaczenie handlowe niż brunatne ziarenka ma tylko ropa naftowa.

Etiopski rytuał

Ojczyzną kawy jest Etiopia, gdzie krzewy kawowe zaczęto uprawiać w VI wieku n.e. Początkowo zmielone owoce były po prostu spożywane przed plemiennymi bitwami – dodawały energii i zagrzewały do walki. Natomiast zwyczaj podawania kawy na gorąco liczy sobie „zaledwie” 1000 lat!

Przyjęcie gościa kawą, według starego zwyczaju etiopskiego, miało charakter bardzo uroczysty i trwało kilka godzin. Gospodarz wychodził przed chatę i witał przybysza. Następnie wprowadzał go do wnętrza i sadzał na honorowym miejscu – trójnożnym stołeczku wyciętym z jednego kawałka drzewa uanzy. Gospodyni posypywała miejsce wokół paleniska piaskiem lub świeżo zerwaną trawą. Następnie kładła na palenisko blachę lub ustawiała na nim specjalny ceramiczny piecyk do prażenia kawowych ziaren. Po uprażeniu kruszyła je na kamieniu lub w drewnianym moździerzu, wsypywała do dżebany – dzbanka z kulistym dnem, zalewała wrzątkiem i na chwilę ustawiała na palenisku. Gotowy napar rozlewała do ceramicznych lub wytoczonych z rogu kubków.

Ten rytuał, choć nieco zmodyfikowany, obowiązuje w tym kraju do dziś, a Etiopia jest ważnym producentem wysokiej jakości kawy Arabika. W kraju istnieje prawie 20 tysięcy plantacji, cześć eksportowanej kawy pochodzi też z dziko rosnących krzewów.

Mała czarna po arabsku

Na Bliskim Wschodzie tradycyjne kawiarnie wciąż cieszą się ogromną popularnością. Jak przed wiekami przystrojone są szklanymi lampami, kolorowymi sznurami i paciorkami. Goście siedzą pod ścianami, na niskich ławach z ażurowymi oparciami, przy składanych stolikach bogato inkrustowane kością, szylkretem czy marmurem.

Arabowie od zawsze lubią gorącą i aromatyczną kawę z mocno uprażonych ziaren. Do tygielka zwanego bagrażem lub kanaką wsypują zmielone ziarna i zaparzają je trzykrotnie. Dodają cukier, cynamon, kardamon lub goździki. Przed podaniem dolewają kilka kropli zimnej wody, aby fusy opadły. Następnie czarny jak smoła wywar rozlewają do kubków i podają gościom.

Dawniej, jako pierwszy, wypijał kawę gospodarz, aby upewnić zebranych, że w napoju nie ma trucizny. Filiżanka wypełniona do połowy kawą była wyrazem szacunku dla osoby, którą częstowano. Nieodłącznym elementem arabskiej tradycji picia kawy było palenie nargili – dużej, pięknie wykonanej i ozdobionej fajki wodnej.

Historia kilku kradzieży

Arabowie przez wieki mieli monopol na kawę. Dopiero w XVII wieku kilka sadzonek wykradli im Holendrzy i założyli plantacje na Jawie, Filipinach i Sumatrze. Holendrom jedną sadzonkę wykradł z kolei oficer francuski Gabriel de Clieu. Odtąd także Francja zazdrośnie strzegła swoich upraw na Martynice, Gwadelupie i Gujanie Francuskiej.

Ten stan trwał do XVIII wieku, kiedy doszło do konfliktu granicznego między Gujaną Francuską i Holenderską. Roli mediatora podjął się brazylijski dyplomata Francesco de Melo Palheta. Pogodził zwaśnione strony i poprosił francuskiego gubernatora o sadzonkę kawy. Ponieważ wywóz sadzonek był surowo zabroniony, gubernator odmówił. Przystojny Brazylijczyk zauroczył jednak żonę gubernatora, która na pożegnianie wręczyła mu bukiet z kawowych kwiatów, wśród których znalazły się także… sadzonki. Dzięki temu Brazylia wkrótce stała się kawowym imperium, a dzisiejsze wielkie plantacje pochodzą od kilku sadzonek ukrytych w miłosnym bukiecie.