Tak więc przestrzeń dla Klasy Biznes i w ostatnich czasach dla Premium Economy organizuje się kosztem Klasy Ekonomicznej, w której standardy podróży są coraz gorsze. Przykładem może być boeing 777, w którym domyślny układ siedzeń w Klasie Ekonomicznej to 3-3-3. Taka konfiguracja kabiny zapewnia względną wygodę (choć daleko jej do tej z dawnego b747) i wiele linii lotniczych, w tym British Airways, Cathay Pacific, Singapore Airlines i United, postanowiły jej nie zmieniać.
Pierwszym przewoźnikiem, który kilkanaście lat temu wyłamał się z tego schematu, była linia Emirates. Zakupione przez nią nowe b777 posiadały dziesięć foteli w jednym rzędzie (skonfigurowanych 3-4-3), upchniętych jeszcze ciaśniej niż w przypadku b747. Wielu pasażerów narzeka na takie rozwiązanie, ponieważ kadłub b777 jest dużo węższy niż w przypadku b747.
Jednakże klamka już zapadła. Z biegiem czasu coraz więcej linii poszło w ślady Emirates, instalując w swoich b777 po dziesięć foteli w jednym rzędzie. Podobnie przewoźnicy, którzy wcześniej zdecydowali się na układ z dziewięcioma fotelami, teraz przy okazji renowacji swoich maszyn wybrali ciaśniejsze rozwiązanie.
W erze Dreamlinera
W końcu nadeszła era dreamlinerów. Kampania marketingowa przeprowadzona przed premierą nowej maszyny obiecywała pasażerom wygody, jakich nikt nigdy wcześniej nie doświadczył. Na poparcie swoich słów Boeing zademonstrował wnętrze z przestronnym układem 2-4-2, więc nikt nie śmiał podważać odważnych twierdzeń producenta. Co więcej, gdy dwóch pierwszych klientów amerykańskiego giganta (japońskie linie ANA i JAL) pokazało swoje b787, prasa z entuzjazmem opisywała wygodny ośmiomiejscowy układ na pokładach tych maszyn. Ale radość trwała krótko. O komforcie szybko zapomniano, gdy kolejny przewoźnik zdecydował się na układ 3-3-3. ANA także szybko zmieniły zdanie – obecnie jedynie ich najstarsze dreamlinery posiadają układ ośmiomiejscowy.
Również w nowym airbusie 350 domyślnie montuje się fotele w układzie 3-3-3. Warto jednak zauważyć, że airbus jest nieco przestronniejszy od swojego amerykańskiego rywala, na którego wylała się fala krytyki, gdy okazało się, że fotele w bardziej kompaktowej wersji kabiny mają jedynie 43 cm szerokości. Niestety już wkrótce a350 straci atut w postaci bardziej przestronnej kabiny. W ubiegłym roku linia Air Asia X zamówiła u europejskiego producenta wersję z dziesięcioma fotelami w rzędzie, która dołączy do floty przewoźnika za kilka lat.
Bardzo możliwe, że za jakiś czas nawet a380 superjumbo, w którym obecnie pasażerowie Klasy Ekonomicznej chwalą sobie wygodne i przestronne fotele, będzie oferowany w kompaktowej wersji z jedenastoma miejscami w jednym rzędzie. Linie Air Canada udowodniły, że b777-300er, który jest tańszy w zakupie i eksploatacji niż superjumbo, może pomieścić do 458 pasażerów – czyli tyle, ile u niektórych przewoźników zabiera maksymalnie na pokład a380. Nic więc dziwnego, że upychanie większej liczby miejsc w kabinie ekonomicznej przełożyło się na większe zyski kanadyjskich linii.
Jak 40 lat temu
Dlaczego obniżanie komfortu uchodzi przewoźnikom na sucho? Przecież w żadnych innych środkach transportu nie praktykuje się takich metod. Producenci samochodów muszą zapewniać coraz więcej miejsca, częściowo ze względu na wymogi bezpieczeństwa, ale także z powodu większych gabarytów swoich klientów.
W przypadku samolotów, gdy zdarza się opóźnienie, ciasne fotele mogą stać się prawdziwą udręką. W ubiegłym roku b787 linii United lecący z San Francisco do Sydney (typowy rejs trwa około 15 godzin) nie dostał pozwolenia na lądowanie z powodu zanieczyszczenia pasa startowego i przekierowano go do Canberry. Okazało się, że stołeczny port nie dysponował wolnymi pracownikami do obsługi feralnego lotu, a piloci wylatali już za dużo godzin, by po oczyszczeniu pasa wrócić do Sydney, więc samolot pełen pasażerów musiał stać na lotnisku do czasu przybycia nowej załogi. Pasażerowie byli tak rozdrażnieni perspektywą ośmiogodzinnego czekania po tak długim locie, że trzeba było ich wypuścić z samolotu, by mogli zaczerpnąć świeżego powietrza.
Nie ulega wątpliwości, że obecnie w Klasie Ekonomicznej jest dużo mniej miejsca niż kiedykolwiek wcześniej. Pewnym pocieszeniem mogą być indywidualne systemy rozrywki pokładowej i gniazdka elektryczne oddane pasażerom. Bez tego przeciętny współczesny podróżny niezależnie od przestrzeni, jaką oferuje mu przewoźnik, zanudziłby się na śmierć. Dodatkowo w ogólnym rozliczeniu takie rozwiązania to dla linii znacznie mniejszy wydatek.
A co z Klasą Premium Economy? Przypomina ona standard oferowany 40 lat temu pasażerom w typowej Klasie Ekonomicznej. Nie ulega wątpliwości, że produkt ten oferuje znacznie więcej przestrzeni i cywilizowane warunki podróży. Szkoda tylko, że trzeba za niego dużo więcej zapłacić.