Odrzucam przewodnik na bok. Śnieg skrzy w słońcu oślepiającą bielą, otulając podarte granie szczytów. Ułożona wygodnie w leżaku zajadam sałatkę z gęsich wątróbek. Czerwone wino chłodzi się w śniegu, przeświecając w kształt magicznej dwójki z logo resortu. „Co wyróżnia francuskie narty?” – zastanawiam się. Wraz z następnym kęsem przychodzi odpowiedź. „Nuta szaleństwa, poszukiwanie nowości, zabawy, wyzwania, udziwnienia. Jak francuska kuchnia. Tu nie wystarczy po prostu zjeść, czy zjechać. Owszem wygodne gondole wywiozą nas na szczyty. Wyratrakowane, gładkie trasy powiodą nasze deski jak po sznurku. Ale… to nie wystarczy.
Królestwo freeridu
Les2Alpes to królestwo freeridu, off-piste. Porzucić ubity szlak i ruszyć kopnym śniegiem w niewiadomą jest tu niemal normą. Czy to niebezpieczne? – C’est la vie – odpowie Francuz. Czy to łatwe? – Peut-être, trochę trudniejsze: obciążamy tyły nart, deski szeroko i… Jednak na początek proponuję wynajęcie grupą instruktora i szusowanie za jego „przewodem”. Zaopatrzy nas w detektor lawinowy (DVA), pokaże jak i gdzie. Niektóre tereny do freeridu są specjalnie wyodrębnione i oznaczone jak Chalance, la Fée, w innych trzeba zdać się na przewodnika. Osobiście polecam zjazd ze szczytu La Meije z wysokości 3982 m, 2150 m w dół. Zdecydowani na wszystko mogą wynająć śmigłowiec, który wynosi szaleńców bieli w prawdziwie dzikie ostępy.
Dla tych, którzy nie lubią oddalać się od życiodajnych barów pozostają akrobatyczne zabawy w największym chyba w Europie snowparku. To przede wszystkim świat snowboardzistów, ale i narciarze sobie poskaczą. Skocznie w różnych rozmiarach, raile, boxy, half-pipe. Widać jak na dłoni, że najtrudniejszą akrobacją dla snowboardzisty jest… jazda na wprost. Z drugiej strony narciarze lubują się w ocenianiu stylowości jazdy. Nawet do wkręcania żarówki potrzeba ich trzech: jeden wkręca a reszta komplementuje: „ładny skręt”. U snowboardzistów też jeden wkręca, drugi filmuje, a trzeci moduluje – „zaaajefajnie stary”. Przeciwstawne dowcipy krzyżują się w chillout zone, strefie z muzyką, jadłem i drinkami. Chętnych do rywalizowania zapraszam na tor bordecrossu, gdzie w równoległym wyścigu przez muldy i przeszkody rozstrzygniemy wzajemne pretensje. Wszystkie te atrakcje dostępne są również w wersjach dla dzieci, np. boarder kids. Dodatkowo ewolucje poćwiczyć można na wielkim, dmuchanym materacu. I niektórym to wystarczy.
Z lotu ptaka
„Młodości, dodaj mi skrzydła”. Ależ, s’il vous plaît. Paralotnia zaprasza. Najpierw stajemy na skraju urwiska (2400 m), nakładamy uprząż, z tyłu dopina się instruktor, narty wystają za krawędź, tłumek gapiów kontempluje naszą minę, serce w gardle, decyzja, ostatni krok i… I potem rozpościera się nad nami czasza lotni, unosi nas delikatnie w górę. Wygodnie usadowieni szybujemy nad doliną. O obecności instruktora przypominamy sobie, gdy trzeba wylądować w pobliżu dolnej stacji gondolki. Nadspodziewanie gładko radzi sobie z odwiecznym zadaniem lotnika. Nic wielkiego? Zapraszam więc na speed riding – połączenie freeridingu z paralotnią, tylko taką maleńką. Lecimy tuż nad ziemią z prędkością 150 km/h miejscami ślizgając się na nartach, miejscami przeskakując przeszkody.
Lodowa kraina
Rdzeniem narciarskiego interioru jest lodowiec z Mont de Lansa, a dokładniej jeden z największych w Europie obszarów sportowych na lodowcu. To on zapewnia ośrodkowi Les2Alpes całoroczność. To tu w lecie trenują najlepsi zawodnicy. Snowpark, 45 km tras, konkursy, imprezy. Z tych ostatnich polecam Fool Moon Evenings, organizowane raz w miesiącu przy pełni księżyca. Wjeżdża się w nocy na lodowiec i przez kilka godzin zjeżdża po oświetlonych stokach z muzyką, kolacją i konkursami w tle. I to wszystko za jedyne 50 euro.