Pinot Noir

Autor tekstu: , , Data publikacji:

Niemal każdy już słyszał o tym, że uprawa Pinot Noir, najbardziej kapryśnego i delikatnego ze wszystkich szczepów winorośli, to szczyt ambicji i zwieńczenie wysiłków każdego winiarza, dający mu prestiż i chwałę. Jednak nie wystarczy zebrać winogrona i zrobić wino. Trzeba mieć jeszcze pewność, że czarne Pinot gdzieś po drodze się nie zgubiło, pozostawiając nam tylko napis na etykiecie.

Nie bez powodu burgundzki Pinot Noir tak słabo upowszechnił się na świecie, w porównaniu do swoich bordoskich kolegów, takich jak Cabernet Sauvignon, Merlot czy Malbec. Jest staroświecki i ortodoksyjny. Nie znosi zmian a do każdej nowej twarzy i nowego miejsca podchodzi nieufnie i nie wybacza błędów.

Toksyczny geniusz

Jako entuzjaści Pinot Noir jesteśmy w uprzywilejowanym położeniu w stosunku do tych, którzy je produkują. Tak jak ze sztuką – Picasso czy Pollock mogą nas zachwycać swoim geniuszem bez pośpiechu w bezpiecznym i cichym otoczeniu galerii lub, dla wybranych szczęśliwców, własnego domu. Jednak przy całym naszym uwielbieniu dla ich artyzmu nikt z nas nie chciałby z nimi mieszkać. Tak samo jest z czarnym Pinot. Jego uprawa to udręka a winifikacja wymaga jubilerskich zdolności i mądrej głowy. Ale jak się uda, efekt wynagradza z nawiązką wszystkie trudy. Niestety, bardzo niewielu dotrwa do takiej chwili, a inni nie dostaną nawet szansy.

Zero tolerancji

Podstawowym czynnikiem decydującym o tym, czy wino się uda jest geografia. Pinot Noir ma najmniejszą tolerancję klimatyczną, która waha się w granicach 45 i 50 stopnia szerokości geograficznej północnej i to też z niejakim trudem. Dodatkowo uwielbia chłód, ale nie lubi gwałtownych zmian temperatur. Wytrzyma mroźną zimę, ale podda się najlżejszemu wiosennemu przymrozkowi. W takich warunkach wegetacja nie trwa długo, więc trzeba się spieszyć a on spieszyć się nie lubi. Dojrzewa powoli podobnie jak piemonckie Nebbiolo, z którego produkuje się słynne Barolo i Barbaresco. To z myślą o nim wymyślono zielony zbiór, który jeszcze bardziej zmniejsza ubogą wydajność tego szczepu oraz macerację razem z szypułkami, by wydobyć z nich dodatkowe taniny, których w skórce Pinot Noir nie jest zbyt wiele. Nasuwa się więc oczywiste pytanie, dlaczego nie przenieść się w miejsce cieplejsze w Kalifornii, Nowej Zelandii czy RPA, jak zrobiło to wielu i tam zapomnieć o większości problemów i nie zmagać się z bezsennością spowitą w myśli o przymrozkach, pleśniach, pękających skórkach, dzikich fermentacjach i niskim poziomie cukru?

Krucha i wspaniała osobowość

A dlatego, że Pinot Noir zawdzięcza wielkość swoim nostalgicznym i pełnym melancholii nutom drugiego tła, w którym dominują zapachy mokrego, zbutwiałego drewna, zwilgłego siana i starego papieru, zapach łuszczącej się farby na zalewanych jesiennym deszczem oknach starego domu. Choć taki opis w każdym innym wypadku byłby tylko pensjonarskim grafomaństwem, to nie w przypadku starego, czerwonego Burgunda, który jest esencją osobowości Pinot Noir. Osobowości, która zatraca się i niknie w słonecznej masie aromatów malinowej konfitury i beczkowej wanilii, które uwydatnia ciepły klimat i nowoczesne metody produkcji. Nie oznacza to jednak, że czarne Pinoty z Nowego Świata nie mogą być świetnymi winami. Mogą i coraz częściej są, ale już nie Pinotami.

Dla nas prawdziwą poetyką Pinot Noir nie jest krwistość Mickiewicza, ekspresja Witkacego i monumentalność Sienkiewicza, tylko powściągliwa zmysłowość Leśmiana, niegwałtowna mądrość Norwida i ciepły szept Zagajewskiego. Na Pinot Noir trzeba mieć czas i cierpliwość, by móc przesiedzieć pół nocy z nosem w kieliszku wyciągając z jego subtelnej budowy coraz to nowe ulotne akcenty, przyzwyczaić się i zakochać w jego kwasowości i nieco depresyjnej naturze. Dlatego na progu wyczekiwanej wiosny warto zatęsknić już do pachnącej Burgundem, cudownie ponurej jesieni.