ODPRAWA
Na warszawskim lotnisku zjawiłem się kilka minut przed godziną 13:00, bowiem wybrałem środkowy lot do Szczecina, numer LO 3933. Z biletem w dłoni – a tym razem byłem na liście oczekujących – udałem się do punktu odprawy dla pasażerów jedynie z bagażem podręcznym. Jest tam, tak dla pewności, specjalny stojak z informacją o wymiarach dozwolonego bagażu oraz stelaż, w który można włożyć swój dobytek i sprawdzić, czy tenże kwalifikuje się jako kabinowy.
Krótka niepewność, czy w samolocie są wolne miejsca i z listy oczekujących awansuję na pełnoprawnego pasażera, szybko została rozwiana. Dostałem kartę pokładową z przydzielonym miejscem 14C – przy przejściu.
Po chwili stałem w długiej kolejce do kontroli bagażu. Dla podróżnych klasy ekonomicznej są cztery stanowiska ze skanerami, jednak jeszcze nigdy nie widziałem, by pracowały w komplecie. Tym razem otwarte było zaledwie jedno, na szczęście po kilku chwilach pojawiła się obsługa drugiego stanowiska i kontrola nabrała tempa.
WEJŚCIE NA POKŁAD
Miałem niewiele czasu, bowiem na tablicy informującej o odlotach, przy wyjściu B42 groźnie mrugał napis „Final call”. Przyspieszyłem kroku – jednak już niemal na finiszu, gdy sięgałem po kartę pokładową i dowód osobisty, usłyszałem swoje nazwisko i wezwanie do pilnego stawienia się do odprawy.
Na dole czekał autobus z niespełna trzydziestoma osobami. Na szczęście nie byłem jedynym spóźnialskim, więc nie dostało mi się zbyt wielu wymownych spojrzeń. Po kilku chwilach ruszyliśmy po płycie lotniska, by dotrzeć do ATR 72 w barwach Eurolotu.
Położyłem torbę na wózku, z którego obsługa zabierała bagaże do luku. Trafiły tam także dwa dziecięce wózki, bowiem mieliśmy na pokładzie dwójkę bardzo małych pasażerów.
MIEJSCE
Pomny tego, że kilka tygodni wcześniej zasiadłem w ATR 72 na miejscu w 6 rzędzie i hałas silników zamroczył mi myśli, zająłem miejsce w rzędzie 14, trzecim od końca samolotu. Większy z ATR-ów ma miejsca w konfiguracji 2+2, pokryte niebieskim skajem fotele są w miarę wygodne, tym bardziej, że krajowe loty nie trwają długo.
Ten do Szczecina miał zająć godzinę i piętnaście minut – to jedno z najdłuższych krajowych połączeń z Warszawy. Poinformował o tym kapitan jeszcze na płycie lotniska, gdy czekaliśmy w kolejce do startu. Przy okazji przedstawił całą załogę i obsługę lotu.
LOT
Wystartowaliśmy parę chwil po planowym czasie. Wszystko odbyło się bez najmniejszych kłopotów, hałas silników nie był dokuczliwy. Prędkość i wysokość przelotową osiągnęliśmy po kilku minutach. Wówczas zgasły lampki sygnalizacyjne „zapiąć pasy” i pojawiła się informacja o rychłym rozpoczęciu serwisu. Dwuosobowa obsługa rejsu rozdała pasażerom czekoladowe batoniki i zaproponowała wodę, sok jabłkowy, kawę lub herbatę. Słońce ponad chmurami operowało tego dnia wyjątkowo intensywnie, samolot był pełen światła. Z trudem mogłem dojrzeć coś na ekranie laptopa – a okien w ATR zasłonić się nie da.
PRZYLOT
Kapitan posadził maszynę na lotnisku w Goleniowie w zgodzie z rozkładem. Czekała nas jeszcze krótka przechadzka po płycie do terminala przylotów. Z podręcznym bagażem w dłoni, w ciągu kilku minut, byłem przy stanowisku wypożyczalni samochodów Europcar. Mogłem ruszać w ponad czterdziestokilometrową drogę do centrum Szczecina.
OCENA
Bezproblemowe połączenie z Warszawy do Szczecina – zajmuje niewiele ponad godzinę, dość długi dojazd z lotniska do miasta także nie jest kłopotem.
FAKTY
układ siedzeń: 2+2
odległość między oparciami: 75 cm
szerokość fotela: 43 cm
KOSZT
Bilet z Warszawy do Szczecina, zarezerwowany
w ostatnim tygodniu maja, na stronie internetowej PLL LOT, można było kupić już za 120 złotych.
KONTAKT