ONZ szacuje, że do 2050 r. blisko dwie trzecie ludności świata będzie mieszkać w miastach – to aż dwa razy więcej niż w 1950 r. Na kontynentach afrykańskim i azjatyckim połowa populacji zamieszkuje tereny wiejskie, ale nieuchronny exodus migrantów, którzy w ciągu 35 lat napłyną do obszarów zabudowanych w poszukiwaniu pracy, oznaczać będzie, że indyjskie miasta będą musiały pomieścić kolejne 400 mln ludzi, chińskie 300 mln, a nigeryjskie około 200.Według wyników badań przeprowadzonych przez Archanę Amarnath, menedżera ds. analiz w firmie konsultingowej Frost and Sullivan, w 2025 r. na całym świecie będzie istnieć 35 megamiast. Terminu tego używa się w stosunku do obszarów miejskich liczących co najmniej 8 mln mieszkańców, których roczny PKB przekracza 250 mld dol.
Na liście takich aglomeracji znajdują się oczywiście Nowy Jork, Paryż, Moskwa, Londyn i São Paulo, ale także Bogota i Teheran. Chiny będą posiadać co najmniej 13 megamiast, w tym Guangzhou, Harbin, Hangzhou, Hoshan, Shenzhen oraz Wuhan.
– Obecnie najczęściej mówi się o tygrysach ekonomicznych z grupy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny), ale kraje takie jak Polska, Meksyk, Filipiny, Tajlandia, Wietnam czy Malezja także mogą niebawem stać się światowymi centrami gospodarki – argumentuje Amarnath. Jej zdaniem głównymi motorami rozwoju tych krajów będą ich stolice. – Niektóre z tych miast mogą generować 30-50 proc. PKB całego kraju – przekonuje.
Według raportu Global Financial Centres Index, opublikowanego we wrześniu ubiegłego roku przez londyński think-tank Z/Yen Group, cztery wiodące miasta biznesowe świata to Nowy Jork, Londyn, Hongkong i Singapur, a tuż za nimi plasują się San Francisco, Tokio, Zurych oraz Seul. W niedalekiej przyszłości na znaczeniu zyskają także Gibraltar, Dalian w Chinach, Luksemburg oraz Casablanca.
Martyn Briggs, dyrektor ds. mobilności, motoryzacji i przemysłu transportowego we Frost and Sullivan, twierdzi, że podróże do nowych destynacji biznesowych zależeć będą w dużej mierze od dostępności połączeń lotniczych oraz szybkich kolei w tych miastach. Zauważa również, że dodatkowym atutem będzie atrakcyjność nowych destynacji pod względem turystycznym.
Opierając się na badaniach i opiniach ekspertów, wybraliśmy sześć miast, do których będziemy, naszym zdaniem, podróżować w niedalekiej przyszłości i które stanowią dobry przykład zmieniającego się krajobrazu rozwoju obszarów miejskich.
1. HAWANA, Kuba
Kuba trafiła na czołówki gazet, gdy prezydent USA postanowił częściowo uchylić 55-letnie embargo nałożone na ten kraj. Szacuje się, że z tego powodu kubańska gospodarka straciła ok. 1,1 bln dol. W pierwszej połowie XX w. Kuba była bogatym i rozwiniętym technologicznie krajem, którego gospodarka opierała się na handlu cukrem z USA. Hawana uchodziła za tropikalne Las Vegas, przyciągające tysiące Amerykanów pragnących spędzić egzotyczne wakacje, zaszaleć w kasynach lub napić się dobrego kubańskiego rumu.
Wszystko to uległo zmianie, gdy po rewolucji z 1959 r. Fidel Castro wprowadził na Kubie system socjalistyczny. Liczba turystów spadła z 350 tys. w 1957 r. do 4 tys. niespełna cztery lata później. W 1960 USA nałożyły na kraj embargo, które jeszcze bardziej pognębiło Kubańczyków.
Hawana, szczycąca się niegdyś piękną postkolonialną architekturą, popadła w ruinę, a po jej drogach do dziś jeżdżą samochody z lat 50., przez co odwiedzający stolicę turyści mogą poczuć się, jakby cofnęli się w czasie. W stolicy mieszka ponad 2 mln Kubańczyków i choć prawie każdy ma tu pracę (stopa bezrobocia wynosi 2 proc.), to przeciętna pensja wynosi zaledwie 20 dol. przy wydajności rzędu 3 proc. (jeden z najgorszych wyników na świecie).
