O tym, że kryzys na rynku przewozów lotniczych trwa od kilku miesięcy, informuje w swoich comiesięcznych raportach Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Lotniczych (IATA) – spada ilość przelotów biznesowych, przynosząca liniom największe zyski i nie jest w stanie jej zrekompensować rosnąca ilość przewozów turystycznych. Najwięksi przewoźnicy – Lufthansa i Air France – wdrażają programy restrukturyzacyjne.
Problemy nie ominęły też naszego rodzimego przewoźnika, LOT-u. Co prawda jesień stała pod znakiem wielkiej promocji połączeń Boeingami 787 Dreamliner, ale jednocześnie władze LOT liczyły kurczące się wpływy. Efekt: linie wystąpiły do ministerstwa skarbu z prośbą o pomoc publiczną w wysokości 400 mln zł. Ale nie ma róży bez kolców. Warunkiem otrzymania tych pieniędzy jest bezwzględne zminimalizowanie kosztów, czyli restrukturyzacja. Nieoficjalnie mówi się, że pracę w LOT może stracić prawie 600 osób, czyli ponad 25 procent tam zatrudnionych. LOT ma też zlikwidować nierentowne połączenia europejskie, wycofać się z obsługi lotów krajowych oraz rozwinąć siatkę połączeń międzykontynentalnych.
Według Leszka Chorzewskiego, rzecznika LOT-u, na razie sprawa głębokości restrukturyzacji i ewentualnych zwolnień nie jest przesądzona, trwają rozmowy ze związkami zawodowymi.