Teraz jednak Hawana ponownie otwiera się na świat. Od 2009 r. USA złagodziły restrykcje dla Amerykanów pragnących odwiedzić wyspę. W ubiegłym roku Kuba gościła 3 mln turystów z całego świata, ale prawdziwe zmiany nadejdą, gdy ostatecznie zostanie zniesione embargo handlowe.
Główne towary eksportowe kraju to nikiel, kawa, owoce cytrusowe, ryby, cukier i tytoń, który wkrótce pojawi się (legalnie) na amerykańskiej ziemi w postaci słynnych kubańskich cygar. Według Brytyjskiego Urzędu ds. Handlu i Inwestycji Kuba posiada także potencjał w takich obszarach przemysłu jak wiercenia głębinowe w Zatoce Meksykańskiej, odnawialne źródła energii, wydobycie minerałów oraz infrastruktura.
Odkąd w 2006 r. do władzy doszedł Raul Castro, surowe przepisy zostały złagodzone na rzecz względnej liberalizacji gospodarki. Nowy prezydent zalegalizował małe prywatne firmy, zezwolił obywatelom na zakup nowych telefonów komórkowych, komputerów, telewizorów i samochodów, a także na budowę własnych domów. W październiku 2013 r. ogłosił, że zamierza zlikwidować system podwójnej waluty.
2. BOULDER, Kolorado
W ciągu ostatnich kilku lat to małe amerykańskie miasto stało się jednym z głównych ośrodków dla start-upów z branży high-tech. Choć liczy ono niewiele ponad 100 tys. mieszkańców, to znajduje się tu także największa w kraju liczba nowych firm w przeliczeniu na jednego obywatela. Gdy odnoszą sukces, rozwijają się niezwykle dynamicznie, generując tysiące miejsc pracy.
Miasto to jest szczególnie atrakcyjne dla przedsiębiorców – nie tylko z racji malowniczego położenia u stóp Gór Skalistych, ale także ze względu na wysokie standardy życia, słoneczny klimat i dużo obszarów zielonych. Boulder szczyci się także niskimi kosztami utrzymania, prestiżową uczelnią oraz dziesiątkami instytutów badawczych. Panujący tu klimat liberalnej kontrkultury nawiązuje pośrednio do ery hipisów z lat 60. ubiegłego wieku i sprzyja kreatywności oraz wolności myślenia. Kolorado to także jeden z niewielu stanów, w których zalegalizowano marihuanę, więc można bez problemu kupić ją tu na użytek osobisty.
Oprócz branży technologicznej, w której pracuje aż 18 proc. mieszkańców miasta, znajdują się tu także silne ośrodki przemysłu lotniczego, obronnego i edukacji. Dobrze radzą sobie również firmy produkujące naturalną żywność i produkty przyjazne środowisku. Najbliższe lotnisko to Denver International, znajdujące się 45 min drogi od centrum Boulder.
3. AHMEDABAD, Indie
Liczący 7 mln mieszkańców Ahmedabad jest największym miastem w stanie Gujarat i piątym co do wielkości w Indiach, a także trzecim najszybciej rozwijającym się miastem na świecie według dwutygodnika „Forbes”.
W latach 40. ubiegłego wieku mieszkało tu zaledwie pół miliona ludzi, ale ONZ szacuje, że do 2025 r. liczba jego mieszkańców osiągnie 7,6 mln. Dochód per capita jest tu dwa razy wyższy od średniej krajowej (1214 dol.; PKB: 64 mld dol.), a w ubiegłorocznym Przeglądzie Indyjskich Miast Ahmedabad zajął dziesiąte miejsce w kategorii najlepszych miast do zamieszkania, wyprzedzając Bangalore, Chennai i Hyderabad. Ahmadabad posiada własne lotnisko – port Sardar Vallabhbhai Patel International, a w 2021 r. zostanie tu uruchomiona pierwsza w kraju linia szybkiej kolei, która połączy miasto z Bombajem. Tym samym aż o połowę skróci się czas podróży między dwoma aglomeracjami.
Ahmedabad jest jednym z największych producentów bawełny w Indiach, a tutejsza firma Arvind Mills to światowy gigant na rynku produkcji dżinsu. Pozostałe liczące się branże to jubilerstwo, motoryzacja oraz przemysł chemiczny. Swoje fabryki posiadają tu m.in. Ford, Suzuki i Peugeot, a także największe firmy farmaceutyczne Zydus Cadila i Torrent Pharmaceuticals. Równie prężnie rozwija się branża informatyczna, a dodatkowym impulsem dla gospodarki regionu będzie zapewne niedawne odkrycie złóż ropy nieopodal morskiego basenu Cambay.
4. WUXI, Chiny
W ubiegłym roku Chiny zajęły pierwsze miejsce w rankingu rynków wschodzących agencji Bloomberg (Best Emerging Markets Index), a przewidywana stopa wzrostu PKB na lata 2014-15 ma w tym kraju wynieść aż 7,35 proc. Oprócz takich potęg gospodarczych jak Szanghaj, Pekin i Hongkong coraz częściej inwestorów przyciągają także chińskie miasta z drugiego szeregu, np. Wuhan, Tianjin, Chongqing i Chengdu. Dość powiedzieć, że swoje bezpośrednie loty do tych miast uruchomiły duże, znaczące europejskie linie lotnicze, takie jak British Airways czy Finnair.
Wuxi, leżące w południowo-wschodniej prowincji Jiangsu, nadal czeka na swoje pięć minut, ale tak naprawdę to tylko kwestia czasu. Tutejszy Teatr Wielki, usytuowany nad brzegiem jeziora Taihu i zaprojektowany przez fińską firmę PES Architects, stał się futurystycznym znakiem rozpoznawczym miasta.
Należy także przyznać, że mimo małej rozpoznawalności na świecie Wuxi zdecydowanie zasługuje na dostrzeżenie i wiele pochwał. W początkach swojego istnienia miasto rozwijało się dzięki produkcji cyny, a nieco później za sprawą upraw ryżu i produkcji jedwabiu.
Choć przemysł tekstylny nadal ma się tu nieźle, to ostatnio Wuxi stało się ośrodkiem produkcji i rozwoju technologii słonecznej, oprogramowania, przyrządów pomiarowych oraz biofarmaceutyków. Niestety każdy kij ma dwa końce – rozwój przemysłu doprowadził do zanieczyszczenia jeziora, które było źródłem wody dla milionów mieszkańców tego regionu. Obecnie trwają prace mające na celu oczyszczenie tego zbiornika.
5. DHAKA, Bangladesz
Stolica Bangladeszu jest hałaśliwą, przeludnioną i źle rozplanowaną metropolią, zamieszkałą przez ponad 15 mln ludzi. Jest to także jedno z najgęściej zaludnionych miast na świecie, w którym na kilometr kwadratowy przypada aż 44 tys. mieszkańców. Szacuje się, że za 10 lat populacja Dhaki wzrośnie do 25 mln. Blisko 90 proc. mieszkańców posiada niskie lub średnie dochody, a PKB per capita to skromne 3100 dol. rocznie. Co gorsza, stopa bezrobocia wynosi niemal 20 proc.
W ubiegłym roku stolica Bangladeszu uplasowała się na niechlubnej drugiej pozycji w rankingu najgorszych miast do zamieszkania na świecie, przeprowadzonym przez Economist Intelligence Unit. Ale co ważne, w mieście dynamicznie rośnie klasa średnia i oferuje mnóstwo szans dla biznesu. Znajdują się tu siedziby wielu banków oraz międzynarodowych koncernów, takich jak British American Tobacco, Chevron czy Unilever. Dhaka jest również głównym producentem wyrobów włókienniczych, elektroniki, materiałów budowlanych i odzieży.
W kwietniu 2013 czołówki światowych gazet obiegła wiadomość o zawaleniu się nieopodal Dhaki budynku fabryki, w wyniku czego życie straciło aż 1100 osób. Głównym czynnikiem, który przyciąga do Bangladeszu wiele marek, jest płaca minimalna wynosząca tu jedynie 38 dol. miesięcznie. Według tygodnika „The Economist”, choć niektóre zachodnie firmy wolą szukać podwykonawców w mniej ryzykownych krajach, to i tak w ciągu najbliższych dwóch dekad przemysł włókienniczy Bangladeszu powiększy się czterokrotnie. Dhaka jest także jednym z najszybciej rozwijających się miast pod względem nowoczesnych technologii i liczby pojawiających się tu start-upów z tej branży.